Café Müller w chor. i wyk. Dominika Więcka w Scenie Roboczej w Poznaniu. Pisze Julia Niedziejko w portalu kulturapoznan.pl.
"Kawiarnia, ciemność, ktoś upada, ktoś podnosi, wchodzi ruda kobieta, wszystko milknie" - tymi wytycznymi kierowała się Pina Bausch, pracując nad swoim przedstawieniem Café Müller, a Dominik Więcek nie bez powodu przypomniał je w opisie własnej wersji tego spektaklu. Był w pełni świadomy nieuniknionego oczekiwania ze strony widzów, że na scenie znajdą nawiązania do pierwowzoru. Powiedziałabym nawet, że artysta celowo to oczekiwanie podkręcił, by wykreować wyobrażenie na temat tego, co się na niej wydarzy. Więcek nie chciał jednak odwzorowywać oryginału, lecz przerobić je względem własnej wizji i potrzeb.
Performer przedstawia swój spektakl jako fanfik, co oznacza, że do realiów wytworzonych w Café Müller przez Bausch, wprowadza niezwiązaną z oryginałem historię. Jest nią skrawek życia matki Więcka, która przez krótki okres swojego życia mieszkała w Niemczech. Jak czytamy w liście, który każdy z widzów i widzek odnalazł na swoim krześle, nie był to dla niej szczęśliwy czas. Niemówiąca po polsku kobieta czuła się odizolowana w świecie, który miał szansę być dla jej syna domem. Nie odnalazła się za granicą i ostatecznie powróciła do Polski. Zainspirowany doświadczeniem matki artysta zrealizował przedstawienie o poczuciu zagubienia oraz naprzemiennie wzrastającej i opadającej determinacji.
Więcek ma bogate doświadczenia jako tancerz, a od kilku lat sprawdza się też w roli performera i aktora. Poszukując własnej formy ekspresji, stale eksperymentuje, o czym wiedzą osoby, które miały szanse obejrzeć spektakle Bromance czy Sticky fingers club, które współtworzył. Biorąc pod uwagę, że spektakl opiera się na prywatnej historii matki artysty, chciał on zrealizować Café Müller kierując się wyłącznie własnymi upodobaniami i intuicją. Niewątpliwie decyzja o samodzielnej pracy nad scenariuszem, dramaturgią i wykonaniem jest istotna w kontekście kształtującej się, autorskiej wizji artystycznej Więcka. "Das ist mein Café Müller" - mówi ze sceny, akcentując tym samym swoją artystyczną autonomię.
Jego Café Müller wyprodukowane zostało przez Lubelski Teatr Tańca, dlatego premiera na której miałam przyjemność być obecna odbyła się w Centrum Kultury w Lublinie. Pracując nad swoim spektaklem, Więcek dostosował jego formułę do sceny, na której go realizował. Przestrzeń ta znacząco różni się od wnętrza Sceny Roboczej, dlatego artysta musiał dokonać istotnych zmian przeformułowując ją na potrzeby poznańskiego pokazu. Dokonał istotnych, formalnych przemian, lecz zarówno lubelska jak i poznańska prezentacja okazały się spójne z całą koncepcją spektaklu. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ponieważ napięcia związane z wykorzystaniem przestrzeni scenicznej w dużej mierze bazują na oczekiwaniach i przeżyciach widzów.
W spektaklu istotną rolę pełni kostium performera. Jego jasny, zwiewny kombinezon przypomina suknię, w której występowała Bausch. Poza tym Więcek nosi w spektaklu białe obcasy oraz duży czarny płaszcz, które często wykorzystuje jako rekwizyty. Robi to w interesujący i niebanalny sposób, za każdym razem znajdując uzasadnienie dla niekonwencjonalnego wykorzystania tych elementów. Skoro w spektaklu prowadzi się kawiarnię, płaszcz może być przecież zarówno fartuchem czy szmatą do wycierania podłogi, jak i budką telefoniczną.
Nie bez znaczenia jest użycie w spektaklu soulowego utworu A Change Is Gonna Come, który Sam Cooke stworzył na przełomie lat 50 i 60. Piosenka ta jest wyrazem sprzeciwu wobec segregacji rasowej i afirmacją przemian społecznych. W tekście piosenki muzyk odwołuje się do postulatów ruchu praw obywatelskich, zapowiadających konieczność nadejścia zmian. Brak znajomości tego kontekstu nie odbiera jednak widzom interpretacyjnych narzędzi względem sceny, w której pojawia się piosenka Cooke'a. Nadzieja oraz obawy o których śpiewa amerykański piosenkarz, pasują do sytuacji dramaturgicznej wykreowanej przez Więcka. Utwór pojawia się w momencie, gdy jego postać sceniczna podejmuje próbę wydostania się z sali teatralnej. Naciskając klamki poszczególnych drzwi natrafia na opór, co jest zaskakujące, ponieważ wcześniej Więcek przemieszcza się nimi bez problemu.
Sytuację te można rozumieć jako metaforyczną reprezentację napięcia budującego się w jego postaci. A Change Is Gonna Come zwiastuje pozytywne rozwiązanie dla sytuacji dyskomfortu wykreowanej w tej scenie. Kiedy wreszcie performer znajduje drzwi dające się otworzyć, następuje przepiękna scena, w której Więcek znakomicie waży emocje swojej postaci. Niepewność i postępująca odwaga które się w niej rozgrywają, ukazane są subtelnie i poruszająco. Lekko zlęknione spojrzenie za siebie przed zrobieniem zdecydowanego kroku w przód następuje w trakcie ostatnich dźwięków A Change Is Gonna Come, co stanowi znakomite dopełnienie tej sceny zarówno pod względem dramaturgicznym, jak i symbolicznym.
W dalszej części spektaklu artysta kontynuuje sceniczne interpretacje newralgicznego momentu odzyskiwania poczucia sprawczości. Wymowna scena tańca, w którym pojawiają się pozycje walki stosowane w karate, ukazuje zmieniające się gwałtownie natężenie wewnętrznej determinacji postaci. Szykując się na atak nieobecnego wroga, Więcek wydaje z siebie charakterystyczne dla sztuk walki okrzyki, które początkowo brzmią jak ostrzeżenie dla przeciwnika, jednak w trakcie kolejnych powtórzeń głos performera ulega zmianom. Z czasem jego okrzyk brzmi jak wezwanie o pomoc albo dźwięk przerażenia.
Trudne emocje wyczuwalne w postaci granej przez Więcka przedstawione zostały bez przesady, dlatego wypadają bardzo przekonująco i z łatwością przechodzą na widzów. W kulminacyjnym punkcie spektaklu, który buduje się w trakcie tej sceny, Więckowi udaje się osiągnąć wrażenie totalnego przytłoczenia. Głośna, organowa muzyka, skomponowana przez Przemka Degórskiego oraz punktowe światła atakują performera, który wobec ich naporu staje się bezsilny. Niejednorodność emocji i znaczeń, jakie udaje się mu przełożyć na ruch sceniczny, powodują, że scena ta jest znakomitą pointą dla wszystkich zmagań, jakie jego postać przeżywa na scenie.
Dawno nie widziałam tak sprawnie przeprowadzonego, przemyślanego i pełnego przeróżnych napięć spektaklu. Pod każdym kątem jest to znakomita realizacja i nie mam żadnej uwagi, pytania ani obawy względem tego przedstawienia. Jestem przekonana, że Więcek zachwyci swoim Café Müller niejednego sceptyka czy sceptyczkę.