1. Czy w trakcie praktyki recenzenckiej odczuwała Pani potrzebę sformułowania kryteriów pisania (jeśli tak, proszę wskazać odnośnik bibliograficzny lub podać link)? Czy te kryteria się zmieniały (jeśli tak, to w jaki sposób)?
Nie. Od wczesnych lat czytałam zbiory recenzji, które kupowałam często w antykwariatach, mimo że były wydawane niewiele wcześniej, ale szybko tam trafiały. To była moja szkoła. O dziwo najlepiej pamiętam Z sezonu na sezon. Teatry dramatyczne Szczecina w latach 1961–1980 Zdzisława Sośnickiego (serio) – mała, pękata książeczka, którą mam do dziś, wydana przez Krajową Agencję Wydawniczą w Szczecinie w 1981.
2. Jakiego przedstawienia dotyczyła pierwsza opublikowana przez Panią recenzja teatralna i gdzie została ogłoszona?
Było to przedstawienie Teatru TV i recenzja w „Gońcu Teatralnym” w 1991 albo 1992 roku, gdy pracowałam tam jako sekretarz redakcji, ale nie pamiętam co to za spektakl.
3. Czy zdarzyło się Pani odmówić napisania recenzji w obawie przed zarzutem środowiskowego uwikłania? Jeśli tak, co było powodem odmowy?
Raz chciałam się wycofać z recenzowania spektaklu dla „Teatru” ze względu na zbyt bliską znajomość z aktorem, który grał w nim jedną z głównych ról. Po perswazjach redaktora odstąpiłam i w obawie przed konfliktem interesów o znajomym aktorze napisałam, niestety, zbyt ostro. Myślę, że do dziś mnie za to nie lubi.
4. Czy zdarza się, że pisząc tekst krytyczny włącza Pani tryb autocenzury? Jeśli tak, z jakich powodów?
Bardzo często. Przeważnie by nie zranić uczuć zbyt złośliwą krytyką, która jest łatwa, jak się pisze, ale trudna w przyjęciu bez bólu, czego sama doświadczyłam w przypadku książki. Nauczyłam się też by nie chwalić młodych aktorów bez umiaru, bo to na wczesnym etapie uprawiania zawodu może tylko im zaszkodzić. Boję się też czasem ostracyzmu środowiskowego z powodu poglądów politycznych. Staram się, by strach nie przejmował nade mną kontroli, ale też by poglądy polityczne nie przesłaniały mi obiektywizmu.
5. Profesor Zbigniew Raszewski zwykł przestrzegać swoich uczniów przed pułapkami, które czyhają na recenzentów w podróżach służbowych. Zwracał zwłaszcza uwagę na powszechność uprawianej przez teatry bufetowej korupcji. Czy z Pani doświadczenia wynika, że podobne praktyki to już przeszłość, czy wciąż są stosowane?
Nie wiem. Wiem jednak, że bliskie kontakty z ludźmi teatru utrudniają pracę recenzenta, a równocześnie są ogromną pokusą, bo można się dużo dowiedzieć.
6. Czy któraś z okoliczności wymienionych niżej Pani zdaniem naraża krytyka podejmującego się zrecenzowania spektaklu na zarzut przekroczenia dobrych obyczajów?
● bliska (prywatna) znajomość z głównymi realizatorami/odtwórcami przedstawienia, kierownictwem teatru,
● bliska (prywatna) znajomość z rodziną/bliskimi głównych realizatorów/odtwórców przedstawienia, kierownictwa teatru,
● podległość służbowa wobec któregoś z głównych realizatorów/odtwórców przedstawienia, członków kierownictwa teatru (np. rektor/dziekan – wykładowca),
● wykonywanie w tym samym czasie (bądź w nieodległych terminach) płatnych prac na zlecenie teatru, w którym wystawiono przedstawienie,
● praca na etacie w innym teatrze,
● inne (jakie?).
Wszystkie te okoliczności są niebezpieczne i lepiej żeby ich nie było. Równocześnie jest to prawie niemożliwe, bo z kolei osoba, która nigdy nie dotknęła pracy w teatrze i nie zna środowiska, też nie jest idealnym recenzentem, tylko po prostu widzem i drugiemu widzowi niewiele może powiedzieć, czego on sam by nie wiedział. Bowiem bliższa znajomość pracy teatralnej, na przykład obserwowanie prób, daje wiedzę o materii spektaklu, której bez tego nie ma jak zdobyć.
7. Czy czyta Pani blogi, prowadzone przez ludzi zajmujących się teatrem zawodowo? Dlaczego nie lub dlaczego tak?
Tak, czytam. Czytam, bo mnie interesuje, co ludzie piszą o teatrze.
