"Fedra" Jeana Racine'a w reż. Grzegorza Wiśniewskiego z Teatru Wybrzeże w Gdańsku na 40. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych online. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Znów zastanawiałem się, ile może kosztować aktorkę taka rola. Nawet nie sama kreacja, pewnie wizja reżysera w połączeniu z talentem, warsztatem, ciekawością i odwagą aktorki wymagają jedynie czasu dla osiągnięcia pożądanego celu artystycznego; raczej interesuje mnie jak się z tamtych światów wraca. W wypadku Fedry (i wielkiej roli Katarzyny Figury) – z niemożliwego do zniesienia upokorzenia, szczególnie dla łamiącej tabu kobiety, która przyznaje się do zabronionej miłości, co można byłoby jeszcze wybaczyć, ale i to erotycznej fascynacji swoim pasierbem. I to ludzkie, choć przecież niewypowiadalne. Najbardziej bowiem poruszającą scenę tego przedstawienia widzieliśmy, gdy Fedra dowiedziała się, że Hipolit jednak ma jakieś serce i umie je oddać, niestety innej. Jak zareaguje odrzucona – kobieta? I gdzie będą tej zemsty granice?
A zatem – jak się z tamtych światów wraca? Po kurtynie, oklaskach, zmyciu makijażu w garderobie, tak po prostu wsiada się w auto, wraca do domu, zagniata kluski na kolację, potem siada w fotelu ze Zwierciadłem i drinkiem w ręku? Tak po prostu zostawia tę Fedrę, tę Charlottę za drzwiami teatru i już? A jutro znów? I pojutrze też? Ja bym zwariował albo się rozpił.
Aktorzy towarzyszący Katarzynie Figurze 350-letni tekst grali tak, jakby był napisany wczoraj (fantastyczne notabene tłumaczenie Antoniego Libery), ta umiejętność nazywa się warsztatem, świetny Jakub Nosiadek w niełatwej przecież roli pasierba i rewelacyjna Katarzyna Dałek, której scenę wokalizy nagraną na mojej nowej nagrywarce odtwarzam sobie co chwilę, z zachwytem.
Fedra, Płatonow, Sonata jesienna - nie mam wątpliwości - ten rok należał do Grzegorza Wiśniewskiego.