"Koniec wielkiej wojny!" w reż. Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej Teatru Dada von Bzdülow online. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
„Koniec wielkiej wojny!”, gdańskiego Teatru Dada von Bzdülow, jest krzykiem nie tylko nawiązującym do tego, co obecnie konstytuuje porządek naszej rzeczywistości, ale również wynika z zawartych w programie słów Carla Phillipa von Clausewitza: „Nawet najbardziej cywilizowane ludy mogą zapalać najgorętszą wzajemną nienawiścią”.
Leszek Bzdyl (Urzędnik Zieleni Miejskiej), Katarzyna Chmielewska (Miss Media), Piotr Stanek (Mister Uber Eats) i Katarzyna Ustowska (Mały Powstaniec) to czwórka zróżnicowanych działaniami bohaterów, ale zespolonych tym, co niesie irytację, niechęć i trudne do ujarzmienia besserwisserstwo. Dopiero po jakimś czasie ich ruch zostanie na tyle zindywidualizowany, że możemy mówić o wykreowaniu osobnych bytów, choć wciąż ulepionych z tej samej gamy intencji i emocji, również z ksenofobii i nacjonalizmów. I w tak mocno sklinowany Internetem, Instagramem, Blogiem i YouTubem świat protagonistów wkracza w końcu z zupełnie innej galaktyki sam Bóg – Wojan Trocki bezceremonialnie wchodzi z widowni na scenę niczym rozwichrzony i rozwibrowany antreprener z „Pożaru w Burdelu”, mówiąc: „Wy mnie nie widzicie”. Wraz z jego pojawieniem się teatralna iluzoryczność pęka i zaczyna się transowe wręcz konstruowanie konfesyjnych punktów nadzorowania i sterowania. Bóg podchodzi do każdego z bohaterów z mikrofonem zainstalowanym w maskotce, będącej symbolem powstania warszawskiego i rejestruje wypowiadane przez nich słowa. To one są odzwierciedleniem całej banalności świata, w którym żyjemy i naszej przerażającej bylejakości zdeterminowanej permanentnym przebywaniem w przestrzeni smartfonów, komputerów i telewizorów. Tam też toczy się swoista wojna, choć nie ma barykad, schronów, okopów i rozlewu krwi. Wojna pragnąca zniszczyć WSZYSTKO. A jednak w spektaklu Dady na ruinach zdegradowanego świata, niczym po globalnej katastrofie, rozpocznie się postapokaliptyczny koncert „nudy”, „syfu” i „wieszczenia końca”, którego jednak nie będzie, bo wojenna machina współczesności wciąż jeszcze nie sięgnęła zenitu.