EN

28.12.2017 Wersja do druku

Krzysztof Zarzecki: System, fuksówki, instytucje

Aktorów jest o wiele więcej, ale mają mniej głosu. W teatrze najgorsze jest to, że mówisz ze sceny o równości, a masz nierówność - mówi Krzysztof Zarzecki w dwutygodniku.com.

KATARZYNA NIEDURNY: Czy zdarzyło ci się kiedyś odrzucić rolę? KRZYSZTOF ZARZECKI: Zdarzało mi się odrzucać różne projekty, ale też zdarzało się, że to reżyserzy mnie odrzucali: Konstantin Bogomołow wyrzucił mnie z obsady na trzy dni przed premierą "Płatonowa". Jednak między mną a reżyserami, z którymi stale współpracuję, jest absolutne zaufanie. Oni szanują różne moje wady, ale też wiedzą, co mogę wnieść do spektaklu. Zawsze współpraca między nami jest partnerska. Chociaż oczywiście inaczej pracuje się z Wiktorem Rubinem, a inaczej z Michałem Borczuchem, z którym wspólnie pisze się część tekstu i wymyśla spektakl. Nie lubię reżyserów, którzy przywiązują się do swojej autorytarnej funkcji. Jak wygląda twoja praca nad rolą? - Wszyscy mówią mi, że gram zawsze tak samo, więc w zasadzie nie pracuję nad rolą, tylko jestem. Nie mówię monologów, tylko myśli. Staram się do ostatniej chwili nie znać tekstu na pamięć, czym

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

System, fuksówki, instytucje

Źródło:

Materiał nadesłany

www. dwutygodnik.com nr

Autor:

Katarzyna Niedurny

Data:

28.12.2017