Teatr Powszechny w Łodzi znany jest publiczności z komediowego repertuaru, największym powodzeniem cieszą się tam często farsowe przeboje. Jednak placówka kierowana przez Ewę Pilawską nie stroni też od pozycji o zdecydowanie cięższym kalibrze. Powszechny był koproducentem „Imagine” w reżyserii Krystiana Lupy, a wcześniej opartej na tekście Elfriede Jelinek „Podróży zimowej” w inscenizacji Mai Kleczewskiej. Co roku w marcu i kwietniu organizuje też Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych przyciągający widzów z całej Polski. To przegląd najważniejszych tytułów, jakimi przez ostatnie miesiące żył kraj. Tak się składa, iż w ostatnich latach rzeczy „nieprzyjemnych” jest zdecydowanie więcej...
– Teatr jest bardzo różnorodny i nie można zamykać się w jednej estetyce – opowiadała w Studiu PAP szefowa Powszechnego Ewa Pilawska. – Trzeba mieć specjalność domu, w naszym przypadku jest nią komedia. Jednak obejmując przed laty to miejsce, nie chciałam być kolejnym dyrektorem grającym lekturę szkolną, bajkę i coś, z czym może pojechać na jakiś festiwal. W Łodzi jest kilka scen dramatycznych, a pulsowanie miasta jest dla mnie bardzo ważne. Chodzi o budowanie tożsamości, swoistą sztafetę, a nie wyłącznie rywalizację. Konkurujmy artystycznie, ale nie wystawiajmy tego samego autora skrojonego ręką tych samych realizatorów. I stąd wziął się pomysł na wyraziste logo Powszechnego – logo komediowe.
Festiwal zaś chciałam tworzyć od zawsze. Najpierw sztuk przyjemnych, potem dodałam drugi człon – nieprzyjemnych – według podziału Bernarda Shawa. Moim celem było na przykład „Wymazywanie” Krystiana Lupy, ale musieliśmy przejść długą drogę. Uzupełniamy się. Komedia w żaden sposób nie wyklucza Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, gdzie pokazujemy ważne spektakle z kraju, a kiedyś, gdy pozwalała nam na to sytuacja, także europejskich twórców o poważnej renomie. Taki jest nasz kierunek.
Nie można też zapominać o projekcie „Dziecko w sytuacji”, adresowanym do młodzieży, aby spróbować pomóc rozwiązać jej problemy – podkreśliła. Obecnie w Teatrze Powszechnym w Łodzi rozpoczął się gruntowny remont. – To jest moment, na który czekałam wiele lat i do niego dążyłam – mówiła Ewa Pilawska. – Bardzo chciałam wzmocnić artystyczną siłę Powszechnego, ale też poprawić jego infrastrukturę, bo był najbardziej niedofinansowany i niedopieszczony technologicznie. Przez wiele lat niewiele się w tym względzie zmieniło, choć w międzyczasie zbudowaliśmy małą scenę, co dało nam nowe możliwości rozwoju repertuaru. Dzisiaj, gdy remont trwa, cofnęłam się wspomnieniami do tamtego momentu i dochodzę do wniosku, że to dzisiejsze wyzwanie związane z przeprowadzką jest nieporównywalne. Jest tak jakbyśmy zaczynali od zera. Mamy dwie siedziby zastępcze (aula w Expo oraz przestrzeń firmy Pieter Smit - PAP), są świetne, ale wiele tytułów się nie zmieściło. Zupełnie inaczej musiałam myśleć o repertuarze, bo nie wiedziałam, czy w tych warunkach uda się spełnić zamierzenia twórców. Jesteśmy jednak po pierwszej premierze w Expo („Boeing, boeing” Marco Camolettiego w reżyserii Jakuba Firewicza - PAP). Gramy – to jest chyba najważniejsze. Tkanka zespołu została ocalona. Minęły trzy miesiące w tymczasowych siedzibach, może przedstawień jest trochę mniej, bo wiąże nas dostępność terminów przede wszystkim w auli Expo, ale trwają rozmowy, abyśmy również tam byli de facto codziennym gospodarzem – zaznaczyła Pilawska. Remont ma potrwać do dwóch i pół roku. – Widząc tempo prac, liczę, że to będą dwa lata. Wszystko idzie bardzo szybko – dodała.
Ewa Pilawska pełni też funkcję prezeski Unii Teatrów Polskich, zrzeszającej ważne polskie sceny, m.in. Teatr Narodowy, w Warszawie, Teatr Ateneum w Warszawie, Teatr Słowackiego w Krakowie, Teatr Współczesny w Szczecinie, Teatr Modrzejewskiej w Legnicy, Teatr Śląski w Katowicach, Teatr Bogusławskiego w Kaliszu i wiele innych. Priorytetem Unii ma być stworzenie nowej ustawy o teatrach.
– Intensywne prace rozpoczęliśmy w ubiegłym sezonie, gdy ministra kultury Hanna Wróblewska zwróciła się do środowiska o przesyłanie swoich uwag. Osobą, której bardzo zależy na tej ustawie jest marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska – przypomniała Pilawska. Pytana, co znajdzie się ustawie, podkreśliła, iż „obecny model funkcjonowania polskiego teatru wyczerpuje się”. – Trzeba otoczyć większą opieką placówki w mniejszych ośrodkach, gdzie aktorzy nie mają możliwości dorobienia sobie, jak w Łodzi, Warszawie czy Krakowie. Należałoby zachęcić twórców, by zaczynali w mniejszych miastach, ale w teatrach ze znakomitymi zespołami – zaakcentowała.
Szefowa Unii zwróciła uwagę, na zmiany, jakie zaszły w ostatnich latach. – Aktorzy są solą teatru, ale najważniejszy jest cały zespół – zaznaczyła. – A to jest również zespół techniczny, administracyjny. Ze słabą księgową, przy takim zakresie odpowiedzialności merytorycznej, niczego się nie osiągnie.
Prace nad założeniami do ustawy trwają. – Trwają działania merytoryczne, wraz z innymi teatralnymi organizacjami uszczegóławiamy materiał. Teatr jest niesamowitą wyspą, każdy musi mieć godne warunki pracy, nie może gonić za pieniędzmi, za chałturami. Trzeba to wyraźnie powiedzieć. Trzeba przywrócić etos aktora teatralnego i nad tym skupia się Unia Polskich Teatrów. Idzie o to, żeby praca w teatrze była wyróżnikiem, czymś wyjątkowym, żeby właśnie w teatrze aktorzy mogli czuć, że wypełniają swoją misję – podsumowała Ewa Pilawska.