„Carmen” Georgesa Bizeta w reż. Johana Ingera w Operze Nova w Bydgoszczy na XXXI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak.
Spektakl Baletowy CARMEN z choreografią Johana Ingera zainaugurowała XXXI Bydgoski Festiwal Operowy
Historia pięknej Cyganki, narodziła się w opublikowanej w roku 1845, noweli Prospera Mérimée.  Przedstawiona tam Carmen w niczym nie przypomina stworzonej potem przez operowych librecistów Henriego Milhaca i Lodovica Halevy’ego. Ci panowie ustylizowali tę prostą, wulgarną dziewczynę, o miedzianej cerze, oczach zmysłowych i okrutnych zarazem, pochodzącą z cygańskiego taboru robotnicę z fabryki cygar, dokonującą wraz z mężem napadów i grabieży na wędrowcach, a w międzyczasie zdradzającą go z kim popadło, czyniąc ją salonową pięknością o silnym charakterze, mogącą stanowić wzorzec kobiety wyzwolonej, niepodporządkowującej się męskiej woli.
Choreograf i twórca baletowej inscenizacji Carmen Johan Inger powrócił do literackiego pierwowzoru kobiety złej, zawziętej i prymitywnej w sposobie bycia, która jako ostatecznego argumentu nie waha się użyć noża. Inger zastanawia się w tym spektaklu, czy jej osobowość ukształtowała przemoc, jaka spotykała ją w dzieciństwie. Stąd spektakl rozpoczyna bawiąca się piłką dziewczynka z warkoczykami, w białych szortach, w programie, zapisana jako Chłopiec. Niewinne, co sugerowałaby biel kostiumu, dziecko prześladowane i dręczone jest przez ponure, szare postaci dorosłych mężczyzn. Z wdziękiem wcielająca się w tę postać Amelia Małysz, w kończącej opowieść scenie jest już także ubrana w ciemny strój, co symbolizujące odbieranie przez przemoc przynależnej dzieciństwu radości. Co zresztą maluje się też na twarzy artystki i odzwierciedla w ruchach jej postaci. Postać Chłopca można też utożsamić ze wspomnieniem młodego Don José i jego zniszczonego przemocą dzieciństwa, które w efekcie doprowadziło wiedzionego zazdrością bohatera do zabicia zdradzającej go z innymi mężczyznami ukochanej.
Niestety, pomimo perfekcyjnej techniki w ruchach, tańczący na premierze Don Joségo Kazuki Mitsuhashi, mimicznie nie do końca dawał wyraz targającym jego bohatera emocjom, które doprowadziły go do tej straszliwej zbrodni. Wcielający się w postać Zunigi Paweł Nowicki i Escamilla Jorge Gutierrez, też znakomici ruchowo, bardzo dobrze  zaprezentowali się jednak  aktorsko. 
Pod każdym względem idealna była  tego wieczoru Maria Martins. Jej Carmen całą sobą była dokładnie taka, jaką  w dużej mierze idąc za sugestiami Prospera Mérimée, wyobraził sobie Johan Inger. Fantastycznie zagrała np. zdumienie na chwilę przed swoją śmiercią.
Tak wspaniałego ruchu scenicznego i choreografii scen zbiorowych nie sposób sobie wyobrazić przeczytawszy tylko libretto. Wspaniały Balet Opery Nova perfekcyjnie wykonywał genialne pomysły Johana Ingera, tworząc obrazy i sceny, które na długo pozostaną w pamięci widzów.
Na te niezwykłe efekty choreograficzne wpływ z całą pewnością ma warstwa muzyczna w wykonaniu orkiestry prowadzonej przez Manuela Covesa. Muzyka Georgesa Bizeta połączona z elektroniczną muzyką Marca Álvareza Garcii  oraz suitą Rodiona Szczedrina na smyczki i instrumenty perkusyjne, oddaje w pełni  emocje doznawane przez bohaterów. Pozwala na wiele przeplatających się oryginalnych choreograficznych konstrukcji.
Zaprojektowane przez Davida Delfina kostiumy doskonale charakteryzują poszczególne postaci.
Złożona kilkunastu prostokątnych pionowych płaszczyzn scenografia Curta A. Wilmera, przesuwana przez tancerzy raz jest więzieniem, raz fabryką cygar, to znów areną. Jest ponadczasowa i uniwersalna, a przede wszystkim nie przeszkadza rozmachowi,  z jakim porusza się na scenie zespół baletowy.
 
 
       
   
                                           
                                          