Teatr STU. Mam poczucie, że nie było mnie tutaj jakieś sto lat. I że akurat w Teatrze STU można nie być sto lat, a i tak jakby się było wczoraj. Wychodząc, natknęliśmy się na koordynatorkę pracy artystycznej, panią Basię Kaczmarczyk, przypomniały mi się nasze spotkania, rozmowy z panią Basią, studenckie jeszcze. Oplotkowywane benefisy telewizyjne, uroczysta premiera „Hamleta”. W „STU” zachwycałem się wtedy „Wariatem i zakonnicą”, „Prezydentkami”, czy „Wszyscyśmy z jednego szynela”. Te spektakle w dużym stopniu mnie uformowały. Teraz wróciłem dla Grześka Mielczarka, dla Grzesia. Pisze Łukasz Maciejewski w portalu AICT.