EN

27.05.2022, 14:14 Wersja do druku

Na Festiwalu w Łańcucie światowo i kameralnie

21 maja o godz. 19 w Sali Kongresowej Filharmonii Podkarpackiej odbył się koncert inaugurujący 61. Muzyczny Festiwal w Łańcucie.

Słynny tenor, posiadacz jednego z najbardziej rozpoznawalnych głosów operowych na świecie, świetny dyrygent i kompozytor Jose Cura, który w sobotni wieczór w Filharmonii Podkarpackiej rozpoczął 61. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, bez wątpienia jest również mistrzem w kreowaniu swego wizerunku. Wielkim mistrzem!

W pierwszych sekundach swojego koncertu, zjednał sobie dosłownie całą publiczność szczelnie wypełniającą salę koncertową. Każdego słuchacza, a szczególnie panie. Seksownym tenorem o aksamitnej barwie, który fenomenalnie podwyższa i obniża sięgając nim niskich rejestrów, odważniei nieoczekiwanie nadając niekiedy ton gwałtowny i drapieżny, ale także sposobem bycia.

Ubrany na sportowo, wszedł śpiewając na salę bocznymi drzwiami, zatrzymywał pomiędzy słuchaczami i niektórych witał podaniem ręki. Przez cały koncert podtrzymywał ten niewymuszony kontakt. Kiedy nie śpiewał, ale pozostawał na estradzie, uśmiechał się i „puszczał oko" do siedzących w pierwszych rzędach foteli, odwracał do orkiestry często wyrażając uznanie muzykom, po czym ze zniewalającym uśmiecham powracał śpiewem do oczarowanej nim publiczności.

Imponując elastyczną techniką, rozległą barwą głosu i wysmakowaniem w ukazywaniu wielorakich odcieni kolorystycznych dziel operowych mistrzów, raczył publiczność ariami (z sopran Martiną Zadro duetami) Leoncavalla, Cilei, Bizeta, Pucciniego i Verdiego.

Szczególnie nagradzany brawami za duet Violetty i Alfreda z „Traviaty" Pucciniego i arię Kalafa - słynne „Nessun dorma", z „Turandota" Pucciniego. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej, którą dyrygował David Gimenez, popisała się tego wieczoru nastrojowością oraz ładnym, precyzyjnym dźwiękiem.

Te przeżycia wpiszą się „złotymi zgłoskami" w historię łańcuckich festiwali!

Koncert Jose Cury śmiało mógł odbyć się w plenerze na tle rozświetlonego nocą zamku w Łańcucie, na czym by jeszcze tylko dodatkowo zyskał. Pogoda by dopisała, w przeciwieństwie do sytuacji sprzed lat gdy to pewnego festiwalowego wieczoru podczas koncertu włoskiej Piccola Orchestra Avion Travel na wewnętrznym dziedzińcu zamkowym, tuż przed północą zaraz po rozpoczęciu się, nieoczekiwanie ulewny deszcz spustoszył pięknie ukwieconą estradę czym zmusił do szybkiej rejterady Włochów i publiczność. Kilka godzin trwało przemieszczanie z dziedzińca do sali balowej ciężkiego wówczas sprzętu telewizyjnego. Ten czas trzeba było wypełnić, skoro na dworze była ulewa. Zaproponowano festiwalowej publiczności nocne zwiedzanie zamku, przymusowe ze względu na okoliczności. Kilku kustoszy oprowadzało zmęczonych melomanów starając się zabawić opowiastkami z dziejów zamku, w błogiej nadziei, że Włosi szybko zainstalują się w sali balowej. W niektórych komnatach zatrzymywano się dłużej, idąc korytarzami umyślnie zwalnialiśmy tempo. Najbardziej utrudzonym pod koniec tej peregrynacji w jednym z ciemniejszych korytarzy wydawało się, że widzą Białą Damę... 

Wracając do tegorocznego festiwalu miejmy „błogą nadzieję", że cudowne koncerty festiwalowe przed zamkiem za rok jednak wrócą.

Ale wspaniały mezzosopran Urszuli Krygier, którego słuchaliśmy przed paroma dniami zabrzmiał na zamku. Jej głos o rozległej skali i delikatnej barwie brzmiał przekonywująco w pieśniach lirycznych Góreckiego, Żeleńskiego, Niewiadomskiego, skomponowanych do wierszy i poematów Konopnickiej, w 180 urodziny poetki, autorkim.in. „Roty". Chwilami dramatyczny, bardzo wycienio-wany, schodzący do niskich i ledwo słyszalnych rejestrów, z niskim, cudownym, ledwo słyszalnym piano, budził szczególny zachwyt w 9 Pieśniach „Jaśkowa dola" Niewiadomskiego. Krygier umiała wirtuozowsko pogodzić formę liryczną i tragiczną w pieśniach do słów Konopnickiej, dość gwałtownie dobywając wysokie i rozedrgane dźwięki by wrażliwie i wysmakowanie doprowadzać całość do stanu takiej ciszy, że również była ona muzyką.

Niedzielny koncert Tria Con Brio Copenhagen, był popisem precyzji i żywiołowości, wyczucie szczególnej stylistyki i rodzaju dziwnej melancholii, pomieszanej z energetyzującym tempem muzyki Haydnai Schu-berta. Ekspresyjna narracja połączona z przejrzystością i zrównoważeniem barw pomiędzy skrzypcami Soo - Jin Hong, wiolonczelą Soo - Kyung Hong i fortepianem Jensa Elvekjaera, sprzyjały rozsmakowaniu się brzmieniem tych instrumentów.

Przed nami jeszcze Berliner Barock Solisten, grupa powstała z filharmoników berlińskich i artystów Sceny Muzyki Dawnej, która wykona Koncerty brandenburskie Bacha. Usłyszymy muzyków Atlantic Opera Orchestra z Portugalii, pod batutą Jose Ferreira Lobo, z mezzosopranistką Sandrą Ferrandez Penalva i pianistą Adriano Jordao. W programie de Falli „Noce w ogrodach Hiszpanii" i „Czarodziejska miłość". Dzieła fortepianowe Mozarta wykona Tomasz lis z Polish Art Philharmonic, pod batutą Mi-chaela Maciaszczyka. Ciekawą propozycją będzie koncert Piotra Barona, utworów z płyt „Wodecki jazz" i „Moniuszko jazz". A jeden z czołowych na świecie kompozytorów muzyki filmowej Rodrigo Leao, poprowadzi na pożegnanie koncert z udziałem orkiestry Filharmonii Podkarpackiej, którym zobrazuje własną twórczość.

Tytuł oryginalny

Na Festiwalu w Łańcucie światowo i kameralnie

Źródło:

Nowiny Gazeta Codzienna nr 102