"Beginning" Davida Eldridge'a w reż. Adama Sajnuka w Teatrze WARSawy, pokaz online. Pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Wszystkich.
Kilkanaście minut próbowałam zacząć tę recenzję niebanalnie. Niestety, zawiodłam się spektaklem “Beginning” w reżyserii Adama Sajnuka. Kameralny dwugłos kobiety i mężczyzny o samotności – tak zapowiadano przedstawienie – bardzo mnie zaintrygował. Paradoksalnie, uważam, że nawet najbardziej rozbudowana i dynamiczna historia nie ma szans w starciu z niepozornym spotkaniem dwóch zbłąkanych dusz, szalenie pragnących kochać i być kochanymi.
„Beginning” Davida Eldridge’a to właśnie takie spotkanie. Jej – lewicującej, feministycznej, silnej, niezależnej. Bez kota, ale z mieszkaniem i dobrą pracą. Z winem pod pachą i sumką na koncie, która pozwala głośno krzyczeć: “Świetnie sobie sama radzę”. Eliksirem prawdy Laury (Maria Seweryn) jest wspomniane wcześniej wino. To alkoholowy trunek “podmywa” jej maskę i unaocznia frustrację, samotność i zagubienie we własnej przeszłości i przyszłości.
On, Daniel (Tomasz Borkowski), to facet obezwładniający swoją niemocą. Nie wyszło mu w życiu, nie pozbierał się po rozwodzie, nie widuje córki, nadal żyje wspomnieniem rodziny, którą posiadał, ale krótko. Teraz mieszka z matką i babcią. Jest raczej konserwatywny i “zaniedbany w okolicach lędźwi”. Jest w nim jednak coś rozczulającego. Tomasz Borkowski mimo wszystko stworzył postać, z której bije wrażliwość i jakaś realna bezsilność. Mimo wszystko, bo w “Beginning” brakuje właściwie wszystkiego – prawdy, głębi i szczerości. Maria Seweryn, skądinąd interesująca aktorka, chyba nie za bardzo mogła poukładać się z Laurą. Mam wrażenie, że niezrozumienie tej postaci sprawiło, że została spłaszczona do granic możliwości. Seweryn mówi kwestie sztywno, bez emocji. I na tym koniec. Laura jest irytująca, nachalna i odpychająca. Trudno znaleźć w tej postaci coś, co pozwoliłoby, chociaż na chwilę, wejść w jej skórę i zrozumieć, o co jej chodzi. Nie ułatwia tego aktorka, która poza kilkoma grymasami zrezygnowała z mowy ciała.
Samotność wiąże się z potrzebą bliskości, dotyku, czułości. Budowanie relacji to drobne gesty, łapanie swoich spojrzeń, gra, flirt. To niewidzialna nić, która subtelnie zaczyna łączyć dwie osoby. Pomiędzy aktorami “Beginning” nie wytworzyło się nic. Ani odrobina chemii, która pozwalałaby wierzyć, że ich postaci zgadzają się chociażby co do jednego – dojmującego, wręcz panicznego odczuwania samotności
O samotności od lat mówi się jako o chorobie XXI wieku. Zmiany społeczne i językowe, rozwój różnych technologii, portale randkowe, całkowite przewartościowanie życiowych potrzeb, szukanie wzorów kulturowych na “nowego mężczyznę” i “nową kobietę”, coraz głośniejsze mówienie o kulturze gwałtu, strajki kobiet, dyskusje o aborcji, a do tego pandemia – taka mieszanka to gwarancja, że problematyka związana z samotnością oraz jej skutkami wróci do filmów, spektakli i literatury jako jeden z głównych tematów.
Na onlinowej premierze (ta na scenie teatru WARSawy odbyła się w 2018 roku) “Beginning” nie poczułam, niestety, że dzieje się między bohaterami coś ważnego. Laura i Daniel to nie tylko wymyślone dramaty dwóch postaci, to prawdziwe dramaty tysięcy osób, które nie potrafią zbliżyć się do drugiego człowieka. To tysiące Laur i Danielów, którzy żałują podjętych decyzji, tęsknią za tym, co było, marzą o stworzeniu rodziny albo też nie wiedzą, czego chcą. Są po czterdziestce, gubią się w świecie i trochę po omacku szukają. To tysiące mężczyzn zasypiających samotnie na kanapie matki i płaczących samotnie kobiet, które w akcie desperacji i wypełnienia pustki chcą zajść w ciążę z nieznajomym. “Beginning” to materiał mocno naładowany emocjami, dlatego sama byłam zaskoczona, że spektakl, trwający zaledwie 75 minut, dłużył mi się niemiłosiernie.