EN

7.07.2021, 14:17 Wersja do druku

„Morze ciche, nie jest jednak tak ciche, jakby mogłoby się wydawać”

"Morze ciche" w reż. Łukasza Zaleskiego z Teatru Nowego z Zabrza na X Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Karuzela NATURATYKA w Łodzi. Pisze Klaudia Stępień-Kowalik.

Paweł Janicki / mat. teatru

Morze ciche jest jednym z tych spektakli, które na długo pozostaną w pamięci widzów. Twórcy wzięli na warsztat mające zaledwie 80 stron dzieło Morze ciche autorstwa Vana Haele Jeroene. Sztuka Łukasza Zalewskiego bawi, smuci, a przede wszystkim uczy nie tylko najmłodszych widzów, ale i dorosłych, w jaki sposób powinni akceptować wady i zalety, rozumieć własne potrzeby.

Emilio – główny bohater spektaklu – to dorastający chłopiec pochodzący z Katalonii, którego największym zmartwieniem jest brak swobodnego kontaktu z otoczeniem z powodu wrodzonej głuchoty. Niepełnosprawność uniemożliwia mu nawiązanie bliższych znajomości, ponieważ każda nowo poznana osoba spogląda na niego w kontekście uprzedzeń i stereotypów narosłych wokół osób z niepełnosprawnościami. Ludzie nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, jak bardzo ich działania wpływają na samopoczucie Emilio, który boryka się z frustracją i stopniową utratą pewności siebie. Początkowo dorastanie nastolatka jest podporządkowane chęci udowodnienia rówieśnikom własnej wartości. Postawa chłopca zmienia się jednak pod wpływem znajomości z właścicielem sklepu ze słodyczami – Javierem, który zachęca go do nieustannego odkrywania i poznawania pięknych aspektów rzeczywistości. Dzięki obecności mężczyzny chłopiec akceptuje własną chorobę, a zachęcony do otwarcia się na innych próbuje przełożyć drzemiące w nim emocje i uczucia na gesty, które kieruje do swych kolejnych rozmówców, w tym Seniory Anny, która staje się dla niego ważną osobą w chwili śmierci Javiera. W pamięci Emilio pozostaje jedno unikatowe wspomnienie o przyjacielu, które jest związane z tytułowym morzem – cichym, mokrym, a zarazem żywym od obecności mew i innych morskich stworzeń.


Paweł Janicki / mat. teatru

Spektakl został podzielony na kilkanaście rozdziałów – Nurkowanie, Budzik, 10 lat później…, Sklep z cukierkami, Szum, Naprawiacz, Szpital, Seniora Anna, Stary dom, Znowu szpital, Cichsze morze, Nauka mówienia, Lato, Plaża. Tytuły każdego z nich wyświetlano zarówno na górze sceny, jak i na rozłożonym materiale przypominającym maszt, na którym wyświetlano również pozostałe projekcje, w tym morze. W każdej ze scen zagrały trzy aktorki: Anna Konieczna, Danuta Lewandowska i Joanna Romaniak, które wcielały się naprzemiennie w role narratorek i głównych bohaterów. Bardzo mocnym atutem przedstawienia okazało się bowiem wykorzystanie języka migowego, który stanowił dopełnienie słowa mówionego. Z perspektywy osób słyszących można było go uznać za interesujący element ruchu scenicznego, urozmaicający grę aktorek, którą docenili widzowie i krytycy. Morze ciche otrzymało śląską Złotą Maskę w kategorii „Najlepszy spektakl dla dzieci i młodzieży” w 2019 roku, jedna z aktorek – Anna Konieczna (wcielająca się w rolę Emilio) – zdobyła główną nagrodę aktorską na Festiwalu Małych Prapremier w Wałbrzychu, natomiast śląski oddział ZASP wręczył całej obsadzie nagrodę im. Leny Starke.

Zaproponowane przez Łukasza Zalewskiego widowisko było fascynującym doświadczeniem zmysłowym, z jakim przyszło mi się zmierzyć podczas tegorocznej Teatralnej Karuzeli. Skierowane do dzieci słyszących i niesłyszącym, a grane w języku mówionym i migowym, uświadomiło mi, jak bardzo teatr dostosowuje się do potrzeb odbiorców i umożliwia im przeżycie nowych, nieznanych emocji, czy to w formie hałaśliwych, niemal nieznośnych dźwięków, kolorowych, kiczowatych, przykuwających uwagę kostiumów aktorów, czy wyrazistych zapachów, dzięki którym osoby słyszące i niesłyszące mogły poznać daną barwę, uczucie, bądź słowo. Dzięki rozsypywanym produktom spożywczym (cynamonowi, cukrowi), rozlanej wodzie i dźwiękom, wydobywającym się z instrumentów muzycznych, spektakl przypominał również beztroską zabawę, której widzowie byli bezpośrednimi świadkami. Rezygnacja z czwartej ściany, będącej symboliczną granicą między aktorkami a widzami, stanowiła interesujący, aczkolwiek odważny krok ze strony autorów. Mam tu na myśli m.in. wyjście poza obręb sceny, zmianę kostiumów na oczach widzów, a także zwrócenie się do obsługi technicznej o zmianę oświetlenia. Zdynamizowany proces twórczy, rozgrywający się przed widzami, poddawał się ich odczuciom i wrażeniom, był również atrakcyjny pod tym względem, że najmłodsza część widowni mogła zapoznać się ze specyfiką pracy aktorów i funkcjonowaniem teatru na co dzień.

Opowieść o małym chłopcu, który przygląda się sobie, swoim emocjom i potrzebom stała się jedynie pretekstem do nakreślenia skomplikowanej ludzkiej osobowości, która w obliczu własnych niedoskonałości polega na sobie i swoich spostrzeżeniach. Morze ciche nie jest z pewnością dla każdego widza, gdyż pod warstwą rozsypanego w powietrzu confetti, zabawnych dialogów i kolorowych rekwizytów (parasolki, rafa koralowa) kryje się przejmująca historia, która z pewnością wzbudzi w odbiorcy liczne refleksje.

Źródło:

Materiał nadesłany