„Mój cień jest różowy” wg Scotta Stuarta w reż. Bartosza Kurowskiego w Teatrze Pinokio w Łodzi. Pisze Agnieszka Kowarska na blogu Kulturalnie24.
Najnowsza inscenizacja Teatru Pinokio w Łodzi zaskoczyła mnie nie tylko wagą poruszonego tematu, ale i subtelnością formy.
Spektakl „Mój cień jest różowy” w reżyserii Bartosza Kurowskiego, którego premierowy pokaz odbył się 12 lutego, oparty został na picturebooku Scotta Stuarta pod tym samym tytułem. Jest to naprawdę bardzo poruszająca, skłaniająca do głębokiej refleksji opowieść o małym Chłopcu z Różowym Cieniem, który mimo starań Chłopca nie chce zmienić koloru i o jego pełnej emocji wyprawie do szkoły w spódniczce. Ale jest to też opowieść o Ojcu, który pomimo popełnianych błędów, pokazuje, co to znaczy naprawdę wspierać swoje dziecko w jego wyborach i w każdej sytuacji.
Przyznam, że odwaga twórców spektaklu zaimponowała mi. Po pierwsze dlatego, że żyjemy w dziwnych czasach, w których zbyt łatwo i na dodatek bezrefleksyjnie ulegamy skrajnym osądom, przesądom i stereotypom. Po drugie - bo media elektroniczne zdążyły już przyzwyczaić odbiorcę do powierzchownego traktowania zjawisk społecznych i wynikających z nich problemów a spychanie na margines cierpienia jest przecież łatwe. Szczególnie wtedy, kiedy tego cierpienia po prostu się nie dostrzega lub kiedy dostrzeżenie go wymaga czasu i wysiłku. No i najważniejsze – po trzecie - nam dorosłym wydaje się, że poważne tragedie przeżywamy my a nie dzieci, których problemy to jedynie mrzonki, przejaw nudy i lenistwa. Nic bardziej mylnego.
Twórcy spektaklu zatem - moim zdaniem - odważnie, bo jednoznacznie, lecz z ogromną wrażliwością pokazali, że tu nie chodzi o telewizyjne ideologie i opowiedzenie się za którąkolwiek z nich, ale o zwrócenie uwagi na realne cierpienie i walkę jaką toczy często właśnie dziecko z samym sobą, by zasłużyć na miłość i uznanie rodzica. No, ale czy o to chodzi w odpowiedzialnym rodzicielstwie, żeby oczekiwać od dziecka, że będzie takie, jakie chcielibyśmy aby było? Kontekst opowieści wychodzi zdecydowanie dalej poza problem płciowości, który tu przede wszystkim został poruszony. Postrzegam przekaz jaki niesie ze sobą realizacja Pinokia jako uniwersalny, dotyczący poczucia obcości w ogóle, obcości pojawiającej się nawet tam, gdzie po prostu nie powinna się pojawiać, czyli w relacji dziecko-rodzic-świat.
Piękna to była opowieść, opowiedziana w pięknej scenografii Klaudii Laszczyk i pięknie zagrana przez naprawdę utalentowanych - i rozśpiewanych - aktorów Teatru Pinokio. Szczególnie bardzo spodobał mi się Łukasz Bzura jako Ojciec i Piotr Pasek jako Różowy Cień, czyli cień Chłopca granego przez Łukasza Batko. Bardzo wzruszająca była scena tańca-walki Chłopca i Różowego Cienia. Piotr Pasek ma to „coś” co przykuwa uwagę widza i po prostu talent. Zagrał z dużą wrażliwością, wiarygodnie i bez przesady. Myślę, że drzemie w nim potencjał, który dobrze ukierunkowany jeszcze nieraz ucieszy publiczność. Wzruszającym momentem była również scena, w której Ojciec (Łukasz Bzura) przeprasza swojego syna za brak wrażliwości i rodzicielskie niedopatrzenie. Piękna była scena w szkole i świetne „wejścia” mieli Przodkowie, którzy jednocześnie stanowili element scenografii (zostali pokazani jako portrety z ruchomymi elementami). Stanowili też w pewnym sensie element humorystyczny, który nadawał lekkości realizacji, stanowiąc przeciwwagę dla poruszanego problemu, ale i dopełniając przekaz. Brawa za świetną grę dla Małgorzaty Krawczenko, Hanny Matusiak, Natalii Wieciech i Krzysztofa Ciesielskiego. Takiej lekkości dodawały również wejścia Niebieskiego Cienia granego przez Piotra Osaka.
Na pewno dużym plusem spektaklu jest muzyka Łukasza Damrycha. Świetnie buduje nastrój i daje przestrzeń, w której toczy się emocjonalna walka Chłopca z Różowym Cieniem. Nie bez znaczenia jest też dobrze skomponowany ruch sceniczny. Szymon Michlewicz-Sowa połączył elementy tańca nowoczesnego i akrobatyki mając do dyspozycji niewielką w sumie przestrzeń sceny. Ta koncepcja nadała inscenizacji dynamiki, przy jednoczesnym zachowaniu pełnej precyzji wykonania. Brawo!
Zachęcam do obejrzenia spektaklu. A zachęcam do tego szczególnie rodziców, którzy "wiedząc lepiej" zazwyczaj nie dostrzegają tego, co tak naprawdę czuje ich dziecko. Być może walczy z własnym cieniem o miłość i akceptację u mamy lub taty? No właśnie...