"Dzieła wszystkie Szekspira" Adama Longa, Daniela Singera, Jessa Winfielda w reż. Włodzimierza Kaczkowskiego w Teatrze Scena Współczesna. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Z radością odnotowałem niedawne objawienie się w bloku obok sceny teatralnej i – czym prędzej wpadłem do sąsiadów w odwiedziny. Było miło, choć nie będę ukrywał – wielkim fanem tego tekstu nie jestem, znów nie umiałem się pozbyć wrażenia, że rzecz jest nieco efekciarska, a od aktorów wymaga głównie sprawności, nie zaś talentu. Nie wspominając, że wprost nie cierpię przedstawień angażujących publiczność, szczęśliwie nie zostałem wywołany, najwyraźniej musiałem zrobić bardzo groźną minę.
Mamy oto zabawę Szekspirem, dziełami PRAWIE wszystkimi, brakuje bowiem Snu nocy letniej, ale za to Hamlet zajmuje aż trzecią część spektaklu. Nie w braku czy w obecności jednak kwestia, ani - nie w proporcjach. Bowiem najlepsze w tym przedstawieniu wydały mi się dopisane monologi aktorów o ich pracy – i w ogóle i - nad tym tytułem. Są błyskotliwe i zabawne, ale jeśli tak się wsłuchać – to jednak dostajemy garść dość gorzkich refleksji o pięknym, ale okrutnym zawodzie aktora. O czekaniu na telefon z propozycją, o urodzie grania na prowincji, o próbie znalezienia swojego miejsca na świecie, w czym pomóc może (albo zaszkodzić) na przykład nazwisko, zwracam Waszą uwagę na stand-up p. Kamila Wodki.
Ten spektakl w repertuarze Sceny Współczesnej jest od lat, obecnie grany jest w dwóch obsadach, „starszej” i „młodszej”, i zapewne traktuje o czymś troszkę innym w każdym z przypadków. Widziałem w akcji obsadę młodszą, panowie są świetni, widać, jak dużo włożyli pracy w ten spektakl i to właściwie jest moja jedyna uwaga - zabrakło może odrobiny pewnej takiej dezynwoltury, ale rozumiem też „pełną gotowość”, bowiem tego wieczoru przedstawienie było rejestrowane.