Logo
Magazyn

Nowy Warlikowski i debiut Komasy

28.11.2025, 16:11 Wersja do druku

Ustawa o mecenacie wprowadzi zabezpieczenia przed upartyjnieniem publicznych dotacji – mówi Michał Merczyński, dyrektor Nowego Teatru w Warszawie, i zapowiada premierę „Europy” Krzysztofa Warlikowskiego. Rozmawiał Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej”.

fot. PAP/ Radek Pietruszka

Jaki jest efekt Forum Mecenatu Kultury, które odbyło się 29 października w Nowym Teatrze, kierowanym przez pana od obecnego sezonu?

Jesteśmy jednym z głównych partnerów tego projektu, który w tym teatrze się narodził i tu miał inaugurację. Drugim jest Narodowe Centrum Kultury. Obecność ministry kultury Marty Cienkowskiej i marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a także przedstawicieli świata biznesu oraz kultury doprowadziła do deklaracji, że chcemy ustawy o mecenacie.

Kto reprezentował świat biznesu?

Między innymi Grażyna Kulczyk, Rafał Brzoska, Zbigniew Marek Jakubas. Mieliśmy też gościa specjalnego z Francji, Oliviera Japiota, przewodniczącego Izby Rady Stanu Francji, który podzielił się doświadczeniami z reformy francuskiego systemu sponsoringu. Marszałek Kidawa-Błońska zapowiedziała, że wystąpi z inicjatywą ustawodawczą i 3 grudnia odbędzie się pierwsze spotkanie w Senacie. Jesteśmy 20. gospodarką świata i nie ma lepszego momentu, żeby ustawę o mecenacie wprowadzić.

Co na to minister finansów? Zawsze był przeciw.

Dowiemy się. Ministra Cienkowska powiedziała, że będzie traktować ustawę jako jeden z najważniejszych projektów. Trzeba obalić mit związany z tym, że europejska kultura opiera się tylko na publicznych dotacjach. One są ważne, ale we Francji czy we Włoszech odpisy na kulturę przynoszą dodatkowe pieniądze - we Francji w tym roku ponad 4 mld euro, z czego 70 proc. pochodzi z małych i średnich przedsiębiorstw. To daje prestiż, reklamę, stwarza sytuację głębszej identyfikacji z projektem kulturalnym. Poszerza też dostęp środków do kultury i sprawia, że są one bardziej demokratycznie dystrybuowane.

To ważne, bo nie wystarczy zwiększenie budżetu na kulturę. Dowodzą tego lata rządów Zjednoczonej Prawicy, gdy potrojono wydatki państwa na kulturę, tyle że na propagandę w upolitycznionych mediach publicznych oraz prywatnych spółkach, powiązanych z władzą lub na jednowymiarową, martyrologiczną politykę historyczną.

Myślę, że ustawa o mecenacie wprowadzi rodzaj balansu i zabezpieczenia przed upartyjnieniem publicznych dotacji, co dzieje się również w spółkach Skarbu Państwa przy zmianie rządów. Ustawa o mecenacie to może być gamę changer w finansowaniu polskiej kultury.

Ma pan w dorobku trzy dekady kierowania Malta Festival, dyrekcję w TR Warszawa oraz w Narodowym Instytucie Audiowizualnym NInA. Czy dyrekcja w Nowym Teatrze łączy się z planem dodania własnych dań specjalnych, wzmocnienia tego, co było, czy może wyretuszowania czegoś?

Jedna z koleżanek ze świata teatru powiedziała, że to, co chcę zrobić, to powrót do ustawień fabrycznych. I mnie się to bardzo podoba. Podstawowe założenie jest takie, że Nowy jest od początku teatrem Krzysztofa Warlikowskiego. To jest najważniejsze i najcenniejsze. Chcę się tym zajmować, to wspierać. Chcę, żeby powstało jego archiwum, zresztą teatr już wcześniej złożył do KPO dwa wnioski, prace trwają, a ja walczę o to, aby od 2027 r. zaczął działać specjalny dział, który będzie te prace kontynuował.

To będzie żywa komórka, zajmująca się archiwizacją twórczości Warlikowskiego, Małgorzaty Szczęśniak i Pawła Mykietyna. Uważam, że słowa Krzysztofa Mieszkowskiego w wydaniu specjalnym „Notatnika teatralnego" poświęconego Nowemu Teatrowi, gdzie pisze we wstępniaku, że twórczość Warlikowskiego jest dziś tym, czym w drugiej połowie XX w. była twórczość Grotowskiego i Kantora, mają głęboki sens.

Czy Warlikowski nie protestuje przeciwko wciąganiu go na postument?

Nie, bo nie wciągamy go na postument, tylko realizujemy żywy projekt. Chodzi o refleksję i rozmowę o dzisiejszym teatrze. Kieruję się przesłaniem Bernarda Faivre d'Arciera, czyli dyrektora Festiwalu Awinioński ego, że teatr jest po to, aby dawać artyście odwagę do stworzenia nowego dzieła. Powtarzam to pracownikom ze wszystkich działów: jesteśmy po to, żeby pomóc w powstaniu spektaklu.

