EN

2.12.2020, 09:14 Wersja do druku

Falowiec albo portal do innej rzeczywistości

"Beton" wg  Moniki Milewskiej w reż. Michała Derlatki  Teatru Miniatura w Gdańsku online. Pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Piotr Pędziszewski

Miasto w miniaturze. Ikona modernizmu. Architektura na miarę XXI wieku. Nowoczesny labirynt, którego budowa trwała trzy lata. Można też inaczej, chowając na bok sentymenty – moloch przytłaczający skalą, liczący trzydzieści dwa metry wysokości, trzynaście szerokości i osiemset sześćdziesiąt długości! Peerelowski bubel z krzywymi ścianami i niskimi sufitami. Prowizorka z windą zatrzymującą się tylko na niektórych piętrach (a na dziesiąte niedojeżdżającą wcale!). Symbol socjalistycznej biedy, która każe nazywać siedemnastometrowe klitki mieszkaniami. Jeszcze inne spojrzenie na falowiec z ulicy Obrońców Wybrzeża w Gdańsku przynosi spektakl „Beton” wyreżyserowany przez Michała Derlatkę w Teatrze Miniatura.

To adaptacja powieści Moniki Milewskiej „Latawiec z betonu”. Gdańska dramatopisarka, eseistka i poetka osadziła akcję w galeriowcu położonym na Przymorzu, uczyniła go też ważnym bohaterem opowieści. Autorka koncentruje się na opisie niekonwencjonalnej architektury i analizie socjologicznej. Obie perspektywy spaja postać (fikcyjnego) Inżyniera, który nie tylko skonstruował budynek, ale też w nim zamieszkał, z bliska obserwując realia życia w falowcu. Dostrzega, że wzniesienie zakrzywionego molocha pośrodku niczego zmieniło cyrkulację powietrza, warunki atmosferyczne, słowem – wokół wytworzył się swoisty mikroklimat. Nietypowy projekt doprowadził też do magicznego zagięcia czasoprzestrzeni, w galeriowcu bowiem czas uległ zaburzeniu, upływa nieregularnie i wybiega w przyszłość.  

Spektakl jest stylizowany na skąpany w szarościach, archiwalny dokument. Znajdujemy się w ascetycznym mieszkaniu Inżyniera (Wojciech Stachura), w którym króluje peerelowska estetyka – widać starodawny telefon z tarczą i kłęby dymu wydobywające się z papierosa marki Caro. Po środku deska kreślarska przykryta arkuszem papieru, a na nim pustaki. To makieta falowca, nad którą konstruktor upaja się swoim wizjonerskim projektem. Betonowa ściana wyznacza horyzont mieszkania. Widoczne na niej geometryczne prążki przypominają monotonny krajobraz blokowisk. Monumentalna konstrukcja otwiera się niczym peerelowska meblościanka w opolskim spektaklu Jana Hussakowskiego „Reality show(s). Kabaret o rzeczach strasznych” – niepozorny rekwizyt jest portalem do innej rzeczywistości.

Inżynier staje się wędrowcem w czasie, na akcję złożą się mikropowieści sąsiadów, mieszają się w nich miejsca i epoki. Przedstawienie przypomina wydarzenia z najnowszej historii Polski i świata: gdzieś już wybrano Polaka na papieża, w innym miejscu rozpoczęły się strajki, a w kolejnym – właśnie skończyły się Igrzyska Olimpijskie w Moskwie czy odbył się atak na World Trade Center. Wśród opowiadających są ci, którzy wprowadzili do blokowiska wiejski styl życia – wystrój, obrzędy (pusta noc), a nawet zwierzęta gospodarskie (krowa ląduje na balkonie, ryby w wannie, a kury na karniszu).

fot. mat. teatru

Pojawią się milicjanci, skorzy do aresztowań bez powodu; mężczyzna sprzedający anteny satelitarne i wszelkie inne sprzęty; profesor fizyki z niepełnosprawnością, który nie może opuszczać mieszkania, bo na dziesiąte piętro nie dojeżdża winda; para intelektualistów; robotnik, który rzadko bywa trzeźwy. Dzięki nim Inżynier poznaje przyszłość, ale też dostrzega (częstokroć dojmujące) konsekwencje swoich decyzji, które zdeterminują życiorysy obcych mu ludzi.
Karkołomny pomysł Derlatki zasadza się na tym, że spektakl jest monodramem – zarówno w rolę Inżyniera, jak i wszystkich mieszkańców falowca (ludzi i zwierząt), wciela się Wojciech Stachura.

