„Uciekinierki” w reż. Jerzego Hutka w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Jan Karbowiak w „Rynku Łódzkim”.
Każdy z nas czasami chciałby zostawić całą tę życiową układankę, której stał się cząstką. Po prostu uciec. Zaraz potem przychodzi refleksja: a co, jeśli wpadnę z deszczu pod rynnę? Może bezpieczniej pozostać tam, gdzie jestem? Nie jest najlepiej, ale nie jest też najgorzej. Jakoś to będzie. "Uciekinierki”, najnowszy spektakl Teatru Powszechnego w Łodzi, to historia, której bohaterki nie idą na kompromis ani nie stosują półśrodków…
Pewnego dnia dwie kobiety podejmują decyzję o bezpowrotnym pozostawieniu świata, w którym dotychczas żyły. Starsza jest rezydentką domu opieki Gladiolusy. Młodsza – matką i żoną (choć czuje się bardziej służącą swojej rodziny). Obie czują, że zostały przyszpilone jak motyle, które już nigdy polecą. A one chcą latać, czują potrzebę wolności, która jest silniejsza niż potrzeba zachowawczego świętego spokoju. Uciekają. Spotykają się przy drodze, łapiąc stopa. Tak zaczyna się trudna znajomość, która przeradza się w przyjaźń – pełną wzajemnej ciekawości, wrażliwości na siebie, otwartości, empatii.
Jak to u Francuzów – sztuka jest świetnie napisana. Christophe Duthuron i Pierre Palmade w prostej historii drogi zawarli głębokie przesłanie o człowieku i o kobietach, o naszych lękach, potrzebach, samotności, potrzebie akceptacji, a przede wszystkim o odwadze, aby powiedzieć: „stop, teraz chcę zawalczyć o siebie!”. Cała ta opowieść okraszona jest dowcipem, pewną ironią i poczuciem humoru, który pozbawia tę historię ciężaru smutku, a nadaje mu lekkość i błyskotliwość. Utożsamiamy się z Claude i Margot, bo nie są doskonałe. Uśmiechamy się, bo tylko w ten sposób można przetrawić porcję porażek, których one (i my) mamy na co dzień w nadmiarze.
Świetnym pomysłem scenograficznym są walizki, które symbolicznie pełnią wiele funkcji. Nie przekonuje mnie reżyseria Jerzego Hutka – na czym polegał jego wkład w tę inscenizację? Za to aktorki są świetne. Duet Beata Ziejka i Barbara Szcześniak doskonale buduje narrację, napięcie, opowiada historię. Przemierzamy z aktorkami nimi meandry – te dosłowne i mentalne.
„Uciekinierki” to jedna z tych komedii, które mówią o najtrudniejszych sprawach, ale nie wpędzają nas w depresję. Wręcz przeciwnie – budzą do działania, dają energię i motywację. Budzą nasz apetyt na życie. Zatem na początek – ucieknijmy z domu do teatru. A co będzie dalej, się okaże…