EN

6.04.2022, 15:24 Wersja do druku

Dajmy szansę szlachetnemu Rycerzowi Smętnego Oblicza!

„Człowiek z La Manchy” Dale'a Wassermana w reż. Anny Wieczur-Bluszcz w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Krzysztof Bieliński

„Człowiek z La Manchy” („Man of La Mancha”), musical z 1965 roku, z muzyką Mitcha Leigha i tekstami Joe Dariona od dawna cieszy się niesłabnącą popularnością nie tylko na nowojorskim Broadwayu (dwa tysiące wystawień), ale i w innych krajach. Autorem libretta jest Dale Wasserman, amerykański scenarzysta teatralny i filmowy, który dla potrzeb telewizji w 1959 roku napisał sztukę „I, Don Quixote”. Inspiracją dla Wassermana była postać Miguela de Cervantesa i jego siedemnastowieczna powieść „Przemyślny szlachcic Don Kichote z Manchy”. Umuzykalniona opowieść o błędnym rycerzu i jego przygodach powstała później i nie jest wiernym przedstawieniem życia ani Cervantesa ani bohatera powieści Don Kichota (o czym Wasserman wielokrotnie przypominał). Pytanie, czy brodwayowski, przebojowy musical sprzed lat również dziś zdoła zainteresować polską publiczność? A może stał się jedynie ciekawostką, z uroczymi piosenkami i mało aktualnym tekstem? Chyba nie, skoro jego legendarny bohater niezmiennie budzi emocje i inspiruje kolejnych artystów. Anna Wieczur-Bluszcz, realizując „Człowieka z La Manchy” w Teatrze Dramatycznym, jest przekonana o sile broadwayowskiego hitu. Swoją wersję muzycznej opowieści o losach słynnego rycerza, który szlachetnością, godnością oraz wiarą w moc wyobraźni niezmiennie broni swych ideałów, wyreżyserowała bez bufonady, w dodatku z pomysłem i humorem. 

Przedstawiona w musicalu historia ukazuje losy Miguela de Cervantesa, pisarza, żołnierza i poborcy podatkowego, który naraził się Świętej Inkwizycji ściągając daninę z pewnego hiszpańskiego klasztoru. Autor słynnej powieści o błędnym rycerzu oraz jego wierny sługa trafiają do więzienia i tam czekają na wyrok. W tym mrocznym miejscu, odważny Cervantes postanawia bronić siebie i rękopisu ukochanej powieści przed sądem współwięźniów – prostaków i zbirów, którzy wedle swego zwyczaju odprawiają „proces” nad każdym nowym współtowarzyszem niedoli. Ufając w moc marzeń i niezachwianej szlachetności, Cervantes aranżuje „teatr na niby” i wystawia sztukę – dzieło swego życia. Sam wciela się w postać Alonsa Kichany, starzejącego się idealisty i znawcy rycerskich romansów, nazywającego siebie Don Kichotem, rycerzem walczącym z wiatrakami, a aktorskie role powierza wspomnianym rzezimieszkom. U jego boku niezmiennie trwa sługa – giermek Sancho Pansa. Wierzą, że uda się im wzruszyć serca więźniów, odmienić ich twarde dusze.

Trzeba przyznać, że spektakl w Teatrze Dramatycznym przygotowano z dużą starannością. Oczywiście daleko mu do broadwayowskiego blasku, charmu i szyku, ale warszawska wersja ma swój własny styl, wspierany przez wprawnych muzyków i bogate brzmienie instrumentów. Sceniczna adaptacja w reżyserii Anny Wieczur-Bluszcz, łącząca fantazję i humor z tragiczną pieśnią o brutalnej rzeczywistości, doskonale oddaje ducha wzruszającej, ale i zabawnej opowieści o niepoprawnym marzycielu. W orkiestrowym kanale muzycy, pod uważnym kierownictwem dyrygenta Patryka Sikory, grają z werwą i energią, wielce pożądaną w przypadku musicalu. Bywa, że dźwięki orkiestry wręcz dominują, a głosy aktorów muszą z dużą mocą przebijać się przez rytmiczne brzmienia. Gitary akustyczne, flet, klarnet, trąbki, puzon i kontrabas szaleją, wprowadzając ogniste, hiszpańskie rytmy, wspomagane przez instrumenty perkusyjne. Doceniam niezwykle udane aranżacje muzyczne, z przyjemnością wsłuchuję się w znane z wielu wykonań szlagiery („The Impossible Dream” – „Śnić sen”, „Dulcinea” i inne).

