Zaangażowanie w bieżącą politykę jest dla artystów złudną kompensatą prawdziwej sztuki krytycznej. Polityka tymczasem potrzebuje ich tylko jako celebrytów - pisze Paweł Sztarbowski w Tygodniku Powszechnym.
Niby artysta jest jak każdy inny obywatel. Ma poglądy polityczne, a co za tym idzie - z jednymi politykami może sympatyzować, a innych - mieć w głębokim poważaniu. Przede wszystkim może swoje poglądy głośno wypowiadać. Okazuje się jednak, że artyści, szczególnie ci znani, nie robią tego bezkarnie. Mariaże z aktualną polityką mogą się dla nich skończyć kłopotami zarówno ze strony mecenasa, jak i publiczności. Mecenas daje złoto, mecenas wymaga. Przekonali się o tym aktorzy Teatru Ósmego Dnia, którzy wyrazili poparcie dla działań posła PO Janusza Palikota dotyczących katastrofy smoleńskiej, życząc mu "wytrwałości w zmaganiach z Dulską". Podobnego poparcia udzielili Palikotowi m.in. wokalistka Kora, poeta i malarz Kamil Sipowicz czy pisarz Eustachy Rylski, na których niedługo potem spadły gromkie krytyki. Przeciwnicy Palikota stawali się automatycznie przeciwnikami popierających go artystów, nie pozwalając im na wyrażanie własnych pogl