EN

25.06.2024, 17:59 Wersja do druku

Metoda na serce. Śledztwo

„Metoda na serce. Śledztwo” Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego w reż. współautorki w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.

fot. Bartek Warzecha / mat. teatru

Największe kontrowersje wywołał wypełniający większość 1. aktu film, w kuluarach podczas antraktu słyszało się pytania, czy w ogóle możemy mówić o „spektaklu”. Zapewniam – możemy, choć uważam, że reżyserzy teatralni zbyt często i najczęściej niepotrzebnie sięgają po kamerę, to w tym przypadku użycie taśmy filmowej miało pełne uzasadnienie.

Spektakl powstał na podstawie śledztwa i reportażu Mirosława Wlekłego o parze oszustów, Agacie (Aleksandra Bożek) i Janie (Grzegorz Falkowski), ex-księdzu, których manipulacje i oszustwa – mówiąc najkrócej – przez długi czas pozostawały przeźroczyste dla wymiaru sprawiedliwości. Oglądamy więc całkiem wciągającą historię kryminalną, ale i obyczajową – spektakl zaczyna się od sceny „owijania” kolejnej ofiary, Justyny (Karolina Adamczyk), z którą Agata wchodzi w relację lesbijską, co zostało dość zresztą niemetaforycznie pokazane.

Mam drobne uwagi – scena z kajakiem wydała mi się zbędna, a raczej oczami wyobraźni widziałem, jak Grzegorz Artman tenże pojazd z rąk niechcący wypuszcza, łamiąc nogi części pierwszego rzędu, w tym mnie; rozmowa w podcaście z profesorem (Julian Świeżewski) wydała mi się wskazówką, co o obejrzanej historii sądzić (wolę sam sądzić), no i może Potwór Firana był za bardzo z innego świata (no był), ale w sumie – ten znakomicie zagrany, mocny spektakl oglądało się bardzo dobrze, choć nie bez pewnego rodzaju niepokoju.

Rzecz bowiem dotyczy absolutnie każdego – jest bowiem o tym, że nie wszyscy wokół nas są tymi, za których się podają; o tym, jak łatwo ulegamy manipulacjom i poddajemy się uzależnieniom, i o tym, z jak dziecięcą łatwością pozwalamy się krzywdzić – z dobroci serca, z naiwności, z głupoty, czy – z powodu rozmaitych własnych słabości.

Źródło:

www.rafalturow.ski/teatr

Link do źródła