Ja już to robiłem. Pracowaliśmy z Krzysztofem w TR Warszawa. Jego trzy produkcje prowadziłem jako dyrektor naczelny: „Dybuk", „Burzę" i „Kruma". Potem zawsze kibicowałem Nowemu Teatrowi, stojąc na czele PWA i NiNA, wydając na DVD „Burzę" i „Kruma". NiNA była koproducentem „Kabaretu warszawskiego". Doprowadziłem też do nagrania „(A)pollonii" i wprowadziłem ją jako pierwszą sztukę do Google Culture Institute.

„(A)pollonia" to był pierwszy spektakl Warlikowskiego, który gościł na Dziedzińcu Głównym Pałacu Papieży w Awinionie. To d'Arcier wpuścił Warlikowskiego i Jarzynę na Festiwal Awinioński i do Europy Zachodniej, pod szyldem współpracy z Europą Wschodnią Theoremat.

Tak. Pamiętam spotkanie Informal European Theatre Meeting w 1997 r. w Amsterdamie, kiedy Bernard opowiadał o idei Theorematu po raz pierwszy. Powtórzę: dajmy artyście odwagę do tego, aby powstało nowe dzieło, żeby się odważył na swoje szaleństwa i kontrowersyjne pomysły.

Czy zespół artystyczny Nowego miał poczucie, że jest za mato wykorzystywany w repertuarze i że za mało jest Warlikowskiego w teatrze Warlikowskiego?

Być może tak. Pewnie stąd wzięła się nasza rozmowa z Krzysztofem ponad rok temu, bo moja dyrekcja była najpierw propozycją Krzysztofa, a potem zespołu. Nie trzeba było mnie długo przekonywać, bo jestem z ich pokolenia, a nie mówię o metryce, tylko o estetyce i aksjologii. Dlatego właśnie chcę bardziej wykorzystać potencjał zespołu. Stąd wieczór „Nightfall" Pawła Mykietyna, który prezentuje swój cykl pieśni po raz pierwszy jako akompaniator przy fortepianie z Mają Laurą. To pierwsza premiera, która wychodzi spod mojej ręki. Zakończy ten rok w Nowym 30 grudnia.

Muzyki będzie więcej tak jak na Malcie, gdzie odbywały się prapremiery operowe z udziałem noblistów - Coetzeego i Pamuka?

Z pewnością. To m.in. trzyletni projekt muzyczny oparty o twórczość Wojtka Blecharza. Prowadzimy rozmowy z festiwalem ECM, który chciałby się przenieść do Nowego Teatru. Oczywiście będziemy kontynuować nurt performansu i teatru tańca, m.in. z Wojtkiem Grudzińskim. Natomiast powstał Pawilon Tańca i Innych Sztuk Performatywnych i część młodej sceny tanecznej w naturalny sposób tam się przeniesie. My zaś na pewno będziemy chcieli bardziej wykorzystać potencjał muzyczny, który jest w naszym teatrze, co znajdzie wyraz już w przyszłym roku w zmienionym programowo kształcie Festiwalu Nowa Europa.

Widzieliśmy przez ostatnie lata rzecz zadziwiającą: że Warlikowski nie jest dopuszczany do reżyserowania oper w Polsce, pracując w najważniejszych teatrach operowych Europy. Czy to się zmieni?

To nie jest pytanie do mnie ani do Nowego Teatru. Mogę powiedzieć tylko tyle, że Boris Kudlička prowadzi rozmowę z Krzysztofem na ten temat. Myślę jednak, że Krzysztof będzie częściej w Warszawie reżyserował spektakle. W tej chwili przygotowujemy przedstawienie „Europa" z premierą 7 stycznia, na podstawie tekstu Wajdiego Mouawada „Przysięga Europy". Co ciekawe, a podkreśla to sam Warlikowski, od czasów „Kruma" nie oparł żadnego przedstawienia na jednym tekście dramatycznym. Po „Krumie" były kolaże.

Uważam, że dramat Mouawada jest napisany dla Krzysztofa. Jest tam antyczny idiom Medei zanurzony we współczesnej kulturze, poczucie winy, oskarżenie o przenoszenie win na następne pokolenia i wojna. Zresztą panowie świetnie się znają, współpracowali ze sobą. A co również ciekawe, Wajdi wyreżyserował swój tekst i pokazał go 1 sierpnia na festiwalu w Epidauros z Juliette Binoche i zespołem paryskiego La Colline - do niedawna mu dyrektorował, co było ogromnym wydarzeniem. A mimo to zgodził się, żeby Warlikowski dokonał własnej inscenizacji.

