EN

16.03.2021, 20:08 Wersja do druku

Humor na poziomie

fot. Joanna Gałuszka / mat. teatru

„Pół żartem, pół sercem” Kena Ludwiga w reż. Witolda Mazurkiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej

Sztuka Kena Ludwiga „Pół żartem, pół sercem” to najnowsza propozycja Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Reżyserowi Witoldowi Mazurkiewiczowi udało się utrzymać na równym poziomie sporą dawkę humoru, który dziś można by uznać za niemodny i lekko naiwny. Oglądając spektakl, czułem się jak widz kina retro, w którym wyświetlany jest film z pierwszej połowy XX wieku. Przyjęta konwencja jest tym bardziej trafna, że amerykański autor nie kryje inspiracji arcydziełem Billy’ego Wildera „Pół żartem, pół serio”. Przedstawienie tym samym odbiega od inscenizacyjnej sztampy, jaka często towarzyszy wystawieniom fars.

Historia jest prosta: dwóch niezbyt utalentowanych, brytyjskich aktorów próbuje dorobić się na prezentacji dzieł Szekspira, podróżując przez Stany Zjednoczone. Efekty ich wysiłków – mizerne. Szansą na spełnienie amerykańskiego snu o sukcesie wydaje się znalezione w gazecie ogłoszenie o milionerce poszukującej dwóch siostrzenic, którym pragnie zapisać sporą sumą w testamencie. Jej marzeniem jest spotkać się z zaginionymi przed laty krewniaczkami. Mężczyźni przywdziewają damskie kostiumy z wyposażenia ich teatrzyku i kieruję się do domu starszej pani. Ich pojawienie się burzy panujący tam względny ład. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy Jack i Leo zakochują się w kobietach mieszkających u staruszki, a do tego jeszcze muszą próbować „Wieczór Trzech Króli”. Jednak, jak to bywa w komediach, wszystko kończy się szczęśliwie. Starsza pani okazuje się nad wyraz żwawa, a w finale oglądamy dzieło mistrza angielskiej dramaturgii w telegraficznym skrócie.

Damian Styrna zaproponował dowcipną w swej umowności scenografię: makieta pociągu ciągnięta przez Konduktora to podróż koleją, odwrócenie tyłem części ścian salonu ujawnia materiał, z jakiego zostały wykonane – tektura i płyty paździerzowe dobrze oddają charakter amatorskiego przedstawienia, które oglądamy na zakończenie.

Siłą napędową spektaklu jest duet Michał Czaderna (Jack) i Grzegorz Margas (Leo). Im bardziej starają się być powabni jako kobiety, tym bardziej ich ruchy są koślawe. Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt i Oriana Soika grają lokatorki starszej pani, Audrey i Meg wydają się głupiutkie, łatwowierne i nieokrzesane, lecz to tylko pozory. Mateusz Wojtasiński (Bobby) prezentuje niezbyt pewnego siebie młodego człowieka, który w przeciwieństwie do ojca, lekarza opiekującego się gospodynią (Grzegorz Sikora), nie za bardzo wie, co chce robić w życiu. Doktor i pastor Duncan (Sławomir Miska) to konformiści zapatrzeni w siebie i skoncentrowani na łatwym zarobku. Maria Suprun, czyli wiekowa Florence, jest ekscentryczna, jak na starszą panią przystało. Kazimierz Czapla gra paletę drugoplanowych bohaterów, co podkreśla konwencję dawnego filmu (brawa szczególnie za epizod z przerażoną pokojówką).

„Pół żartem, pół sercem” wydaje się być dobrą receptą na pandemię, pozwala na chwilę o niej nie myśleć.

Ken Ludwig
„Pół żartem, pół sercem”
przekład: Elżbieta Woźniak
reżyseria: Witold Mazurkiewicz
Teatr Polski w Bielsku-Białej, premiera 6 marca 2021
występują: Oriana Soika, Maria Suprun, Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt, Michał Czaderna, Kazimierz Czapla, Grzegorz Margas, Sławomir Miska, Grzegorz Sikora, Mateusz Wojtasiński

Paweł Kluszczyński – rzemieślnik kultury, z wykształcenia technolog chemik, z pasji autor recenzji, felietonów, dramatów, poezji, bajek, bloga ijestemspelniony.pl; zawodowo od zawsze związany z teatrem, finalista VII Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne