"Kumulacja, czyli pieniądze to nie wszystko" Flavii Coste w reż. Tomasza Sapryka w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Mam kłopot, bo – z jednej strony spędziłem w teatrze zupełnie miły wieczór, a z drugiej – ten tekst jest… cóż, trochę hucpą. Mamy do czynienia bowiem z komedią udającą moralitet, albo odwrotnie, napisaną w taki sposób, żeby mniej wymagający widzowie wyszli rozbawieni z teatru z odczuciem, że „zobaczyli coś wartościowego”. Podobnych tekstów pisze się dziesiątki, bo i teatrów dających tego rodzaju repertuar jest bez liku, a i widzowie – jak się niekiedy uważa - pragną przede wszystkim obejrzeć coś „lekkiego”, a jednocześnie „niegłupiego”. Jest popyt, jest i podaż.
Oto mamy młode małżeństwo, jego mamusię i ich przyjaciela. On – ambitny architekt, na talencie którego świat się jeszcze nie poznał, ona – nauczycielka, może biedy nie klepią, ale na zbyt wiele ich nie stać, do tego właśnie urodziło im się dziecko. Organizują kolację, na której młody tata postanawia się z najbliższymi podzielić nowiną – otóż wygrał w lotka znaczną kwotę. Naprawdę znaczną. I postanawia tych pieniędzy nie odebrać.
Od razu mówię – jego decyzja nie zostanie zrozumiana. Uprzedzam, w którymś momencie robi się naprawdę grubo, bo - i jak to bywa w komediach tego typu – poznamy oblicze naszych najbliższych, o którym nam się nie śniło. Właśnie – ile wiemy o naszych najbliższych? I czy na pewno chcemy wiedzieć wszystko?
Izabela Dąbrowska w roli mamusi cudownie zabawna (i doskonale wiedząca, gdzie leży granica znęcania się nad swoją postacią), także dobre – i JEDNAK niełatwe role – Marcina Bosaka, Marii Dębskiej i Michała Meyera.