W cyklu przedruków z
"Gońca Teatralnego" - kolejny felieton Krzysztofa Zaleskiego, który
publikował w piśmie pod pseudonimem z. Tekst pochodzi z numeru dziesiątego, który ukazał się 4 czerwca 1990 roku. Wszystkie zdigitalizowane edycje "Gońca" z lat
1990-1992 dostępne są w
Encyklopedii Teatru Polskiego.
Minister Piękna i Dobrych Obyczajów odważnie wkroczył na dziedziniec swego pałacu i wiecującym tam sztuk mistrzom oznajmił: - Przychodzę wam w oczy prosto spojrzeć, byście nic myśleli, żem tchórz albo dziewczę trwożliwe, czy też baba bezwolna - a do uszu moich dochodzi, że i tak mnie nazywają, szczególnie zaś złośliwi akwareliści, rzeźbiarze lub im podobni. Tu Minister okiem swym nieustraszonym spojrzał na koczujący przed urzędem obóz niezadowolonych artystów. Cisza wielka pośród pstrej ciżby zaległa i słychać było jak w odległych kantorach dolary pod palcami kasjerów szeleszczą. - Gdyby to ode mnie zależało tylko, złota bym wam nic skąpił, czynsze zmniejszył, ulgi przyznał o jakich nawet Horacy z Wergiliuszem (i Propercjuszem na dodatek) za czasów Caiusa Cliniusa Maecenasa nie marzyli! Znam ja dobrze kłopoty i troski wasze. Na co jednak zda się ta wiedza, skoro kieszeń pusta i ledwie tą półgarścią miedziaków po raz ostatni poratować was mogę.
Tu Minister deszczem drobnych monet artystów obsypał. W gęstwie zebranych podniósł się szmer: jedni na czworakach datki zbierali, drudzy niby od niechcenia ukrywali je w pugilaresach. Kilku tylko z wiecujących krzyczeć poczęło:
- Projekt Przetrwania Artyzmu w Ciężkich Czasach nakreślić trzeba! Ciepłą pierzynę państwowej opieki odrzućmy, lecz na śmierć Piękna i Dobrych Obyczajów nie skazujmy!
Minister uniesioną w górę prawicą krzykaczy uciszył, wyloty kontusza w tył odrzucił i tak rzekł: - Ech, naiwni, dobrzy ludkowie. Czy wy Tendencji Ogólnej nie znacie, ustami wielu trybunów ludowych wypowiadanej? Planów żadnych nie będzie, bo plany to Centralizm, pozostałość Reżimu Starego. Niech się Piękno i Dobre Obyczaje z samym życiem zmierzą, zobaczymy kto z was pieszczoch rozwydrzony, kto zaś artysta dochodowy, jak ów Van Gogh, na którego - prócz brata - nikt nie łożył, zaś obrazy jego dziś za straszną forsę się sprzedaje.
Pamiętajcie, że wam kajdany z rąk zdjęto, więc teraz o własny byt zabiegajcie, z wytwórniami wędlin konkurujcie. Bestią kapitałową trzeba was poszczuć - zdrowe jednostki na Wolny Rynek dobiegną, reszta padnie może. I trudno, gdyż jak mówi pewne przysłowie: „Jeśli jesteś taki mądry, czemu nie jesteś taki bogaty?”
Na dziedzińcu aż zawrzało – jedni o kolejne wsparcie przed śmiercią niechybną wołali, drudzy złorzeczyli. Kilku tylko krzyczało: - A cóż to za idiotyzm Salceson z Sonetem porównywać?! Nawet w Krajach Kapitału... I czegoś tam dowodzili, ale nikt ich nie słuchał. Paru tylko błaznów jeszcze za Reżimu Starego bardzo obrotnych patrząc na ten rozgardiasz uśmiechało się z politowaniem. Z tkliwością chwile niewolnictwa własnego wspominali. Wtedy bowiem ich kajdany (a umieli nimi gdy było trzeba głośno potrząsać) ze szczerego złota zrobione były. A że w porę każdy z nich te okowy hańbiące na sztaby przetopił i w banku kruszec umieścił - nikt z nich nie obawiał się bycia niezależnym artystą na Wolnym Rynku.
Z.