„Nie płacz, Nemeczku" w reż. Agaty Nierzwickiej w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Joanna Warońska-Gęsiarz w miesięczniku „Śląsk".
Powieść „Chłopcy z Placu Broni” Ferenca Molnara powstała w 1907 roku, gdy Węgry były częścią cesarstwa zarządzanego przez Franciszka Józefa. A jednak mimo rozmaitych zmian nadal jest to lektura polskich uczniów. Z czasów szkoły zapamiętałam Bokę, Feri Acza i oczywiście Nemeczka. Nie byłam wprawdzie entuzjastką tej książki, choć pewnie napisałam charakterystykę jednego z chłopców, by nauczyć się analizy postaci, ale zapamiętałam, że książka opowiada o ważnych sprawach. „Nie płacz, Nemeczku" to pierwsza premiera sezonu w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, przygotowana wspólnie z teatrem PAPAHEMA i dofinansowana przez Miasto Białystok.
To również egzamin reżyserski w zakresie Małej Formy Teatralnej Agaty Nierzwickiej, zrealizowany pod opieką Agaty Biziuk-Brajczewskiej. Wkład częstochowski: dwoje aktorów (Sylwia Karczmarczyk w roli nie tylko Ferenca Molnara oraz Karol Czajkowski jako Feri Acz), Agata Biziuk-Brajczewska, zespół techniczny oraz klimatyczna scena kameralna im. Iwo Galla. No i w jakimś procencie Mateusz Trzmiel (Nemeczek); dobrze go było znowu zobaczyć w naszym teatrze i docenić rozwój aktorskiego warsztatu. Aby uczynić za dość recenzenckim obowiązkom, powiem, że obok Nemeczka, Feri Acza i Ferenca Molnara pojawiają się jeszcze Boka (Paweł Rutkowski) oraz Gereb (Helena Radzikowska). Pięcioro aktorów stworzyło wielopoziomową opowieść na temat świata powieściowego, współczesnych odbiorców skonfrontowanych z niegdysiejszymi postaciami i tradycyjnymi modelami postępowania, a także życia Molnara.
Na pewno jest to spektakl do przedyskutowania z młodzieżą. W tekst zostały bowiem wpisane „pytania naiwne", jak mówią o nich postacie--aktorzy: Co to znaczy być szczęśliwym? Czy trzeba być bohaterem? Czy warto być najlepszym? I za jaką cenę? Czy nie wystarczy być „normalsem", przeciętniakiem (to określenie poza naukami przyrodniczymi brzmi dość pejoratywnie). Jaki jest sens życia oraz sens śmierci?
Głównym chwytem spektaklu jest adaptowanie „Chłopców z Placu Broni" do rozgrywki RPG. To może być podpowiedź dla nauczycieli języka polskiego. Mamy więc karty postaci zwięźle charakteryzujące bohaterów (główne cechy oraz poziom ich natężenia), kości do gry, mechanikę gry, czyli świat stworzony przez Molnara. Reszta zależy od wyobraźni, kreatywności oraz zdolności wczuwania się w rolę poszczególnych graczy. Brakuje chyba tylko Mistrza/ Mistrzyni Gry. A może jest nim właśnie Molnar, który wprawdzie pozostaje z boku, ale próbuje wyjaśnić powody zastosowanej w powieści konstrukcji, a także przywrócić ład zdarzeniom. Chce, by dochowano wierności jego powieści. Uczestnicy mogą jednak wybrać inną drogę i nieco zmodernizować fabułę, zachowując zasadę prawdopodobieństwa. Rozgrywka RPG prowadzona przy stoliku w głębi sceny, w części wydzielonej z terenu gry (scena jest wówczas pusta, jakby czekała na gospodarza) pozwala uczestnikom przeanalizować motywy postępowania i konsekwencje zachowań bohaterów oraz doświadczyć ich emocji. Pojawiają się pytania: czy ciąg przyczynowo-skutkowy można powstrzymać? Które zdarzenie jest kluczowe? Ostatecznie jednak to rzut kostką będzie decydował o powodzeniu wybranego działania.
Spektakl dyplomowy miał potwierdzić opanowanie języków teatru, technik i rozwiązań i jednocześnie zaprezentować możliwości aktorów. Dominowała teoria Bertolta Brechta: o postaciach mówi się w trzeciej osobie, obecność Molnara przypomina o fikcyjności wydarzeń, a fragmenty akcji przerywane są dyskusją na temat wybranych scen, by wyeksponować rzeczywistość rozgrywki. To kolejny spektakl w Częstochowie burzący iluzję teatralną, m.in. poprzez jawne przyjęcie roli przez aktorów. Odpowiedzialny za tekst Łukasz Zaleski respektuje chronologię zdarzeń, choć pojawiają się odstępstwa od powieści, inny rok, inaczej ukształtowane postacie. Najbardziej zmieniono Feri Acza - jest on grany nieco nonszalancko, w sposób mający rozbawić widownię. To chłopiec pewny siebie, wysportowany, który marzy, by zagrać w palanta z chłopcami z Placu Broni. Pragnie nie tyle przestrzeni placu, ile raczej wspólnej zabawy.
Styl lektury „Chłopców z Placu Broni" zmieniał się wraz z okolicznościami. Przed I wojną światową powieść mogła przygotowywać do podjęcia walki i wierności ideałom. Nic dziwnego, że wzorem był najmniejszy i niepozorny, szeregowiec, syn krawca. To on pokonuje Feri Acza niczym Dawid Goliata, a finałowa śmierć, nieco sentymentalna, utwierdza legendę o małym chłopcu, który nie chciał być niewolnikiem (ze sceny słyszymy nawiązanie do „Pieśni narodowej" Sandora Petofiego). Współcześnie grający Nemeczka kwestionuje takie zakończenie, stawia pytanie, czy śmierć chłopca była potrzebna.
W świecie przedstawionym zdaje się ona bezużyteczna - Plac Broni i tak przestanie istnieć. Przekształci się w plac budowy kolejnej kamienicy czynszowej. Motyw gry RPG wzmacniany jest upodobnieniem sceny do planszy (przypominającej szachownicę), co eksponuje metaforę świata jako gry i teatru, prezentowania, ale i konstruowania siebie w gestach i zachowaniach, będących skutkiem podjętych decyzji.
Spektakl rozgrywa się w minimalistycznej scenografii (Juliusz Żółty), przy dużym udziale świateł (Maciej Iwańczyk). To jakieś wszędzie i nigdzie. Postacie ubrane są współcześnie. Nawet krótkie spodenki Nemeczka nie przywodzą na myśl XIX wieku, ale raczej wskazują na niedojrzałość; to przecież dziecko zatrzymane w procesie dojrzewania.. Najważniejsze rozgrywa się w głowach chłopców, a także graczy. Co wybrać: samozadowolenie i zwycięstwo nad przeciwnikiem czy nastawienie na współpracę. Według realizatorów spektaklu bohaterowie byli momentami „za bardzo w głowie, za bardzo w myślach", co może chyba oznaczać jakąś nieuważność na sytuację, przy jednoczesnej potrzebie realizacji przygotowanego planu, wymyślonego samodzielnie lub przejętego z otoczenia. Kim więc chcesz być: bezrefleksyjnym uosobieniem wzorców i stereotypów, zdeterminowanym, by zaspokoić swoje wyobrażenia o sobie i oczekiwania innych, czy uczestnikiem dyskusji w poszukiwaniu rozwiązań akceptowanych przez wszystkich. I czy takie rozwiązania zawsze są możliwe?