A więc żegnaj roku dwa tysiące dwudziesty drugi, przechodzisz do historii. No, trudno powiedzieć, że w wielkiej chwale, raczej zostawiając za sobą jeszcze większy bałagan niż twoi poprzednicy, dużo krwi i ran, pomieszanych idei, sport przekupiony do imentu, partie zjadają się od środka, pogoda szaleje, a przyjaciele odchodzą nagle i ciągle zdejmujemy z wieszaków czarne płaszcze. Niedawno czteroletnia dziewczynka zapytała mnie: „Po co ci telewizor? Wyrzuć go, bo przecież w telewizorach jest wojna”. Ponury ten Twój dramat roku dwudziesty drugi, w dodatku, a może na szczęście, bez zakończenia.
A teatr? Czy w jakimkolwiek sensie może być współczesny, równoległy z tym, co za oknami i co na ekranach pełnych informacji rodem z piekła? Nie, nie da się teatrem dogonić współczesności i tak naprawdę nigdy to nie było możliwe. Sztuki, nawet te najbardziej interwencyjne, zawsze będą spóźnione, nigdy nie złapią chwili tu i teraz. Zrobić to może natomiast pojedyncze słowo rzucone ze sceny – tak, słowo dotąd niezauważone, wciśnięte w dramat, nagle ożywa i robi wrażenie większe niż cały spektakl. Tak było przecież za komuny, kiedy w najbardziej bagatelnym przedstawieniu cenzor musiał ingerować w tekst, żeby słowo nie wzbudziło zbyt daleko idących myśli. W latach osiemdziesiątych słowo „solidarność” ożyło do rangi rewolucji i powiedziane ze sceny nawet przez kochankę z farsy wzbudzało ciszę całkiem nieadekwatną do wagi spektaklu. Dzisiaj nawet kwestia Papkina „zamiast zgody wojnę wzbudzę” niby śmieszy, a jednak słowo „wojna” dzwoni w uszach i przez chwilę nie daje się wpisać w komedię. Jaki będzie teatr dwudziestego trzeciego roku? Pytanie raczej, czy i po co będziemy chodzić do teatru.
Przepraszam. Jakoś mi strasznie ponuro wychodzi i patetyczne. Może po prostu czas patetyczny i dyktuje taki ton. A przecież mamy prawo do śmiechu, do szczęścia, do przyjemności i może z takiego progu właśnie trzeba zacząć dwudziesty trzeci rok? Bardzo poważnie o teatrze mówimy, w dyskusjach, debatach, w esejach nie doszukamy się tonu beztroski, echa dziecinnej zabawy, jaką właściwie teatr jest. Zastanawiam się dlaczego i chodzi mi po głowie to słowo „teatr”. Uruchomiłam nawet internetowego tłumacza, żeby sprawdzić w różnych językach jego brzmienie. W większości języków jest takie samo. Theatrum zakorzeniło się we wszystkich językach i decyduje o wzniosłości, o skojarzeniu z sacrum i wielką tajemnicą. Wyjątkiem, jak rozkosznym i niespodziewanym, jest język czeski, gdzie teatr to po prostu „divadlo”. Co za ulga! „Divadlo” zdejmuje z nas ciężar, jakim obarcza „theatrum” i pozwala na sprawy spojrzeć całkiem inaczej!
Oglądasz wybitny spektakl i możesz się zachwycić cudownym divadlem, męczysz się na koszmarnym spektaklu, ale nie czujesz tej wściekłości i nie masz morderczych myśli, bo to przecież divadlo tylko!!! Och, jak inaczej idzie się do teatru, a jak inaczej na divadlo! Jak inaczej wchodzisz na scenę jako aktor teatralny, a jak inaczej z taką myślą, że oto właśnie jesteś postacią z divadla!!! Inną masz tremę, inaczej się kłaniasz i inaczej się przebierasz!!! A jak spojrzysz na inne epoki? Na starożytność nawet? Dlaczego widzimy tam samą doskonałość, wzorzec i nieskazitelność? Czy w starożytnym divadle wszystko szło jak w doskonałym mechanizmie? Może niejednemu spadła maska, wywrócił się na koturnach, zapomniał tyrady albo nie przyszedł, bo zapomniał upojony winem? Co my wiemy właściwie o starożytnym divadle? Przenieśmy to słowo na polski teren!!! Przenieśmy, a może ustaną podziały na sceny artystyczne i mieszczańskie, na postępowe i konserwatywne, może zastygnie lawina pogardy, wyścig do mainstreamu, pycha i rozdęte ego, bo przecież wszyscy nie robimy niczego ponad divadlo po prostu...
No więc na Nowy Rok życzę nam wszystkim – i tym na górze, i tym na dole, i tym, co poszukują, i tym, którzy już znaleźli – żebyśmy robili swoje divadlo. A drugi – co swoje inne divadlo robi – żeby „nepohrdat tím, co dělají ostatní, protože to nedělá dobrotu as těmito slovy přeji všem lepší nový rok. Ať nás divadlo léčí a dělá šťastnými a ať je to divadlo, to je prostě místo pro divadelní setkání” (żeby nie gardził tym co robi inny, bo to niczemu dobremu nie służy i tymi słowami życzę wszystkim lepszego nowego roku. Niech nas divadlo uleczy i ucieszy i niech będzie divadlem, czyli po prostu miejscem divadlowego spotkania).
Uvidíme se v divadle!!!
Joanna Szczepkowska