"Koniec z Eddym" Édouarda Louisa w reż. Anny Smolar w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Katarzyna Flader-Rzeszowska w Teatrze.
W prostym układzie rodzinnym, gdzie mężczyzna pracuje, pije wódkę i czasem daje sobie po razie z kolegami, kobieta zaś opiekuje się dziećmi i zajmuje się domem, wszystko powinno być proste. Chłopiec ma być twardy i wysportowany, dziewczyna zaradna i wygadana. Eddy, bohater autobiograficznej książki Édouarda Louisa, która stalą się podstawą scenariusza spektaklu Anny Smolar, jak typowy chłopiec ma grać w piłkę nożną, chodzić na dyskoteki i podrywać dziewczyny. Po prostu być „normalnym". A co, jeśli ani futbol, ani dziewczyny nie wywołują w nim silnych uczuć? Musi udawać. Inaczej będzie ciotą, pedziem, fujarą. Choć od początku czuje swoją inność, stara się spełniać oczekiwania bliskich. Zdradza go jednak ciało: zbyt delikatne ruchy, zniewieściałe gesty, niemęski głos.
Smolar w spektaklu Koniec z Eddym pokazała za Louisem problem wykluczenia na wielu płaszczyznach. Eddy jest nie tylko homoseksualistą odrzucanym przez lokalną społeczność i bliskich, ale także dzieciakiem z biednej, niewykształconej rodziny, mieszkającym w małym miasteczku, skazanym na powielanie beznadziejnego wzorca (bieda uczy wstydu i pogardy do siebie), jego ciało i wrażliwość odsłaniają społeczne niedopasowanie. Widać je też w kostiumie. Tylko Eddy nie nosi watowanego stroju, który powiększa ramiona i tworzy garb na plecach. Matka, ojciec, siostra, ciotki, nauczyciele, szkolni oprawcy są obciążeni społecznymi patologiami i wepchnięci w narzucone od pokoleń ramy. To samo sugeruje dekoracja: szare, kojarzące się z cmentarną płytą albo betonem blokowisk ściany oraz ciężko opadający podwieszany sufit, który ogranicza przestrzeń, uświadamiają, jak trudno wyrwać się z tej matni.
Eddy - wbrew determinującym jego życie czynnikom - uwolni się jednak od społecznych uwarunkowań. By żyć własnym życiem i akceptować swoje ciało, przyjmuje inne imię i nazwisko. Staje się Édouardem Louisem, a dzięki napisaniu książki o sobie oswaja zmory przeszłości. Reżyserka wprowadziła na scenę dwoje aktorów odgrywających tytułową postać. Eddy'ego gra Daniel Dobosz, Édouarda - Sonia Roszczuk. Eddy jest zagubiony, gra nie swoją rolę, pręży muskuły, tańczy w rytm prostackiego dicho, naśladuje nieudolnie gesty twardziela, Édouard nie musi już udawać. Delikatność, zniewieścienie są jego integralną częścią.
W spektaklu Smolar, hybrydycznym, bo polepionym z różnych gatunków i skonstruowanym z nierównych jakościowo scen, często dochodzi do załamania napięcia dramaturgicznego. Jedne sceny przyciągają swoim ładunkiem emocjonalnym i intensywnością gry, inne nużą brakiem kontaktu z widzem, nazbyt prywatnym sposobem komunikowania, rozwleczoną narracją. Tu czas płynie wolno, niemal jak w małych prowincjonalnych miasteczkach. Niewątpliwie jednak spektakl stawia ważne pytanie, czy da się uciec od oczekiwań innych. I nie chodzi tylko o rodzinę Eddy'ego, ale także o dziennikarzy prowadzących autorskie wieczorki czy snobistycznych znajomych Édouarda, którzy spędzają czas w drogich restauracjach. Co znaczy spełniać czyjeś oczekiwania, tłumaczy na własnym przykładzie Robert Wasiewicz grający ojca. Wychodząc z roli po jednej z najbardziej przejmujących scen (sadystyczne walenie o podłogę reklamówką pełną kociąt), zwraca się wprost do widzów. Wbrew fizycznym warunkom dostał do zagrania rolę macho, silnego, opresyjnego ojca. Musiał wcielić go w swoje homoseksualne ciało, obdarzyć jakąś empatią. A przecież każda rola pozostawia ślad, tworzy archiwum ciała, wpływa na kolejne role, spotyka się z oczekiwaniami widzów, ale i samego aktora. Ja też przyszłam na spektakl Smolar - reżyserki Henrietty Lacks czy Kilku obcych słów po polsku - z wyobrażeniami, które nie zostały do końca spełnione.
Édouard wyzwala się z więzienia pseudoheteroseksualnego ciała, ale nie uwolni się od rodzinnych więzów. Wyjący z bólu po urazie kręgosłupa ojciec towarzyszy mu w różnych scenach życia, jest cieniem, który nie opuszcza syna, magnesem, który wciąż do siebie przyciąga, choć odpycha. O ile Eddy nie wiedział, jak z tym żyć, Édouard rozumie, że to jego przeszłość. Jak bardzo daleko byś uciekał, wraca.