Nie każde oskarżenie staje się wielkim medialnym tematem. Ale studentki czy aktorki decydujące się na #MeToo nie widzą innego wyjścia. Czy po lockdownie wrócimy do innych teatrów? Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Polski teatr żyje dziś #MeToo, a nie tylko pandemią i zamkniętymi widowniami. Ostatnie lata przyniosły - wiem, że użyję pasującej tu akurat dziennikarskiej kalki - „przełamanie milczenia”. Ale ostatnie miesiące przynoszą wręcz lawinę.
Skrywane latami sprawy mają dziś nazwiska
Profesor odsunięty od zajęć za molestowanie i mobbing w warszawskiej Akademii Teatralnej; molestowanie seksualne w Teatrze Bagatela i dyrektor zatrzymany przez policję (dostał zarzuty); prokuratura badająca sprawę opisanej przez wiele kobiet przemocy – również seksualnej – w Teatrze Gardzienice; reżyser odsunięty od studentów na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu; historia łapiącej studentów za krocza wykładowczyni wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie.