EN

20.05.2024, 09:23 Wersja do druku

Egzemplum

fot. Dawid Stube / mat. teatru

Tam, gdzie inni doszukiwaliby się dowodów na słuszność mniejszościowej polityki oraz haseł wzywających do rozprawienia się (ciągle ponawianego, acz zawsze niewystarczającego) z patriarchatem, Radosław Rychcik znajduje przede wszystkim melancholijno-humorystyczną opowieść o przekuwaniu słabości w siłę i odnajdywaniu własnej życiowej drogi. Niby brzmi podobnie, ale przyjętą w Empuzjonie perspektywę cechuje większy dystans i ten rodzaj dojrzałości, który sprawia, że zamiast kolejnego walczącego przedstawienia dla przekonanych, otrzymujemy udany, momentami przejmujący spektakl o dużo bardziej uniwersalnej wymowie.

Cierpiący na gruźlicę Mieczysław Wojnicz przybywa do uzdrowiska w Görbersdorf, gdzie spotyka innych kuracjuszy. Lokalną społeczność przeszywa strach z powodu powtarzających się regularnie zniknięć młodych mężczyzn. Jest rok 1913. Tak można w skrócie opisać punkt wyjścia adaptacji powieści Olgi Tokarczuk, pierwszej ukończonej przez nią po otrzymaniu Nagrody Nobla.

Realia epoki, w której toczy się akcja utworu, twórcy przedstawienia odwzorowują z pieczołowitością. Uwagę przykuwa zwłaszcza złożona z kilku planów scenografia, w której wyróżnić można pokój sypialny Thila (Nikodem Księżak), studenta Akademii Sztuk Pięknych z Berlina, przyjaciela Wojnicza, a także jadalnię pensjonatu prowadzonego przez Wilhelma Opitza (Wojciech Siedlecki) i gabinet doktora Semperweiβa (Roland Nowak). Zaprojektowane pomieszczenia znakomicie odwzorowują górsko-sanatoryjny charakter ośrodka. Odpowiadający za całą warstwę plastyczną Empuzjonu (także za kostiumy, światła i wideo) Łukasz Błażejewski nie boi się ozdobności, ale potrafi jej używać w oszczędny i precyzyjny sposób. Miejsce akcji prezentuje się malowniczo, ale nie kiczowato i, choć dekoracja nie ulega zmianie przez cały czas trwania przedstawienia, do samego końca ujawniają się wpisane w nią możliwości.

fot. Dawid Stube / mat. teatru

Gruźlica – zgodnie z długą literacką tradycją – staje się w Empuzjonie pojemną metaforą oznaczającą zarówno stan melancholijnego wyczerpania kultury i żyjących w początkach nowego wieku bohaterów, jak i dręczących ich kompleksów. Głównym dramaturgicznym chwytem staje się w tej scenicznej adaptacji klasyczny motyw skrywanej (przez Wojnicza) tajemnicy, którą jest jego transpłciowość. Psychofizyczna odmienność obarcza bohatera poczuciem wstydu, ostatecznie przezwyciężonego, jednak realia epoki sprawiają, że nigdy nie będzie się on czuł całkiem bez winy. W drodze do uzdrowienia Mieczysław odbiera od Semperweiβa lekcję, której sens tkwi w zanegowaniu kategorycznych, binarnych podziałów na to, co normalne i nienormalne, męskie i żeńskie.

Doktor wykorzystuje w tym celu przypowieść o perle: jej piękno i siła biorą się z jej słabości. Całość tej lekcji pobrzmiewa wręcz biblijnie niczym z pism św. Pawła, choć przesłanie płynące z tej sceny niekoniecznie współgra, rzecz jasna, z chrześcijańską ortodoksją. I rzeczywiście, odniesienia do religii, których nie brak w spektaklu (pojawiają się choćby odwołania do obrazu „św. Anny… Samoczwartej” czy też do ofiary Abrahama, wybrzmiewa Symfonia pieśni żałosnych Henryka Góreckiego), wskazują raczej na luki i braki w tradycyjnym przekazie i opartych na nim dogmatach. Pacjenci przebywający w Görberstdorfie toczą zacięte nieraz dysputy, ale wynikają one faktycznie z ich uwarunkowań egzystencjalnych – każda z postaci przeżywa swój mniejszy czy większy dramat, w czym niewątpliwie tkwi duża siła gnieźnieńskiego przedstawienia. W centrum przestrzeni zaprojektowanej przez Błażejewskiego znajduje się model ludzkich trzewi – dobrze korespondujący ze zmaganiami bohaterów.

