EN

26.06.2024, 11:37 Wersja do druku

Ludzkie muzeum

„Przemiana" w reż. Oliviera Frlijicia z Lietuvos Nacionalinis Dramos Teatra (Wilno, Litwa). Pisze Zofia Kowalska w „Gazecie Festiwalowej".

fot. D. Matveyev

Na scenę wchodzi naga aktorka, Aistė Zabotkaitė, i przedstawia się jako Oliver Frljić. Narzeka na fakt, że w Polsce dostęp do narkotyków jest utrudniony. Zapowiada, że to, co za chwilę zobaczymy, jest wytworem zupełnie trzeźwej wyobraźni reżysera. Spektakl będzie przypominał najgorszy koszmar senny.

Przemiana to przedstawienie na wskroś pesymistyczne. Historia Gregora Samsy, który pewnego ranka budzi się w ciele robaka, jest bodźcem do rozważań o granicach pomiędzy tym, co ludzkie i nie-ludzkie. W obliczu widma wojny nuklearnej, katastrofy klima- tycznej i obecnych konfliktów zbrojnych Frljić poddaje ten hierarchiczny podział w wątpliwość, oskarżając ludzkość o czynienie zła i niesprawiedliwe przypisywanie nie-ludziom negatywnych cech. Kafkowski karaluch to dla Frljicia pojemna metafora mieszcząca w sobie każdego Innego, zarówno tego zwierzęcego, jak i tego ludzkiego, chociażby – nienormatywnego.

Sceny bezpośrednio zaczerpnięte z tekstu Kafki przeplatają się z etiudami o katastroficznym wydźwięku. Mają one silnie choreograficzną strukturę, nie ma tutaj klasycznego postaciowania. Spektakl ma szybki, odpowiadający pędowi współczesności rytm, ale są w nim także przestrzenie na oddechy. Takim momentem jest na przykład scena, w której na deski teatru wkracza pies. Aktorki i aktorzy są ciasno stłoczeni w przezroczystych prostopadłościennych konstrukcjach, a husky przechadza się, jak gdyby podziwiał ich w muzeum. W tle leci opowieść-fantazja o wyginięciu gatunku ludzkiego i o wolności, jakiej mogłyby doświadczyć zwierzęta, gdyby nas nie było.
Ostatnia sekwencja to przejmujący koncert. Na ekranie wyświetlone są plastikowe karaluchy siedzące na teatralnej widowni. To porównanie powinno razić, ale po całym spektaklu wydaje się dziwnie nobilitujące.

Źródło:

Materiał nadesłany