"W łóżku z rabusiem" Michaela Parkera w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.
W Teatrze Komedia odbyła się polska prapremiera znakomitej farsy Michaela Parkera, brytyjskiego pisarza mieszkającego w USA, pod zaskakującym tytułem „W łóżku z rabusiem”, zrealizowana przez Tomasza Dutkiewicza. Reżyser i dyrektor teatru w jednej osobie powrócił w znakomitej formie po przerwie spowodowanej pandemią, aby pokazać swoje kolejne przedstawienie z całą plejadą popularnych aktorów i aktorek. Zgodnie z wymogami sanitarnymi, w wypełnionym w połowie teatrze, zamaskowana publiczność śledziła z przejęciem trzygodzinny spektakl, napisany w stylu popularnej „Dynastii".
Magia teatru przenosi nas do dwustuakrowej posiadłości Massachusetts z szesnastoma sypialniami i domkiem na plaży. To w nim William Worthington III i jego żona, nie wiedząc nawzajem o swoich planach, zorganizowali schadzki z kochankami zamiast deklarowanych wcześniej przez siebie wyjazdów: jego – do Delaware, żeby strzelać do kaczek z Dupontami, a jej – do matki w Bostonie.
Angielski dramatopisarz wykorzystał w sztuce motto piosenki wykonywanej przez Marylin Monroe – „Diamonds Are a Girl's Best Friend”. Każdej z czterech pań przedstawionych w sztuce przypisał powierzchowne uczucia do mężczyzn; jedyne co do nich skłania to fascynacja bohaterek sztuki magiczną mocą naszyjnika z brylantów. W tej komicznej z pozoru farsie poznajemy ciekawe postacie kobiece. Jedna z nich jest bardzo zdeterminowaną nimfomanką, a dwie kolejne, skąpo ubrane pseudozakonnice, to siostry o odmiennych charakterach. Natomiast główną bohaterką jest bogata, ale znudzona żona, która planuje odejść od męża. Tyle że nie zamierza zostawić mu słynnego na cały świat naszyjnika Worthington. Nie wie jednak, że mąż obmyśla plan, jak ukraść ów rodowy klejnot dla swojej kochanki, aby w razie rozwodu nie dzielić się nim z żoną.
Uznanie publiczności na premierze zdobyła – i to od chwili pojawienia się na scenie – nimfomanka zagrana przez Elżbietę Romanowską. Aktorka, świadoma swoich atutów, śmiało je zaprezentowała, wykorzystując seksowne konwencje znane z wielu klasycznych już filmów czy klipów muzycznych. Okazało się, że posiada nie tylko zgrabne nogi. Także pozostałe części jej ciała sprawiły w przedstawieniu dużo zamieszania wśród płci przeciwnej. Bardzo zdeterminowana potrafiła nie tylko wypełnić zabawą z panami chaos spowodowany przez intrygę przyjaciółki, lecz także ukraść jej kochanka. „W łóżku z rabusiem” zostało zrealizowane dla tej aktorki i to na jej występ przyjdzie do Komedii spragniona rozrywki publiczność. Joanna Koroniewska zagrała niewierną panią domu, która zachęcając kochanka do miłości, równocześnie zrobiła wszystko, by nie dać mu tego, czego on najbardziej oczekuje. Apodyktyczna i chaotyczna piętrzy problemy i nieprawdopodobnie zwiększa zamęt. To bardzo odpowiedzialna rola dla aktorki, musi bowiem przez długi czas utrzymać pod kontrolą prawa farsy. A w tej dzieje się wiele. Symulowane są przecież dwa włamania zaplanowane na tę samą noc.
Młoda i atrakcyjna kochanka pana domu (w tej roli pojawia się na scenie Marta Wierzbicka) bardzo szybko uzmysławia widzom, że celem jej polowania nie jest właściciel posesji, lecz jego naszyjnik. Pojęła to w chwili, gdy ujrzała słynne brylanty. Jako osoba bez skrupułów jawi się nam jej siostra, zagrana przez Olgę Borys, zgadzająca się bezrefleksyjnie na uczestnictwo w zaplanowanej kradzieży. Siostry, w wyniku zawirowań akcji, przez pół przedstawienia występują jako dwie ledwo odziane zakonnice, dzielące się jedną spódnicą. Pokazują przy tym widowni odsłonięte tylne części ciała. Złodziejki, czyli Buffy i jej wspólniczka Deborah, są bardzo komiczne i wiedzą, że grają w sztuce przepełnionej scenami z podtekstem erotycznym. Nie dorównują jednak seksapilem uwodzicielskiej i porywającej publiczność Mariannie – Elżbiecie Romanowskiej.
A co się stało z ukradzionym kosztownym naszyjnikiem? Tajemnica została ujawniona w niespodziewanym zakończeniu przez grającego główną rolę, atrakcyjnego jak zawsze Jana Jankowskiego. Zachował ją aż do końca, choć był poniewierany na wszystkie możliwe sposoby: i seksualnie, i za pomocą środka usypiającego, a nawet fizycznego maltretowania. Znakomity aktor pojawia się na końcu z uśmiechem Jamesa Bonda i bierze główną nagrodę. Jaką? To trzeba zobaczyć.
Przeszkadza mu w tym Piotr Zelt, grający jakby przeciwko swojemu emploi. Poznajemy go jako niezdarnego detektywa, któremu nic nie wychodzi poza zainteresowaniem, jakie może wzbudzić w atrakcyjnej kobiecie swoją misiowatością. Wreszcie sam dyrektor Tomasz Dutkiewicz pojawia się na scenie jako kochanek Ashley Worthington. Jego rola niezgułowatego kochanka i fałszywego prawnika jest bardzo ważna w całym przedstawieniu i -– co tu ukrywać -– chyba najbardziej farsowa. Pewnie układając sytuacje do przedstawienia, sam bawił się ze wszystkich najpierwszy.
Scenografia domku na plaży przy amerykańskiej rezydencji, stworzona przez Wojciecha Stefaniaka, jest mocną stroną tej farsy, która zapewne długo będzie królowała na scenie Teatru Komedia. Widz otrzymuje bowiem w tym przedstawieniu to co najlepsze -– rozbrajający dowcip sytuacyjny wzbudzający salwy śmiechu. To świetna ucieczka od pandemii. Wszak śmiech to zdrowie!