Nieco słabiej wypada thrillerowa, kryminalna osnowa wydarzeń ukazywanych na scenie – wątek związany z porywaczami pensjonariuszy ośrodka jest nieco męczący i niezbyt wartko rozwijany. Już Lalka zrealizowana przez Rychcika na tej samej scenie udowodniła, że najlepiej czuje się on w scenach toczonych w niespiesznym tempie, gdy zaś musi posuwać akcję do przodu, wychodzi to najczęściej dość płasko. W przypadku Empuzjonu podobne problemy pojawiają się jednak przejściowo, by nie rzec – epizodycznie. Mikroporty używane na scenie pozwalają bowiem na bardzo kameralną, wręcz filmową grę aktorską, która świetnie sprawdza się w tym nieco mrocznym, dusznym i przeszytym tajemniczością świecie.

fot. Dawid Stube

W centrum problematyki przedstawienia znajduje się wszakże męskość, odmieniana obecnie na scenach przez wszystkie przypadki, najczęściej poddawana życzliwemu osądowi, a następnie stawiana w stan oskarżenia. Materiał literacki pozwala reżyserowi na dryfowanie – z jednej strony spektakl można od biedy umieścić w tym nurcie współczesnego teatru, z drugiej jednak wymyka się on próbom jednoznacznego zaklasyfikowania (podobnie zresztą jak powieść Tokarczuk). Realia epoki są na tyle odległe, że niektóre anachronizmy same się komentują czy wręcz kompromitują. Rychcik skrzętnie wykorzystuje komiczny potencjał tkwiący w postaciach i wyznawanych przez nie poglądach. Nie są już one tak straszne i groźne, gdy rozbrojone zostają przez humor. Czy wszakże dualizm płciowy zostaje faktycznie zakwestionowany, skoro w finale Wojnicz zakłada sukienkę – zamiast być „po prostu” sobą? Czy ta finałowa, zaczerpnięta z powieści scena nie świadczy – nieco paradoksalnie – o potrzebie dookreślenia siebie, przyjęcia nowej, tym razem kobiecej tożsamości? Oczywiście kontrargumentem może być wspomniany czas rozgrywania się ukazywanych wydarzeń i brak dostępnego innego spojrzenia na dopuszczalne sposoby społecznego funkcjonowania. Przemiana dokonuje się, wszakże, przed lustrem, ma ona więc raczej wymiar indywidualny i intymny, nie jest warunkowana koniecznością przetrwania.

Podobnych niejednoznaczności jest w przedstawieniu dużo więcej, co sprowadza się do faktu, że twórcy znakomicie ożywili Empuzjon, odnaleźli w nim przestrzeń do zaistnienia wielu postaci i przeciwstawnych poglądów. Ze swoistego powieściowego egzemplum, dzielnie rozprawiającego się z takimi zjawiskami, jak: mechanizm kozła ofiarnego, mizoginia psychoanalizy czy paradność wojskowych rytuałów, wyciągnęli pogmatwane ludzkie historie, których linie wykraczają daleko poza obowiązujące aktualnie intelektualne prądy.

Empuzjon. Autor: Olga Tokarczuk; adaptacja i reżyseria: Radosław Rychcik; scenografia, kostiumy, światła, wideo: Łukasz Błażejewski; muzyka: Michał Lis. Teatr im A. Fredry w Gnieźnie, Duża Scena, premiera 26 kwietnia 2024.

Tytuł oryginalny

Egzemplum

Źródło:

Teatr dla Wszystkich