Logo
Recenzje

Duże oczekiwania, zaskakujące rozczarowanie

15.04.2025, 11:08 Wersja do druku

Heksy” Agnieszki Szpili w reż. Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Polskim w Podziemiu we Wrocławiu. Pisze Maciej Ulewicz na swoim profilu facebookowym.

fot. mat. teatru

Niecierpliwie wyczekiwany przeze mnie i przez wielu spektakl Teatru Polskiego w Podziemiu na podstawie głośniej książki "Heksy" Agnieszki Szpili mimo tak mocnego tytułu i kontrowersji z nim związanych, rozczarowuje na wielu poziomach.

I nie piszę tu o znakomitym zespole aktorskim, który robi co może i jak zawsze potwierdza formę, ale o ogólnym efekcie, jaki w ostateczności wywołuje ten słuszny w założeniach, ale nużący, niekontrowersyjny mimo brawurowego, tu jednak słabo zaadaptowanego tekstu spektakl, w którym brak niestety tego szalonego "ogniowkurwu", którym charakteryzuje się książka Agnieszki Szpili.

To, że Anna Ilczuk jest wybitną aktorką wiem od dawna i satysfakcję sprawia oglądanie jej w głównej roli przechodzącej przemianę prezeski narodowej firmy paliwowej w tytułową Heksę. Szkoda tylko, że w dosyć przeciętnym, paradoksalnie letnim, prawie trzygodzinnym spektaklu. Już "studencka" choreografia, którą wykonują aktorzy na początku zadziwia archaicznością formy i zbędnością, a o finałowej scenie tortur i egzekucji Ziemistych, która zdumiewa pretensjonalnością i jednoznacznością teatralnego przekazu, chciałbym jak najszybciej zapomnieć.

Ascetyczna scenografia i "robocze światło" przeważających partii pierwszej części sprawia wrażenie "work in progress" lub próby w olbrzymiej przestrzeni, która dosłownie zjada aktorów. Pojedyncze świetne aktorsko sceny dosłownie nikną i nie wybrzmiewają wystarczająco głośno, i nie mówię tu o wolumenie. Tego wrażenia work in progress nie są w stanie zatuszować trzy fantastyczne wizualizacje połączone wreszcie z dobrym oświetleniem, powodując przez moment wrażenie takiego przeżycia teatralnego, z jakim chciałbym obcować przez cały spektakl i trochę lepsza druga część przedstawienia.

Gdy idzie o treść, otrzymujemy banał, jaki to kościół jest okrutny i zły, jak walczy z kobiecością, kobietami niezależnymi i jak kobiety w tej walce z kościołem i patriarchatem miały i mają zawsze pod górę, choć gołym okiem już widać, że wspólnotowość kobieca i girl power muszą odzyskać należne symbolicznym Heksom miejsce. Za co, jako natural born feminista, trzymam kciuki z całych sił.

Coś jednak jest ewidentnie nie tak z dramaturgią i tempem spektaklu, który ciągnie się i ciągnie, rozbity na pojedyncze luźno ze sobą powiązane elementy. I to pomimo świetnych scen z kościelnymi hierarchami (Michał Opaliński, Michał Mrozek), nauki mikcji dla zakonników, relacji głównej bohaterki (Ilczuk) z mężem (Andrzej Kłak), jak i z imigrantem pracującym na stacji benzynowej (Piotr Nerlewski), czy rozmowy Ziemistych na polanie, które aktorsko są bezbłędne. No cóż, szkoda trochę wysiłku całej ekipy, pracy i samego tematu.

Czy "Heksy" to tytuł naznaczony "klątwą"? Mam nadzieję, że nie, ale te wrocławskie to spektakl trochę poniżej wysokiego poziomu do którego, z drobnymi wyjątkami, przyzwyczaiło nas Podziemie poprzednimi premierami.

Tytuł oryginalny

Wrocławskie Heksy - Duże oczekiwania, zaskakujące rozczarowanie

Źródło:

www.facebook.com
Link do źródła

Autor:

Maciej Ulewicz

Data publikacji oryginału:

15.04.2025

Sprawdź także