Logo
Recenzje

Wszystko się porusza

17.04.2025, 14:23 Wersja do druku

„Kosmiczny dom” w reż. Liny Lapelytè w TR Warszawa. Pisze Marek Zajdler w portalu Nasz Teatr.

fot. Adrian Lach

TR Warszawa kontynuuje eksperymenty z formą i ponownie stawia na awangardowe wydarzenia. Po choreograficznej „Lagunie”, której ciekawie brzmiący na papierze koncept nieszczególnie przekonująco wypadł w realizacji, przyszła pora na śpiewany polifonicznie teatralny performans „Kosmiczny dom” w reżyserii litewskiej kompozytorki Liny Lapelytè. Projekt spektaklu jest rozwinięciem pomysłu, który narodził się w Londynie podczas realizacji wideo site-specific „In the Dark, We Play” sfilmowanego w Cosmic House, dawnym domu architekta, teoretyka postmodernizmu Charlesa Jenksa. To od niego wziął nazwę warszawski spektakl, a z pracy wideo zaczerpnięto też dwa utwory śpiewane, tym razem po polsku, na scenie - „Four Seasons” i finałowe „Wszystko się porusza”.

„Kosmiczny dom”, jak większość dotychczasowych prac Liny Lapelytè, oscyluje gdzieś na granicy sztuk. Performatywny teatr łączy się z kojącą, niemal transową muzyką oraz polifonicznym śpiewem, któremu towarzyszy nieustanny ruch aktorów, świateł i sceny w kosmologicznym tańcu wszechświata, planet i ludzkich mikrokosmosów. W podszytych strachem współczesnych realiach, w czasach zdałoby się zapomnianych przez Boga, autorka tekstu i dramaturżka Birutė Kapustinskaitė kieruje pytania o sens istnienia w stronę transcendentalnej pustki kosmosu. Do tej samej, do której i my odwołujemy się czasem w chwilach zwątpienia przeglądając horoskopy, stawiając tarota, odwiedzając wróżki, czy utrwalając w sobie wiarę w dziesiątki najprzeróżniejszych przesądów. Gdy staramy się przejąć kontrolę nad tym, co niekontrolowalne, uchylić rąbka tajemnicy przyszłości, kiedy w przypadkowych spotkaniach i niecodziennych wydarzeniach doszukujemy się kluczy do zrozumienia algorytmu wszechświata. „To co karmisz wzrasta, o co nie dbasz obumiera. Energia rodzi materię” – pada ze sceny, sami posiadamy moc sprawczą, wystarczy ją tylko odpowiednio afirmować. A ja zastanawiam się na ile serio, a na ile z przymrużeniem oka autorki wciągają nas w drobne ludzkie opowieści i zmagania bohaterów z egzystencją w wirującym kosmosie, bo brzmią one ze sceny zabawnie, niekiedy absurdalnie, a jednocześnie jest w nich ukryta tajemnicza mądrość i ukojenie. Pewnie każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Na potrzeby spektaklu przebudowano całą scenę TR Warszawa umieszczając pośrodku obrotową scenę, na której aktorzy bezustannie, powolnie wirują wokół własnej osi odtwarzając kosmiczny chaos - czasem rozchodzą się niczym galaktyki, to znów skupiają siłą przyciągania. Odzwierciedlają przy tym także ludzkie życie płynące odwiecznie w jednostajnym, powtarzalnym i miarowym cyklu, od narodzin do śmierci. Rytm wyznacza transowy, powolny, monotonny, często powtarzający frazy zaśpiew. Indywidualne historie splatają się pojedynczymi słowami, płynnie przechodzą jedna w drugą odzwierciedlając ludzkie istnienia dotykające na swej drodze innych istnień, nawet jeśli tylko przez ułamek chwili przypadkowego spojrzenia w autobusie. Celebrują przy tym fałszywe nuty, radość ludzkich ułomności i nieustannych poszukiwań sensu. Niekiedy też ocierają się o idealną perfekcję, jak w przypadku pełnego uniesienia wokalu Tomasza Tyndyka. Czasem głosy wzbierają na sile w harmonijnej zgodności, by za chwilę wybrzmieć energią w polifonicznym pandemonium. Nastrojowa muzyka kieruje skojarzenia ku tajemniczemu misterium, koi zmysły i pozwala odpłynąć myślom. Dźwięk nie milknie nawet na sekundę wyznaczając rytm wszechświata, ilustrując otaczający nas szum, ruch, życie i jego przemijanie. Światła Martynasa Kazimierėnasa w postaci trzech reflektorów imitujących gwiazdy czy księżyce krążą nad głowami aktorów w niekończącym się orbitalnym tańcu.

Od wirowania obrazów, od natłoku myśli eksploduje głowa. Informacyjny śmietnik, pędząca na złamanie karku codzienność przytłaczają i pulsują bólem. Przestajemy się rozumieć, przestajemy słyszeć, poznawać znany dotąd świat zmierzający w mroczne odmęty. Chcielibyśmy przystopować, zwolnić, uspokoić skołatane nerwy. Ale to pozór, bo nie wstrzymamy czasu, cyklicznego ruchu planety, współczesnego pędu. Nie pomoże też zaklinanie wszechświata – podkowy, czterolistne koniczynki, biedroneczki i wszelkie magiczne zabiegi. Może więc warto czasem odpuścić, wysiąść z tego biegnącego na oślep pociągu i kontemplować chwilę? Popatrzeć w gwiazdy i poszukać w nich nadziei? Nawet jeśli wszystko wciąż się porusza, nawet jeśli „tu” za chwilę nie będzie już „tu”, nie ma to żadnego znaczenia, o ile w tej wirującej podróży nie będziemy sami.

„Kosmiczny dom” jest wyśpiewaną z czułością i poetyckim smakiem interakcją tego co bliskie, z tym co dalekie, wielowarstwowym dialogiem między przeszłością, teraźniejszością i nie dającą się okiełznać przyszłością, doświadczeniem intelektualnym i zmysłowym, kosmicznym i ludzkim. Bezkresne przestrzenie wszechświata przenikają do mikrokosmosu codzienności pomagając w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące nas egzystencjalne pytania. Czy można je odnaleźć w TR Warszawa? Spektakl niczym rozśpiewana kometa, zbliża nas do nich kusząco blisko, ale ostatecznie znika daleko w przestrzeni nieodgadnionej tajemnicy ludzkiego losu.

Tytuł oryginalny

Wszystko się porusza - "Kosmiczny dom" w TR Warszawa, recenzja

Źródło:

NaszTeatr

Link do źródła

Autor:

Marek Zajdler

Data publikacji oryginału:

17.04.2025

Sprawdź także