„Antonówki” na podstawie dramatów i opowiadań Antona Czechowa, w reżyserii Janusza Opryńskiego, w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Pisze Paweł Kluszczyński w Nowej Sile Krytycznej.
Dziś mówi się tak dużo o prawach kobiet, krytykuje się mansplaining, a tu nadal na naszym teatralnym podwórku powstają takie premiery, jak „Antonówki”. Janusz Opryński przygotował w Opolu spektakl wybitnie mizoginiczny, w którym to w starym stylu mężczyźni objaśniają świat, kobiety mają być posłuszne, a aktorki świecić nagością.
To, co udało się reżyserowi, to zbudować w ogromnej przestrzeni wrażenie intymności. Teatr im. Jana Kochanowskiego to jedna z większych scen w kraju, a w „Antonówkach” tego nie czuć. Katarzyna Stochalska przeniosła dekoracje w głąb sceny, mimo to silnie rezonuje ona z widownią, nawet z oddalonych rzędów. Podobnie jest z kojącą muzyką Wojtka Mazolewskiego, która podbija kameralną atmosferę.
Reżyser adaptując książkę Sylwii Frołow „Antonówki. Kobiety i Czechow” i łącząc ją z twórczością jej bohatera, położył akcenty na męskich postaciach. Można powiedzieć, że taki był styl pisania Antona Czechowa, jednak to, co dzieje się dziś na świecie wymaga od mężczyzn, ale i od teatru, większego szacunku względem płci przeciwnej. Aktorki zmieniają kostiumy, rozbierając się do bielizny, stojąc na froncie sceny, podczas gdy panowie przebierają się w kulisie. Czyż to nie najgorszy wyraz seksizmu twórców, którzy tyle mówią o tym, że zrobili przedstawienie feministyczne? Przecież to utwierdzanie widza w przekonaniu, że przychodząc do teatru, napatrzy się do woli na ładne damskie „ciałka”. Żal tylko aktorek.
Akcja snuje się niespiesznie, fragmenty utworów Czechowa są wymieszane bez wyraźnego porządku, przedstawieniu brakuje linii dramaturgicznej, nie wiadomo ku jakiej poincie prowadzi. Co prawda, gdy wchodzimy w świat „Mewy”, „Płatonowa”, czy „Wiśniowego sadu” na scenografii zostaje wyświetlony tytuł dramatu, ale czy osoba niebędąca na bieżąco z literaturą rosyjskiego dramatopisarza i książką Frołow, będzie w stanie nadążyć za zmianami sytuacji? Czyż teatru nie robi się dla każdego, a nie tylko dla grupy erudytów? Potencjał tematu został zmarnowany, zapał zespołu rozszedł się w tumanach teatralnego kurzu. Szkoda.
Paweł Kluszczyński – rzemieślnik kultury, z wykształcenia technolog chemik, z pasji autor recenzji, felietonów, dramatów, poezji, bajek, bloga ijestemspelniony.pl; zawodowo od zawsze związany z teatrem, finalista VII i IX Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych, członek Komisji Artystycznej 28. Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.