EN

7.08.2024, 15:42 Wersja do druku

Iwo Pawłowski. Pożegnanie (14.10.1972-18.07.2024)

Poznałem Iwa Pawłowskiego pod koniec 2004 roku, przez Zdzisława Bene Rychtera. O ile pamiętam – spotkaliśmy się i poznaliśmy na promocji którejś z książek Macieja Łuczaka. Iwo był niskorosły i właśnie wtedy, gdy miałem okazję go poznać odnalazł swoją życiową drogę, czyli aktorstwo (debiutował na ekranie jako Napoleon w programie telewizyjnym „Ogród sztuk”). Pisze Rafał Dajbor.

fot. mat. Filmu Polskiego

Był wówczas krótko po dwóch premierach: filmu Jerzego Gruzy „Yyyreek. Kosmiczna nominacja”, w którym zagrał kosmitę Ufola oraz przedstawienia „Salome” Richarda Straussa w reżyserii Martina Otavy w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie, który to spektakl wywołał nawet mini-skandal, gdyż fińska sopranistka Eilana Lappalainen śpiewała w nim topless. Iwo w tamtym czasie promieniał szczęściem i pewnością siebie. Już wkrótce zagrał także m.in. w serialach „Wiedźmin”, „Świat według Kiepskich” i „Stacyjka”. A także w popularnym w swoim czasie w filmie Tomasza Koneckiego „Lejdis” (2008).

W roku 2013 Iwo grał w Operze Bałtyckiej w Gdańsku w „Ubu Królu” Krzysztofa Pendereckiego w reżyserii Janusza Wiśniewskiego. Dwa lata później pojawił się na scenie Teatru Syrena w Warszawie w „Czarodziejskiej górze” Tomasza Manna. Było to przedstawienie „obgwieżdżone” (muzyka – Grzegorz Turnau, kostiumy – Tomasz Jacyków, reżyseria – Wojciech Malajkat, na scenie m.in. Wojciech Malajkat oraz Maria Seweryn i Daniel Olbrychski). Niestety – żadnego z tych trzech przedstawień nie oglądałem. Nie widziałem więc Iwa na scenie.

Największą popularność Iwo Pawłowski zdobył występując w programie „Szymon Majewski Show”. Wcielał się w nim w różne role. Czuł się tam świetnie i zawsze podkreślał, że nigdy nie miał wrażenia, by którekolwiek z jego wcieleń w programie Majewskiego mogło ośmieszać niskorosłych. Nie lubił ról, które bazowały wyłącznie na jego powierzchowności, niezbyt miło wspominał np. bycie odzianym od stóp do głów w kostium pingwina w reklamie lodów, ale wiedział, że czasem i takie role trzeba zagrać, by po prostu żyć ze swojej pracy.

W ostatnich latach jakoś zniknął mi z oczu. Nie widywałem go na ekranie, ani nie spotykałem „na mieście”. Otwierając serwis filmpolski.pl kilka dni temu zobaczyłem, że Iwo zmarł 18 lipca. Miał tylko 52 lata. Żegnam go z wielkim smutkiem.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Rafał Dajbor

Wątki tematyczne