Logo
Recenzje

Literacki stand-up

9.06.2025, 14:20 Wersja do druku

„Pamiętniki niecnotnego Zagłoby” wg scenar. i w reż. Marka Sadowskiego w Teatrze Gdynia Główna. Pisze Beata Baczyńska w „Gazecie Świętojańskiej”.

fot. mat. teatru

Marek Sadowski sięgnął po dzieła klasyków literatury polskiej, aby stworzyć przedstawienie teatralne, które w zapowiedzi repertuarowej określono jako teatralną bajaderkę. Wykorzystał fragmenty utworów Mikołaja Reja, Andrzeja Morsztyna, Aleksandra Fredry, Piotra Skargi, Stanisława Wyspiańskiego, Jana Chryzostoma Paska czy Henryka Sienkiewicza. Mieszanka, która z tych tekstów powstała, nie stała się fabularną całością, a raczej przypomina stand-up. Użycie postaci Onufrego Zagłoby, którego nazwisko pojawia się w tytule przedstawienia, w zamierzeniu miało chyba jakoś łączyć poszczególne sceny, ale trudno zauważyć ten związek.

Wybór fragmentów tworzących scenariusz nie jest dla mnie do końca spójny, choć sugerując się tytułem wnioskuję, że miały to być teksty zabawne, a nawet rubaszne, jakie spodziewalibyśmy się usłyszeć z ust jowialnego bohatera Sienkiewiczowskiej trylogii. Jan Onufry to bowiem dowcipny bajarz, przebiegły, a jednocześnie rozumny, który sprytnym fortelem nieraz z opresji siebie i przyjaciół ratował. Spektakl rozpoczyna właśnie Zagłoba (Mieszko Wierciński) wspominający młode lata i wprowadzający nas w świat młodzieńczych porywów serca i namiętności, które zdobywają przychylność panny (Marta Jaszewska), ale też niezadowolenie jej ojca (Błażej Tachasiuk). Potem aktorzy wcielają się w kolejne postaci, m.in. Cześnika Raptusiewicza i Dyndalskiego w najsłynniejszej scenie pisania listu, Pana, Wójta (a właściwie Wójtową, która mówi charakterystycznym tonem głosu i nosi na szyi czerwone korale) i Plebana w nieco uwspółcześnionej przez autora scenariusza Marka Sadowskiego „Krótkiej rozmowie między trzema osobami” Mikołaja Reja czy Poetę, Rachelę i Czepca z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego.

Scenki są mniej lub bardziej zabawne. Zdarzają się też próby podjęcia nieco poważniejszej refleksji nad Polską, ale nadal w kabaretowej formie, na przykład piosenki „To jest Polska” wykonywanej przez Błażeja Tachasiuka, który akompaniuje sobie na otamatone, czyli wydającym zabawne dźwięki elektronicznym syntezatorze przypominającym wesołą nutkę. Piosenki wykonywane przez aktorów współgrają z tekstami, czasem je uzupełniają jak biesiadne rytmy przy scenie z „Wesela” albo stanowią samodzielną scenę.  Wzbogacenie spektaklu o piosenki jest zawsze cenne, szczególnie gdy wykonawcy potrafią śpiewać. Aktorzy starają się być przekonujący w swoich kolejnych wcieleniach, ale duża ilość tekstu w połączeniu z niewielką ilością i prostotą ruchu scenicznego nie porywa. Problemem jest także bardzo szybkie tempo mówienia, co nieco utrudnia podawanie tekstu. Choć muszę przyznać, że artykulacyjnie jest dobrze.

Tradycyjnie przedstawienia w Teatrze Gdynia Główna nie skupiają się na scenografii, kostiumach czy rekwizytach. Pojedyncze przedmioty pozwalają uruchomić wyobraźnię i w nieograniczony sposób tworzyć przestrzenie i kreować bohaterów. Tym razem również było skromnie. Aktorzy we współczesnych strojach korzystali z niewielu rekwizytów – drewnianego miecza, rogu do picia trunków, czerwonych korali, głowy kartonowego jednorożca, trzech krzeseł. Tym razem było chyba zbyt ascetycznie.

Może warto czasem odkurzyć klasykę, odświeżyć i spróbować pokazać ją w innej, niekoniecznie koturnowej formie. Publiczności chyba ten sposób przypadł do gustu, bo każdą kolejną scenę nagradzali nie tylko oklaskami, ale także salwami śmiechu. Twórca scenariusza i reżyser Marek Sadowski ma sporą grupę admiratorów swojej twórczości i myślę, że będą zadowoleni z wizyty w Teatrze Gdynia Główna. 

Tytuł oryginalny

Literacki stand-up

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła

Autor:

Beata Baczyńska

Data publikacji oryginału:

07.06.2025

Sprawdź także