Logo
Magazyn

Czesław Lasota – aktor z duszą. Wspomnienie urodzinowe

8.08.2025, 16:58 Wersja do druku

W rocznicę urodzin Czesława Lasoty wspominam lata wspólnej pracy na scenie TP w Bydgoszczy. Był aktorem z rzadką umiejętnością cichego przywództwa… – pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Dziś, 8 sierpnia, obchodzimy urodziny Czesława Lasoty — aktora, którego nazwisko może nie rozbrzmiewa na pierwszych stronach gazet, ale którego talent i obecność sceniczna odcisnęły wyraźny ślad na deskach polskiego teatru. Jako kolega z zespołu Teatru Polskiego w Bydgoszczy, a także komentator życia teatralnego, czuję dziś potrzebę, by przywołać tamte lata i podzielić się kilkoma refleksjami.

Przypominam sobie lata 1993–1997 z niejakim wzruszeniem. Wtedy właśnie dane mi było pracować z Czesławem ramię w ramię na bydgoskiej scenie. Czesław był aktorem o niespotykanym skupieniu, precyzji i tej trudnej do uchwycenia zdolności bycia — nie tylko na scenie, ale i w zespole. Miał w sobie coś z melancholika i filozofa, a jednocześnie potrafił zagrać rolę pełną komizmu czy ironii bez cienia przesady.

Jednym z najciekawszych naszych wspólnych projektów był spektakl „Pamiętnik z powstania warszawskiego” według Mirona Białoszewskiego, w reżyserii Wiesława Górskiego. Czesław wcielał się tam w postać narratora — formalnie epizodyczną, lecz w jego interpretacji stającą się osią spektaklu. Miał niezwykłą zdolność wydobywania z tekstu Białoszewskiego jego absurdalnego humoru i głębokiego tragizmu, nie popadając przy tym ani w emfatyczność, ani w banał.

„Karierze Nikodema Dyzmy” (reż. Remigiusz Caban) Lasota był Waredą — postacią może nie pierwszoplanową, ale nie do zapomnienia. Pamiętam jego kapitalnie wyważoną grę, która balansowała na granicy satyry i prawdy psychologicznej. Tak właśnie gra się w teatrze: nie dominując, lecz współistniejąc — i Czesław był w tym mistrzem.

Osobną kartę stanowiły spektakle bardziej eksperymentalne — jak „Demon Ruchu” Andrzeja Wełmińskiego, gdzie Lasota stworzył sugestywną, wręcz hipnotyzującą kreację Wyraka Białego. Tu mógł pokazać swoje zacięcie fizyczne, umiejętność pracy z ciałem i obrazem, które tak często pozostają niedoceniane w teatrze dramatycznym.

A przecież był jeszcze „Bajkowy Turniej”, gdzie grał Ignacego Krasickiego, pokazując niebywałą wszechstronność i talent komiczny. I wreszcie „Wiosna”, oparta na opowiadaniu Brunona Schulza, w reżyserii Ryszarda Majora — spektakl pełen nostalgii i symboli, w którym Lasota zagrał Franciszka Józefa I. To była rola, która wymagała ogromnej dyscypliny i subtelności — i znów, Czesław udźwignął ją z godnością i artystyczną klasą.

Po 1997 roku, jak wiemy, Czesław wrócił do Warszawy, by zasilić zespół Teatru Narodowego. Dla Bydgoszczy była to strata, ale dla niego — naturalny krok naprzód. Śledziłem jego dalszą drogę z uznaniem i przekonaniem, że aktor o takiej głębi zasługuje na każdą dobrą scenę.

Choć Czesław nie ma już z nami, jego obecność — zarówno sceniczna, jak i ludzka — wciąż żyje w naszej pamięci. Trudno dziś nie wracać myślami do tych chwil, gdy dzieliliśmy scenę, rolę, światło reflektorów i ciszę kulis.

Drogi Czesławie — w dniu Twoich urodzin myślę o Tobie z wdzięcznością i szacunkiem.
Niech Twoja sztuka nadal trafia do serc — tak jak trafiała do mojego.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

08.08.2025

Sprawdź także