„Woyzeck” Georga Büchnera w reż. Julii Mark w Teatrze Polskiego Radia. Pisze Beata Kośmider w Teatrze dla Wszystkich.
W bieżącym sezonie teatralnym Julia Mark powraca do Teatru Polskiego Radia regularnie. W przeciwieństwie do wcześniej zrealizowanych słuchowisk – Słabi Magdaleny Drab i Wstydź się Weroniki Murek, będących adaptacjami współczesnych dramatów – Woyzeck cofa nas do epoki romantyzmu. Czy oznacza to chwilowy odwrót od teatru zaangażowanego w aktualne tematy społeczne? A może jednak w opowieści o prostym żołnierzu odnajdziemy uniwersalne mechanizmy, od wieków zakorzenione w tradycji i wryte w mentalność ogółu?
Zadziwiające, jak wielką popularność może zyskać nieukończone dzieło, którego autor zmarł w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat. Tymczasem Woyzeck, inspirowany prawdziwą historią, postrzegany jest jako jeden z najwybitniejszych dramatów niemieckiego romantyzmu. Opowieść o prostym żołnierzu – wyśmiewanym i gnębionym przez przedstawicieli wyższych warstw społecznych, doprowadzonym do obłędu i zbrodni – zagościła na międzynarodowych scenach i ekranach.
W Teatrze Polskiego Radia Woyzeck pojawił się już w 2008 roku – wówczas w reżyserii Jana Warenyci. W najnowszej realizacji radiowej dramatu – tym razem w adaptacji i reżyserii Julii Mark – silnie wybrzmiewa kwestia wpływu otoczenia na zachowanie i kondycję psychiczną jednostki. Kreujący tytułową rolę Łukasz Lewandowski umiejętnie ukazuje bohatera, który – poddany długotrwałemu poniżaniu i wykorzystywaniu przez Kapitana (Arkadiusz Brykalski) i Doktora (Grzegorz Falkowski) – stopniowo zatraca cechy szczerego i opiekuńczego partnera Marii (Katarzyna Anzorge) i ich wspólnego dziecka. Dodatkowo – drążony podsycaną przez społeczność zazdrością – nieuchronnie dryfuje w kierunku obłędu.
Dramat ukazuje nie tylko wyraźny kontrast pomiędzy klasami społecznymi, lecz przede wszystkim zwraca uwagę na wpływ negatywnych emocji i toksycznego otoczenia na poczucie własnej wartości. Wobec tych, dla których jestem jedynie hybrydą człowieka i zwierzęcia – nie w pełni wykształconą formą homo sapiens – tracę umiejętność ukazywania swojej osobowości i uwsteczniam się.
Woyzeck dotyka również tematu często poruszanego w realizacjach Julii Mark, Katarzyny Anzorge i Hanny Chojnackiej-Gościniak (także w obsadzie słuchowiska), współtworzących coraz aktywniej działającą Fundację reKreacja. Postacie dramatu prezentują bowiem pewne zakorzenione w tradycji naszego kręgu kulturowego stereotypy, według których segreguje się ludzi pod względem przyzwoitości, uczciwości, kobiecości czy męskości (uosobieniem macho jest kreowana przez Mariusza Ostrowskiego postać Tamburmajora).
Słuchowisko – jako teatr wyobraźni – do budowania historii, poza doskonale dobranymi i dopracowanymi głosami zespołu aktorskiego, umiejętnie wykorzystuje paletę efektów akustycznych i muzycznego tła. Odbiorca płynnie przenoszony jest ze scen pełnych intymności do gwarnych scen zbiorowych, a akcja toczy się zarówno w zamkniętych przestrzeniach, jak i na zewnątrz. To kolejna udana realizacja radiowa, w której za opracowanie muzyczne odpowiada Julia Mark, a za reżyserię dźwięku – Anna Balcewicz.