EN

5.10.2018 Wersja do druku

Kwestia instytucjonalnej równości

Teatry instytucjonalne wciąż dysponują największymi budżetami na tworzenie spektakli, zapewniają też twórcom bezpieczne i komfortowe warunki pracy, wreszcie utrzymują zespoły aktorskie. Ceną jest jednak wpisanie się w istniejący system produkcji i - co się z tym wiąże - uznanie obowiązujących w teatrach relacji - pisze Piotr Morawski w miesięczniku Dialog.

"W teatrze najgorsze jest to, że mówisz ze sceny o równości, a masz nierówność" 1 - mówił Katarzynie Niedurny Krzysztof Zarzecki. I opowiadał o nierówności na przykładzie poznańskiego Teatru Polskiego, gdzie jest super budynek, fajny dyrektor, lecz tam, gdzie pracują techniczni - "widzisz dziewiętnasty wiek i szukasz między nimi Oliviera Twista". Aktor mówił to wszystko w odpowiedzi na pytanie, czy możliwe jest powstanie jednego związku zawodowego, który łączyłby pracowników administracji, technikę, aktorów i reżyserów. No więc jest to niemożliwe. Różne są interesy rozmaitych grup pracowniczych, co jest akurat zrozumiałe. Interesy te jednak - to wniosek z wypowiedzi Zarzeckiego - wynikają z istniejącej w instytucji silnej struktury hierarchicznej, która różnice te ugruntowuje, lecz także w znakomitej mierze wytwarza. Na górze blichtr - opisuje Zarzecki - a na dole piwnice nieodmalowywane od kilkudziesięciu lat, "każda instytucja jest hiera

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kwestia instytucjonalnej równości

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog nr 9 online

Autor:

Piotr Morawski

Data:

05.10.2018