EN

10.05.2022, 10:41 Wersja do druku

Anioły, których nie było

„Anioły w Ameryce, czyli demony w Polsce” wg scenar. i w reż. Michała Telegi w Teatrze Barakah w Krakowie. Pisze Piotr Gaszczyński w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Magda Woch/mat. teatru

Anioły w Ameryce, czyli demony w Polsce to przewrotna wariacja na temat kultowego dramatu Tony’ego Kushnera. Z całkiem prozaicznych powodów, związanych z problemami adaptacyjnymi „gejowskiej fantazji na motywach narodowych”, powstał zupełnie nowy, autorski tekst, będący zbitką osobistych wyznań twórców przedstawienia.

Już na samym początku ze sceny pada wprost: Aniołów… dzisiaj nie będzie! Skoro nie można wystawić ich po swojemu, to w ekstremalnym skrócie powiemy, o co w oryginalnym utworze chodzi i przejdziemy do sedna sprawy. Michał Telega zaprosił do współpracy aktorów będących na różnym etapie swojej drogi zawodowej – zarówno tych stawiających pierwsze kroki, jak i takich, którzy na scenie „zjedli zęby”. Punktem wyjścia przedstawienia są przemoc, opresja i wykluczenie (społeczne, zawodowe, seksualne, tożsamościowe).

Ana Nowicka, wciela się w „umownego” Roya, który zaprasza na warsztaty teatralne kilku młodych chłopaków. Pod pozorem różnych ćwiczeń (zadań aktorskich) stopniowo przekracza kolejne granice, jakie powinny istnieć w zdrowej relacji uczeń-mistrz. Dotyka ich w dwuznaczny sposób (oczywiście wszyscy musieli wcześniej rozebrać się prawie do naga), obraża, deprecjonuje ich wartość jako ludzi i młodych artystów. Odwołując się do postaci bezwzględnego prawnika, tresującego nieopierzonych adeptów zawodu, tak naprawdę mówi  o całkiem współczesnym problemie przemocowych praktyk  w polskich szkołach teatralnych i instytucjach kultury. W ostatnich latach pojawiło się wiele oskarżeń względem nie tylko drugorzędnych reżyserów, ale i prawdziwych legend, o stosowanie mobbingu czy szantażu emocjonalnego, ekonomicznego, wykorzystywania własnej pozycji do upadlania słabszych. Bezradność, strach czy zakłopotanie widoczne na twarzach chłopaków jest uderzające.

fot. mat. teatru

Drugim intrygującym momentem przedstawienia jest scena, w której Monika Kufel wykonuje coś, co moglibyśmy nazwać mieszanką pierwotnych dźwięków, gardłowego śpiewu, kadiszu i zaklinania deszczu Indian Navajo. W połączeniu z odpowiednim światłem, siedzący na krzesłach aktorzy wykonują konwulsyjne ruchy, zupełnie tak, jak gdyby nie nawiedzały ich amerykańskie, mityczne anioły, a swojskie, polskie demony. Bohaterowie przedstawienia mają swoje bolesne historie do opowiedzenia (o czym później), natomiast w tej scenie w pewien obrazowy sposób lęki, fobie i nieprzepracowane traumy „wychodzą” z nich, niczym podczas egzorcyzmu. Trwa do kilka minut, ale rezonuje do końca spektaklu.

Sceny o bardziej uniwersalnym charakterze przeplatają się z historiami wziętymi z życia. I tu nie jest już tak dobrze, jak mogłoby być. O ile osobiste doświadczenia związane  z „wyjściem z szafy”, ujawnieniem swojej orientacji przed rodziną czy prześladowaniem ze względu na kolor skóry, jak najbardziej zasługują na szacunek, o tyle sam problem został potraktowany zbyt powierzchownie. Nie wystarczy przedstawić ogranego tematu polskich kiboli i narodowców, by skutecznie zagłębić się w autentyczny problem funkcjonowania w naszym społeczeństwie człowieka o śniadej cerze (i nie daj Boże do tego geja!). Na wyróżnienie zasługuje za to historia chłopaka z pozytywnym testem na HIV (ukłon w stronę oryginalnych Aniołów w Ameryce). Jego wewnętrzna walka, strach o siebie i innych, w końcu głębokie poczucie niesprawiedliwości i odrzucenia to najbardziej udane sceny z „historii osobistych”.

Aniołom w Ameryce, czyli demonom w Polsce nie można odmówić pomysłowości.  Jest to spektakl dobrze skonstruowany, sprawny dramaturgicznie, ciekawy inscenizacyjnie. Mimo dużego potencjału i kilku bardzo ciekawych scen, nie wykorzystuje w pełni drzemiącego w nim potencjału. Nie trzeba było się spieszyć. A jeśli rozwinięcie wątków rodzinnych, pogłębienie psychologii, okoliczności, przyczyn i skutków w zarysowanych naprędce historiach miałoby zaowocować sześciogodzinnym spektaklem, to cóż w tym złego? Nie na takich teatralnych maratonach, zwłaszcza krakowska publiczność, miała okazję bywać.

Tytuł oryginalny

Anioły, których nie było

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Piotr Gaszczyński

Data publikacji oryginału:

10.05.2022