"Madagaskar" Magdaleny Drab w reż. Gosi Dębskiej w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Towarzystwo mamy na Madagaskarze bardzo zacne – od Ludwika Zamenhofa przez Stanisława Lema po Juliana Tuwima i Helenę Rubinstein, a nad wszystkimi czuwa pramatka Ewa (ździebko autoironiczna rola Gołdy Tencer). Cóż tam porabiają? Ano, w pewien metaforyczny sposób, ale jednak zostali tam zesłani jako ci niepotrzebni, ci groźni, ci wywołujący dyskomfort, słowem – ci inni. Ten pomysł stworzenia odległego getta był przecież nie aż tak daleki od realizacji, w każdym razie wyszedł poza słowa… Tak właśnie było w roku 1936. Co dziś o tej utopii sądzić? A może ta perspektywa, to ćwiczenie intelektualne jest jednak zupełnie wciągające – otóż wyobraźmy sobie, że mamy ową kolonię, i co teraz?
Przedstawienie jest tak energetyczne, że dosłownie rozsadza maleńką scenę na Senatorskiej, to zdecydowanie spektakl na scenę dużą, gdzie nie tylko scenografia i choreografia, ale i aktorzy mieliby więcej – naprawdę tu potrzebnej - przestrzeni (Madagaskar jest ogromny, byłem, jest tam bardzo fajnie). Choć - z drugiej strony – ta duszność, to ściśnięcie, ta niemożność ucieczki JEST jednym z bohaterów tej opowieści.
Rzecz jest olśniewająca, błyskotliwa, mądra i wyśmienicie zagrana, proszę koniecznie obejrzeć i nie przegapić monologu Juliana Tuwima (świetny Mateusz Trzmiel) czy - cudownej rozmowy dwóch Helen ( Helena Radzikowska i Paulina Moś)
Aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z debiutem reżyserki, znakomita robota.