"Boska komedia" Dantego Alighieri w reż. Jarosława Kiliana w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Pisze Rafał Turowski na swojej stronie.
Reżyserowi należy się uznanie już za samą odwagę podniesienia tej rękawicy. Oraz – gratulacje, bo z tej niełatwej przecież materii powstał spektakl piękny wizualnie, świetnie zagrany i zaśpiewany, oraz – last but not least – komunikatywny, zarówno jak sądzę dla 12-latków (takie ograniczenie wiekowe Lalka wprowadziła) jak i dla ich rodziców. Adaptacja Jarosława Mikołajewskiego jest znakomita, zaryzykuję tezę, że w nieznacznym tylko uproszczeniu oddaje sens ogromnego i wielowątkowego przecież dzieła. Tak, mamy tu i bestie, i kręgi piekieł i podróż po Raju, jest Wergiliusz przysłany z odsieczą ukochanemu przez Beatrycze, i ten wątek miłosny wydał mi się w tym spektaklu najmocniej zarysowany, więc gdy ktoś spyta „o czym to było” – odpowiem, że - o miłości silniejszej niż śmierć. Sic.
Gdzie „aktor nie może, tam lalkę pośle” – mawiają lalkarze, zobaczcie zatem, jakie role grają w Boskiej komedii marionetki i sprawdźcie, dlaczego sceny z ich udziałem są tak poruszające. Proszę się jednak na spektakl wyłącznie lalkowy nie nastawiać, zwracam uwagę także na znakomite aktorstwo. Dantego gra Bartosz Krawczyk (dublura z Jakubem Mieszałą), poeta jest tu zwykłym chłopakiem, w jeansach i bluzie z kapturem, próbującym zrozumieć mechanizmy rządzące światem.
Wergiliusza zagrał Damian Wilma, na co dzień baryton z TWON, fantastycznie przezeń wykonane pieśni, z muzyką Grzegorza Turnaua, pomagają Dantemu przejść przez wszystkie kręgi komedii.
Zdecydowanie warto się wybrać, dać się tej opowieści porwać i – przy okazji – przypomnieć sobie, dlaczego Boska Komedia jest "fundamentem europejskiej kultury", jakkolwiek sierioznie uzasadnienie tej rekomendacji brzmi.