Zmultiplikowanie tożsamości portretują głównego bohatera nie tyle jako genialnego wizjonera, ale jako człowieka odklejonego od rzeczywistości, nieco niezrozumianego przez innych i być może dlatego tak chętnie uciekającego w wyobraźnię, którą zasiedlają różne jego oblicza (w finale okaże się, że śnił). Z rzadka towarzyszą mu, puszczone z offu, głosy bohaterek i bohaterów epizodów (Zofia Bartoś, Edyta Janusz-Ehrlich i Piotr Srebrowski). Trzeba przyznać, że Stachura doskonale radzi sobie z natłokiem aktorskich wyzwań, ukazując niezwykłą wszechstronność i plastyczność wyrazu. W oka mgnieniu przeistacza się w kolejne postaci, drobiazgowo oddając ich charakterystyczność. Nie tylko gra w planie żywym, ale też sięga po środki teatru lalek (potężną matrioszkę, miniaturową rzeźbę, gipsowe popiersie, niekonwencjonalną marionetkę czy Barbie), animanty dalekie od człekokształtnych (karton czy koc), wchodzi w interakcje z projekcjami (animacje i multimedia: Sebastian Łukaszuk). Widać intrygującą grę Stachury ze skalą i kontrastami falowca: to ogromem, to mrówczym rozmiarem lalek, które własnoręcznie przygotował.

Realizatorki i realizatorzy „Betonu” doskonale odnajdują się w odświeżonej konwencji telewizyjnego przedstawienia, umiejętnie czerpiąc środki z języka teatru i filmu. Na każdym kroku widać, że inscenizacja powstała z myślą o rzeczywistości on-line: myślenie kadrami (szary, peerelowski świat rozszerzany jest o barwne zdjęcia we fragmentach wybiegających w przyszłość, zaburzenie ostrości następuje w chwili wypadku), dynamiczny montaż, utrzymujący wrażenie zagadki. W poprzedniej inscenizacji powieści Milewskiej, powstałej dla Teatroteki 2019 („Falowiec” w reżyserii Jakuba Pączka), królowała imitacja rzeczywistości, tu mamy zabawę konwencją. Pomaga w tym scenografia Stachury (powstała w konsultacji z architektem Beniaminem Straszewskim) i reżyseria światła Macieja Iwańczyka. Sporo tutaj humorystycznych, ale i niezwykłej urody plastycznej momentów. Świetnym przykładem scena strawestowanej psychomachii, w której urocze putta rozważają kradzież butelki mleka znalezionej przez Inżyniera pod drzwiami do mieszkania sąsiadki. Bohater ulega siłom zła, jednak picie nie jest dosłowne – mlekiem jest biały szal, a scena przemienia się w poetycką choreografię. Walor liryczny dopełnia nastrojowa piosenka w wykonaniu Marty Złakowskiej (muzyka Sarapata Sound Workers, z którą kontrastuje przewrotny tekst Milewskiej: „Mleko z hormonami wzrostu. Mleko pełne leków. Na wieki wieków – mleko”).

„Beton” to kolejna premiera Miniatury (po „Remusie” w reżyserii Romualda Wiczy -Pokojskiego, „Taśmach gdańskich” w reżyserii Wojtka Zrałka-Kossakowskiego, czy „Wielorybie” w reżyserii Jacka Głomba), w której twórczynie i twórcy dostrzegają sceniczny potencjał miejskich legend, postaci, przestrzeni budujących skomplikowaną tożsamość Pomorza. Dotychczas – z sukcesami.

***
„Beton”
na podstawie powieści „Latawiec z betonu” Moniki Milewskiej
adaptacja i reżyseria: Michał Derlatka
premiera online: 25 listopada 2020, Teatr Miniatura w Gdańsku
występuje: Wojciech Stachura; głosy: Zofia Bartoś, Edyta Janusz-Ehrlich, Piotr Srebrowski
---
Wiktoria Formella – absolwentka teatrologii o specjalności dramaturgiczno-krytycznej oraz zarządzania kulturą na Uniwersytecie Gdańskim. Publikowała w „Kwartalniku Artystycznym Bliza” oraz „Fragile. Piśmie Kulturalnym”.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne