Logo
Recenzje

Brutalna prowokacja czy teatr bez kompromisów?

9.04.2025, 14:28 Wersja do druku

„Heksy” Agnieszki Szpili w reż. Moniki Pęcikiewicz z Teatru Polskiego w Podziemiu na 31. Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Natalia Kabanow

„Heksy” Agnieszki Szpili to spektakl, który porusza palące tematy feminizmu, patriarchatu i ekologii. Zamiast jednak wyzwalać, pozostawia wrażenie artystycznej pomyłki – pełnej chaosu i nieudolnych prób przekroczenia granic. Reżyserka Monika Pęcikiewicz stara się przełożyć intensywny język Szpili na język teatralny, ale efekty tej adaptacji są bardziej rozczarowujące niż przełomowe. Spektakl, zamiast stać się manifestem buntu przeciwko patriarchalnemu porządkowi, ogranicza się do powierzchownego widowiska, które nie udźwignęło trudnych tematów – takich jak opresja kobiet, konsekwencje życia w systemie patriarchalnym oraz dążenie do autentycznego wyzwolenia.

Reżyserka nie tworzy spójnej narracji, a zamiast tego przedstawia luźno powiązane obrazy, które trudno jednoznacznie zinterpretować. To co dotychczas napisano na ich temat w moim przekonaniu ma charakter czysto spekulatywny. Mimo prób stworzenia alternatywnej, feminizowanej rzeczywistości, oferowane gesty są puste i pozbawione głębszej treści. Sceny opętania oraz symboliczne obrazy, takie jak sekwencja z „fallicznym drzewem”, zamiast wstrząsnąć i zburzyć porządek, w efekcie wywołują zażenowanie, a ich nadmierne rozwinięcie nie budzi pożądanych emocji, lecz sprawia wrażenie sztucznie i przesadnie konstruowanej ekspresji. Mimo kilku interesujących momentów aktorskich, spektakl nie wykorzystuje ich pełnego potencjału, a postacie ograniczają się do pełnienia roli dekoracyjnej w ideologicznym widowisku.

Twórcy próbują zbudować opowieść o kobiecym gniewie i walce z patriarchatem, ale forma spektaklu wydaje się niejednorodna i chaotyczna. Momentami komediowe sceny przeplatają się z brutalnymi, które, zamiast łagodzić napięcie, potęgują poczucie dezorientacji.

Mimo starań ukazania różnych aspektów życia kobiet w patriarchalnym świecie, spektakl sprowadza się do powierzchownej krytyki, a wątki związane z seksem, religią i patriarchatem przybierają ekstremalne i szokujące formy, które jednak nie dynamizują scenicznego dziania się, a jedynie nużą. Zamiast głębszej analizy, twórcy sięgają po łatwe gesty, które przyciągają uwagę jedynie na chwilę. To, co miało symbolizować wyzwolenie, w rzeczywistości prowadzi do kolejnego, równie patriarchalnego porządku. Sceny są sztucznie konstruowane, co uniemożliwia nawiązanie naturalnego dialogu z widzem, a spektakl przypomina raczej grupowy performance niż spójne dzieło teatralne.

Kościół, ukazany jako narzędzie represji, jest przedstawiony w sposób karykaturalny, bez głębszej analizy jego roli w historii kobiet. Spektakl nie oferuje przestrzeni do pogłębionej dyskusji, redukując tę kwestię do jednostronnego, antagonistycznego wątku. Mężczyźni w „Heksach” pełnią funkcję tła, strażników patriarchalnego porządku, a ich karykaturalne eksponowanie, w połączeniu z brutalnym ukazaniem ich pragnień, wydaje się powierzchowne i stereotypowe.

„Heksy” to spektakl, który postawił na bezkompromisowość, ale zamiast stać się manifestem wyzwolenia, przekształcił się w teatralną prowokację, choć z niewielką siłą rażenia. Podejmuje próbę zakwestionowania patriarchalnego porządku, jednak sposób, w jaki to czyni, zamiast inspirować, zniechęca, pozostawiając wrażenie powierzchownej prowokacji pozbawionej intelektualnego zaangażowania.

Tytuł oryginalny

Brutalna prowokacja czy teatr bez kompromisów?

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

09.04.2025

Sprawdź także