Santiago Bello opowiedział o trudnej sytuacji artystów. Okazuje się, że ci, którzy szukają pracy w innych zawodach, nie mają lekko, a ich podania są bardzo często ignorowane.
Ten rok jest bardzo ciężki dla osób związanych ze światem artystycznym. Przez pandemię i wprowadzone obostrzenia wielu z nich straciło pracę i źródło dochodu. Niektórzy próbują utrzymać się w inny sposób, szukają pracy w różnych branżach. Aktorzy zostają kurierami, sprzedawcami oraz, tak jak Adrianna Biedrzycka, dorabiają np. dziergając na drutach.
Santiago Bello o trudnej sytuacji artystów
O trudnej sytuacji opowiedział Santiago Bello, choreograf i tancerz związany z warszawskim Teatrem Rampa. Od 10 lat mieszka w Polsce, przyjechał do nas z Hiszpanii. W rozmowie z portalem NaTemat poruszył temat kryzysu, jaki dotknął artystów. Nie ukrywa, że jest "masakrycznie, a to najgorszy okres w jego karierze". Ciągle odczuwa niepewność, kiedy i czy w ogóle wróci z kolegami do pracy. Przytłacza go też wizja, że całkowicie ją straci, bo teatr może zbankrutować i zostać zamknięty.
Są ludzie, którzy błagają o pomoc, inni codziennie piszą na Facebooku, że szukają pracy. Jeszcze w zeszłym roku byli solistami, a teraz nie mają z czego żyć. Mają kredyty, mnóstwo długów. Znam osoby, które musiały wrócić do rodziców i takie, które już straciły mieszkania - podsumował gorzko.
Cierpliwie odpowiedziałem tej pani, że przecież jestem Hiszpanem. (...) W końcu napisała, że myślała, że skoro jestem tancerzem, to nie mam doświadczenia do tej pracy. To pokazało, że nawet nie zajrzała do mojego CV. Zobaczyła, że jestem tancerzem/choreografem i tyle. Jeśli jest napisane, że pracuje się w świecie artystycznym, to do widzenia. Poza tym, jak to jest możliwe, że osoba, która pracuje w HR, nie wie, że rozmawia z Hiszpanem - stwierdził.