8. Czy czyta Pani blogi o teatrze, prowadzone przez nieprofesjonalistów? Dlaczego nie lub dlaczego tak?
Tak, chociaż mniej, bo z wyjątkiem niektórych, teksty są zazwyczaj zbyt długie (zdarza się to zresztą też ludziom zajmującym się teatrem zawodowo). Wydaje mi się, że wręcz znakiem profesjonalizmu w pisaniu jest umiejętność ograniczania liczby słów.
9. Czy zdarza się Pani czytać cudze recenzje (klasyków lub bieżące) dla przyjemności?
Tak, chociaż rzadziej niż w latach młodości, gdy była to moja główna lektura. Czytałam też wtedy „Teatr” od deski do deski.
10. Czy chadza Pani do teatru dla przyjemności?
Do teatru zasadniczo zawsze chodziłam dla przyjemności, nawet zawodowo. Obecnie mniej.
11. Kogo z polskiej krytyki teatralnej ceni Pani najwyżej? Dlaczego? Czy któregoś nazwałaby Pani swoim mistrzem?
Co do aktualnej krytyki to mam swoje typy, ale nie chcę wymieniać nazwisk. Za swojego mistrza w każdej dziedzinie pracy teatrologa uważam profesora Zbigniewa Raszewskiego. Cenię bardzo też jako recenzentów Leonię Jabłonkównę i Jana Pawła Gawlika. Bardzo przenikliwe recenzje pisała swojego czasu Elżbieta Morawiec. Oczywiście też istotne dla rozwoju krytyka były recenzje Marty Fik, Jacka Sieradzkiego czy Konstantego Puzyny – którego ostrą fazę miałam na etapie Burzliwej pogody, ale z czasem nabrałam dystansu. Bardzo dużo przyjemności sprawiała mi wspomniana lektura recenzji w „Teatrze”, numerów archiwalnych i aktualnych (nawet za czasów redaktora naczelnego Jerzego Sokołowskiego), pisywało tam bowiem zawsze wielu ciekawych recenzentów – w latach osiemdziesiątych była to jednak szkoła Jerzego Koeniga i Andrzeja Wanata, którym tu też chcę oddać sprawiedliwość.
12. Czy uważa Pani, że krytyka teatralna ma jakikolwiek wpływ na teatr / życie teatralne / środowiskowe obyczaje? Jeśli tak – jaki (proszę wskazać konkretne przykłady).
Krytyka ma bardzo duży wpływ na pewien odcinek życia teatralnego. Jest to ten odcinek, który jest zależny nie tyle od publiczności, co od pieniędzy publicznych, czyli teatry o ambicjach czy zadaniach artystycznych. W teatrach typu użytkowego, bulwarowego, zawsze o powodzeniu decyduje publiczność, która sama, pocztą pantoflową, przekazuje sobie wieści o spektaklu, na który „warto iść”. Te przedstawienia zresztą często nie mają recenzji, a tylko informacje i reklamy. W światku artystycznym zaś hierarchie wyznaczają wpływowi recenzenci albo osoby, które z nimi ustalają, kto teraz będzie lansowany, jak to było na przykład z Michałem Zadarą, ale nie tylko. Wtedy twórca, który wcale nie jest ciekawszy czy wybitniejszy od innych, ale z jakiegoś powodu na niego padnie, jest nagle uważnie obserwowany i powszechnie opisywany, w efekcie czego zapraszany do teatrów, lepiej się rozwija dzięki możliwościom pracy i koniec końców nawet uczy się reżyserować. A czasem nie uczy. Ale to nie jest już ważne, bo do tego czasu i tak recenzenci zachwycają się kimś innym, a poprzednia gwiazda przechodzi na pozycje klasyka. W środowisku aktorów czy scenografów kryteria są mniej uznaniowe, bo trudniej wmówić ludziom, „dlaczego zachwyca, skoro nie zachwyca”.
Jagoda Hernik Spalińska – historyk teatru, dr hab., profesor w Instytucie Sztuki PAN (Zakład Teatru oraz Zbiory Specjalne – Dokumentacja Teatru). Prowadzi studia podyplomowe w IS PAN na kierunku teatrologia. Wydała Wileńskie Środy Literackie 1927–1939 (Warszawa 1998, IBL PAN), Życie teatralne w Wilnie podczas II wojny światowej (Warszawa 2005, IS PAN), Anty-Ifigenia (Warszawa 2014, IS PAN). Teksty z historii teatru drukowała m.in. w „Pamiętniku Teatralnym”, „Notatniku Teatralnym”, litewskim piśmie „Menotyra”; o współczesnym teatrze pisała m.in. w „Dialogu”, „Teatrze”, „Didaskaliach”, litewskim „Teatrasie” (ogółem około dwustu publikacji). Od listopada 2019 redaktor naczelny Teatrologii.info. Oprócz podstawowego zainteresowania, jakim jest historia i współczesność teatru, zajmuje się dramatologią.