Sam Wajdi Mouawad jest ciekawą postacią. Nie tylko artystą, performerem, dramaturgiem i reżyserem. Prezydent Emmanuel Macron zaprosił go do delegacji Francji na sesję ONZ we wrześniu w Nowym Jorku, gdy Francja uznawała państwowość Palestyny. To świadczy o tym, jak różnych możemy mieć polityków, jak mogą patrzeć na świat poprzez okulary intelektualistów i czym jest Realpolitik.

To nie znaczy, że spektakl Krzysztofa będzie doraźny. Raczej dotknie węzła problemów, który w naszej kulturze, świadomości i liberalnym społeczeństwie funkcjonuje; pokaże, jak się z tymi wyzwaniami zderzamy.

A co z Festiwalem Nowa Europa?

Zmiany będą dotyczyły poszerzenia pola oddziaływania, bo Nowa Europa ma świetny poziom i jest ugruntowanym festiwalem na polskim rynku. Chciałbym jednak, żeby raz na dwa lata pokazywała inne formy niż do tej pory. W przemiennym cyklu będziemy raz stawiali nacisk na teatr, performance i taniec, a raz na teatr, teatr muzyczny i operę, która będzie motywem przewodnim już w przyszłym roku.

Jeden ze spektakli - operę Maartena Seghersa w reżyserii Jana Lauwersa „Lee Miller in Hitler's Bathtub" - pokaże Wiener Staatsoper ze sceny eksperymentalnej Nest w koprodukcji z Needcompany. To historia Lee Miller, modelki i fotografia amerykańskiej, która była słynną reporterką wojenną „Vogue'a", szła z armią brytyjską przez Niemcy w 1945 r. i sfotografowała m.in. wannę Hitlera w Monachium. W tej kameralnej operze wystąpi po raz pierwszy w Polsce jedna z dwóch największych mezosopranistek świata, czyli Kate Lindsey. Towarzyszy jej Romy Lauwers i partnerstwo dwóch artystek - śpiewaczki i aktorki - jest niebywałe.

Drugą operą, co jest podpowiedzią Krzysztofa Warlikowskiego, będzie „Czarodziejska góra" Pawła Mykietyna i Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Andrzeja Chyry, repryza ich spektaklu w tej samej scenografii Mirosława Bałki, co przed dekadą, ale w zupełnie nowym wykonaniu z młodymi śpiewakami. Będzie to koprodukcja Nowego i Opery Narodowej.

Tak się składa, że dyrektorzy autorskich scen bywają zazdrośni i z trudem godzą się na zaproszenie innych indywidualności. Jak będzie w Nowym?

W kwietniu Katarzyna Kalwat pokaże spektakl na podstawie powieści „Pulverkopf" Edwarda Pasewicza. Uważam, że od czasów „Miazgi" nie było polskiej powieści o tej skali ważności.

To alternatywa „Doktora Faustusa" Manna?

Myślę, że to „Buddenbrookowie", „Doktor Faustus" i „Szpital przemienienia" w jednym. Będzie to koprodukcja z Teatrem Polskim w Poznaniu, gdzie przed laty miałem z Edwardem Pasewiczem kontakt, a potem zniknął mi z radaru oraz z życia publicznego. Jak się okazało, przeniósł się do Krakowa, gdzie przez lata pisał tę powieść, nagrodzoną Angelusem.

Jeszcze w tym sezonie przygotuje spektakl taneczny Claude Bardouil z udziałem naszych artystów - premiera pewnie w czerwcu.

Mogę też już zapowiedzieć debiut teatralny Jana Komasy oparty na „Anniversary", czyli filmie, który właśnie zdobywa ekrany polskich, europejskich i amerykańskich kin.

W kolejnych sezonach planujemy współpracę z Agnieszką Smoczyńską i rozmawiamy z kilkoma bardzo ważnymi postaciami życia kulturalnego. M.in. ze wspomnianym Janem Lauwersem oraz Lisaboa Houbrechts. Swój spektakl będzie miał Markus Öhrn, a w planach są też Ewelina Marciniak, Michał Borczuch i Grzegorz Jarzyna. Jeszcze poprzednia dyrekcja zaplanowała spektakl Grzegorza Jaremko, który, mam nadzieję, w przyszłym roku się wydarzy.

Dodam, że integrujemy się jako zespół. Jesteśmy po pierwszej próbie chóru złożonego m.in. z pracowników teatru. Udało mi się zaprosić wspaniałą chórmistrzynię, Joannę Malugę, która za prowadzenie swojego chóru otrzymała tegoroczną Nagrodę Ministry Kultury w dziedzinie muzyki. To jest chór społeczny. Zgłosiło się 188 osób. Ja też się zapisałem, wcześniej przechodząc kwalifikację. Będę w pierwszych tenorach.        

Tytuł oryginalny

Nowy Warlikowski i debiut Komasy

Źródło:

„Rzeczpospolita” nr 276

Autor:

Jacek Cieślak

Data publikacji oryginału:

28.11.2025

Wątki tematyczne

Sprawdź także