„Fredro. Rok Jubileuszowy” wg scen. Jana Englerta, Tomasza Kubikowskiego i Wojciecha Majcherka w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Spektakl wygląda trochę jak work in progress, aktorzy trzymają w rękach swoje egzemplarze, niekiedy grając, że rzucają na nie okiem, wybitna aktorka „zapomniała” tekstu, dramatis personae zamieniają się miejscami, tworząc wrażenie chaosu… ale - nie, nic z tych rzeczy… To nie tu. Oczywiście - przedstawienie jest bardzo starannie przygotowane, momentami niesłychanie zabawne (a chwilami nie), a na dodatek – proszę sobie wystawić – krótkie.
Rzecz – mówiąc w pewnym skrócie - jest o tym, że Fredrę wszyscy znają i tak naprawdę nie zna go prawie nikt. Że - wciąż jest zamknięty w szkolnym Mocium Panie, że traktuje się go z przymrużeniem oka jako autora lektur, podczas gdy zagranie tych „komedyjek” jest wyzwaniem dla największych aktorów (oglądaliśmy fantastyczne fragmenty starych teatrów tv, aż chciało się więcej!), bo Fredro braku warsztatu i talentu okrutnie nie wybacza; że - jego fraza to najpiękniejsza polska poezja, a w czasach kiedy żył, a Polski nie było – tu proszę o wybaczenie patosu – to on BYŁ Polską, właśnie tak. O tym - że widział za młodu na wojnach straszne rzeczy i może dlatego jego niekiedy sprośne, a zawsze pełne życia komedie pisane były po to, żeby jakoś te okropne obrazy z pamięci odsunąć; o tym, że współcześni dawali mu cięgi, co go zabiło w tym sensie, że zaczął pisać tylko do szuflady…
Mamy więc taki fredrowski misz-masz – cytaty z samego Fredry pochodzące z jego pism rozmaitych, najlepiej się zresztą broniące, mamy też opinie mieszających z błotem Fredry współczesnych mu krytyków, ale i te dużo łaskawsze, przywracające mu należne miejsce w historii, szczególną jednak uwagę zwracam na zgoła nieprofesjonalną analizę twórczości Hrabiego w pełnym empatii wykonaniu Justyny Kowalskiej.
Nie było tajemnicą, że w tym spektaklu w role Anieli i Klary wcielą się Anna Seniuk i Ewa Wiśniewska. Owa cudowna scena ze Ślubów panieńskich wywołała na widowni szczery zachwyt, a w kolejce po palto wzdychano (niekiedy padały też dezyderaty czy wręcz żądania), żeby ów dramat wystawić w całości właśnie w tej konwencji, bez względu na to czy będzie jakiś jubileusz Fredry czy też jubileuszu będzie dotkliwy brak. I ja się do tego apelu dołączam!