"Letnicy" Maksyma Gorkiego w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Artur Stanek.
Od prawie roku na afiszu Teatru Narodowego w Warszawie są „Letnicy” Maksima Gorkiego w reżyserii Macieja Prusa, a odważna decyzja, by sięgnąć dzisiaj po napisany ponad sto lat temu portret rosyjskiej inteligencji, która żyje poza rzeczywistością, porzuca własne ideały i jest bierna oraz zagubiona, a także boryka się z prywatnymi, miłosnymi dylematami, okazała się trafnym wyborem.
Niespieszna narracja, psychologiczne portrety postaci, a także strona wizualna spektaklu: minimalistyczna, jasna scenografia (Jagna Janicka), białe, zwiewne kostiumy (Martyna Kander), reżyseria światła (Maciej Igielski), nasuwają oczywiste skojarzenie z Czechowem i „standardowym” sposobem na wystawienie jego sztuk. Chociaż wymowa dramatu Gorkiego jest bardziej gorzka i ironiczna, to zaprezentowanie jej w estetyce Czechowowskiej jest zaletą przedstawienia i pozwala skupić się widzowi na tekście i na przekazie myśli autora.
Jak zawsze, cechą spektakli Teatru Narodowego jest wyborne aktorstwo, począwszy od. ról epizodycznych po wiodące.
Z epizodów wyróżniłbym role grane przez młodych aktorów: Saszy, pokojówki Basowów, w ujmującej interpretacji Zuzanny Saporznikow oraz Pana Sjemionowa, w której to roli Kamil Mrożek tworzy aktorską perełkę. Z epizodów zapada także w pamięć rola Pustobajki, dozorcy letniska, zagrana znakomicie przez Jacka Mikołajczaka, wybitnego aktora, zdecydowanie za rzadko pojawiającego się na deskach Teatru Narodowego.
Podobnie pysznie zagrana jest bogata galeria postaci pierwszo- i drugoplanowych, ale na szczególną uwagę zasługują: Paweł Paprocki w roli Basowa, Dominika Kluźniak w roli jego żony Warwary, Edyta Olszówka jako Olga Aleksjejewna, a przede wszystkim Beata Ścibakówna jako Maria Lwowna.
Charyzma sceniczna i kunszt aktorski sprawiają, że kreacja Beaty Ścibakówny wybija się na pierwszy plan. Wielka szkoda, że tak znakomita aktorka nie jest obsadzana w Teatrze Narodowym właśnie w rolach pierwszoplanowych.
W obsadzie „Letników” nie przekonuje mnie jedynie Michalina Łabacz jako Julia Filipowna. Umiejętnością budowania postaci, a także - co przecież podstawowe - pod względem technicznym (emisja głosu, interpretacja tekstu), wyraźnie odstaje od znakomitego zespołu Teatru Narodowego. Sukcesy przed kamerą (film, serial) w przypadku Michaliny Łabacz, moim zdaniem, nie przekładają się na dobrą grę w teatrze.
Współczesny widz może bez wahania odnaleźć siebie w gromadzie postaci z „Letników”, o ile będzie chciał to zrobić, gdyż dramat Gorkiego to przecież kąśliwy portret inteligencji. Warto przyjrzeć się temu obrazowi w wersji zaproponowanej przez Macieja Prusa. „Letnicy” w Teatrze Narodowym to tradycyjny teatr w najlepszym wydaniu, ze znakomitymi rolami, z pięknymi wizualnie scenami jak malowanymi na oczach publiczności akwarelami, i chwilami boleśnie aktualny.