„Trzy piórka” Zuzanny Bojdy w reż. Darii Wiktorii Kopiec w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie. Pisze Marek Zajdler na stronie NaszTeatr.
Baśnie braci Grimm są zazwyczaj dość mroczne i często brutalne. Także „Trzy piórka” kończą się w oryginale połamanymi kończynami przy wtórze fanfar zwycięzcy. Bo historia, jak to w baśniach, ma w sobie wiele z rywalizacji i walki. A właściwie dlaczego? – pyta Zuzanna Bojda, autorka tekstu sztuki „Trzy piórka” wystawionej właśnie w Teatrze Guliwer. Dlaczego od najmłodszych lat karmi się nas współzawodnictwem, porównywaniem, ocenianiem czy dzieleniem na lepszych i gorszych? „Dlaczego w baśniach zawsze ktoś musi być naj, a może każdy po prostu jest swój?” Przewrotna myśl burzy konstrukcję znanej z dzieciństwa historii, odrzuca potrzebę konkurowania i stawia na bycie sobą. Wzmacnia poczucie wartości zwłaszcza tych dzieci, które w podsycanych rodzicielską bufonadą zawodach o najpiękniejszy strój na balu karnawałowym, najmodniejszą sukienkę, najlepsze świadectwo (obowiązkowo pokazane światu na FB) czy najnowszy model telefonu nie mogą lub nie potrzebują być naj.
U braci Grimm po staremu, opowiada Narratorka (Katarzyna Brzozowska). Król (Georgi Angiełow) ma trzech synów: najstarszego i najmądrzejszego Jana (Maciej Owczarzak), średniego i najsprytniejszego Czarka (Damian Kamiński) oraz najmłodszego, ciekawego świata, choć pozornie niezbyt rozgarniętego syna, zwanego Głuptaskiem (Krzysztof Kozak). Zmęczony obowiązkami władca chce przekazać koronę najgodniejszemu z nich. Pal licho, że ciut na to za młody, pal licho, że chłopcy mają ledwie dziewięć, siedem i pięć lat, przecież to bajka. Rozpoczyna się więc festiwal najsprawdzianów i najkonkursów, które wbrew oczekiwaniom chełpiących się wszelkimi przymiotami braci wygrywa raz za razem najmłodszy z chłopców. Nie byłoby to rzecz jasna możliwe bez pomocy mieszkańców magicznej bagiennej krainy - mądrej ropuchy (Elżbieta Pejko) i jej nawijającej rapową gadką córki Żabki (odlotowa Izabela Zachowicz). Każde zwycięstwo Głuptaska jest umniejszane, by przystąpić do kolejnej rywalizacji. Na szczęście na koniec nie ma połamanych nóg, a jedynie drobne rozbicie dzielnicowe i braterska zgoda. Ze sceny niesione muzyką płynie do publiczności mocne przesłanie - „każdy z Was zasługuje na korony swej blask”, a rodzicom często wpada do oka jakiś okruszek.
Reżyserię spektaklu powierzono Darii Kopiec, która dała upust swojej wyobraźni wizualizując ją z rozmachem w Guliwerze. Piękne, pomysłowe i mieniące się fakturami kostiumy zalśniły w przestrzennej scenografii Matyldy Kotlińskiej, ale to projekcje Magdy Parszewskiej uczyniły ją baśniową i wyjątkową. Kolory falują, mienią się różnobarwnie przenosząc akcję z zamku na magiczne bagna, gdzie w podwodnej scenerii aktorzy animują naturalnej wielkości lalkę chłopca pływającego pośród ryb, koralowców i ukwiałów. Nie jedyna to zresztą lalka w przedstawieniu, choć pozostałe są dość rozbeczane. Wizualnym efektom towarzyszy muzyka Natalii Czekały i taneczna choreografia Magdy Fejdasz, bowiem „Trzy piórka” wzbogacono o wiele piosenek – od zabawnej „Dzidziuś może wszystko”, przez rapowaną „Wykumkaj się”, po dziecięcy protest song „Dlaczego?”. Niektórzy określili nawet spektakl mianem dziecięcej opery. Wokalnie brylowały panie oraz naj… oj, oj, ostrożnie, rewelacyjny jak zawsze Damian Kamiński. Cały zespół aktorski zagrał świetne przedstawienie, mrugając okiem do małego i większego widza, z podziwu godną konsekwencją tłumacząc dziejące się na scenie wydarzenia, z otwartością, humorem i uśmiechem bawiąc się rolami, a przy okazji najmłodszą publikę.
„Trzy piórka” Darii Kopiec wzruszają mądrym i bardzo współczesnym przesłaniem. Walka o bycie „naj” nie jest kwintesencją życia mówią do dzieciaków twórcy, a zadawanie pytań i ciekawość świata są wielką wartością. Bez korony także można być pięknym, każdy ma przecież swoje mocne i słabe strony. Wystarczy je poznać. Wystarczy być wystarczającym. Wystarczy być sobą. A gdy już coś nas trapi najlepiej wykumkać się bliskiej osobie. Jedyną negatywną konsekwencją spektaklu może być ciśnięcie zbioru baśni braci Grimm w najciemniejszy kąt. Ale dopóki będzie można go zastąpić tak wartościowymi i przy okazji wysmakowanie podanymi adaptacjami, jak ta w Guliwerze, to niech sobie w tym kącie leży.