Jednak nie byłoby takiego przedstawienia bez znakomitego zespołu artystów Teatru Dramatycznego. Ich umiejętności wokalne zadziwiają, choć przecież na scenie widzimy aktorów dramatycznych, a nie – zawodowych tancerzy czy śpiewaków. Mimo to podjęli wyzwanie i wraz z panią reżyser tworzą pięknie komponowane sceny zbiorowe oraz indywidualne obrazy pełne ekspresji. Wiadomo, że musical wymaga od występujących sporych umiejętności głosowych i tanecznych, precyzyjnego przygotowania i sporego wysiłku fizycznego. A spektakl w warszawskim Teatrze Dramatycznym jest przede wszystkim popisem aktorskim i właśnie w tym jego siła! Warto zauważyć, że nie ma tu żadnej przypadkowości, każda z występujących osób ma konkretne zadanie. Modest Ruciński jako Cervantes i Don Kichot z wyczuciem buduje niełatwą postać – bez patosu, a jednak z konieczną przesadą, tak potrzebną w niektórych scenach. Ujmuje swymi umiejętnościami wokalno–aktorskimi, indywidualnym rysem, który przydaje postaci błędnego rycerza sporo ciepła i zrozumienia. W świecie, pełnym ciemności i rozpaczy, jego bohater obsesyjne dąży do realizacji marzeń – zdawałoby się niemożliwych – i pozostaje wierny rycerskiemu honorowi, szlachetności i dobru. Jednak moim zdecydowanym faworytem jest odtwórca roli Sancho Pansy – Krzysztof Szczepaniak. Znakomity aktor zdecydowanie wyróżnia się na scenie (nie po raz pierwszy zresztą). Jego Sancho Pansa często komentuje, bawi publiczność, a jego poczucie humoru jest bezcenne. Ale zdarza się, że komizm ustępuje powadze – prosty giermek, broniąc swego pana, po prostu wzrusza. Krzysztof Szczepaniak potrafi wydobyć najciekawsze rysy charakteru Sancho Pansy, podkreślić niuanse kreacji – głosem, grymasem twarzy, ruchem, gestem. I jak on śpiewa! Aktorom w rolach głównych bohaterów spokojnie dotrzymuje kroku Anna Gajewska, która wciela się w Aldonzę, pogardzaną i wyśmiewaną przez wszystkich dziewczynę z gminu. Anna Gajewska oddaje wszystkie cechy swej bohaterki Aldonzy – Dulcynei nie tylko grą, ale także głębokim, melodyjnym głosem. Pod wpływem wydarzeń, nieco grubiańska pomywaczka zmienia się; w drugiej części spektaklu obserwujemy już nową Aldonzę – karczemna dziewka walczy o godność bez względu na cenę, jaką przyjdzie jej za to zapłacić. Warto docenić ten element spektaklu – bardzo bolesny i poruszający, który w inscenizacji Anny Wieczur-Bluszcz został silnie wyeksponowany i daje do myślenia. Za choreografię i ruch sceniczny odpowiada Anna Iberszer – reżyserka dźwięku, aktorka i tancerka, która wprowadza do spektaklu iście ognisty, „flamencowy” pazur. W pełnym pasji, sugestywnym, pełnym temperamentu tańcu Mulników step płynnie wtapia się w muzykę, podkreślaną pulsującym, rytmicznym palmasem, wyklaskiwanym z uwagą, z kontratiempo wzbogacającym melodyjność całości. W żywiołowych scenach z udziałem Mulników energia narasta, a potem, w spokojniejszych tańcach Maurów powraca, choć na innym poziomie, wciąż intrygując i uwodząc. Sama choreografka, czarując wdziękiem i zmysłowością, występuje w niewielkiej acz sugestywnej, roztańczonej roli Muretanki. Pozostali aktorzy – Tomasz Budyta, Mariusz Drężek, Małgorzata Rożniatowska, Anna Gorajska, Mateusz Weber i Waldemar Barwiński radzą sobie równie dobrze jak główni soliści. Zgrany zespół aktorski w układach śpiewno-ruchowo-tanecznych tworzy precyzyjne, starannie dopracowane tło, idealnie współgrające z wydźwiękiem spektaklu. Scenografia autorstwa Ewy Gdowiok dobrze podkreśla klimat i styl musicalu, choć nie wyróżnia się bogactwem. Doceniam jej tradycyjność, barwność i kilka przemyślanych, pomysłowych rekwizytów – zwłaszcza drewniany stół na kółkach, który pełni też rolę wozu i łoża, a schowane w nim stołki znakomicie nadają się do wybijania rytmu.

Spektakl muzyczny Anny Wieczur-Bluszcz ma w sobie  lekkość i humor (w końcu musical to nie grecka tragedia), cieszy oko i ucho, bawi i wzrusza. Barwna opowieść o błędnym rycerzu, niepoprawnym marzycielu, wypełniona piosenką i tańcem, nie nuży ani przez moment. Warto oderwać się od szarej rzeczywistości i zaufać marzeniom, które przeniosą nas do świata utkanego ze snu, w którym szlachetna, szczera natura nie boi się walczyć ze złem, mimo iż wydaje się to czystym wariactwem.

Tytuł oryginalny

Dajmy szansę szlachetnemu Rycerzowi Smętnego Oblicza!

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czajkowska

Data publikacji oryginału:

06.04.2022