EN

10.05.2022, 09:36 Wersja do druku

Bamini di Praga na płockiej scenie

Od 20 do 24 maja na scenie Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku będzie można zobaczyć spektakl Bambini di Praga Bohumila Hrabala. Za reżyserię spektaklu Marek Mokrowiecki został nagrodzony tegoroczną Srebrną Maską przyznawaną przez Płockie Towarzystwo Przyjaciół Teatru. O spektaklu pisze dr Rafał Kania.

fot. Waldemar Lawendowski/mat. teatru

Rafał Kania
Widziane z górnego balkonu

Kiedy myślę o stereotypowym obrazie Czechów widzianych oczami Polaków, przypomina mi się pewna anegdota. Podczas pobytu za Oceanem przyszło dzielić hotelowy pokój Polakowi i Czechowi. Nadmiar wolnego czasu skłonił współlokatorów do wieczornego zacieśniania przyjaźni polsko-czeskiej przy więcej niż jednym kieliszku czegoś mocniejszego. Skutki były nietrudne do przewidzenia. Gdy alkohol poluzował hamulce samokontroli, początkowe rozważania o braterstwie przerodziły się we wzajemne uszczypliwości, oczywiście przy wykorzystaniu narodowych stereotypów. Polak zaczął mniej więcej w tym tonie:

- Wy Czesi to tchórze jesteście. Nigdy nie macie odwagi walczyć, zawsze się poddajecie.

Na to Czech spoglądając pod światło przez wypełniony procentami kieliszek zapytał:

- Ilu jest was, Polaków?
- 38 milionów – odpowiedział prostując się zapytany, jakby chciał unieść na własnych barkach splendor tysiącletnich dziejów wielkiego narodu.

- A ha… - zamyślił się na chwilę Czech. Po chwili ze spokojem niezmąconym usłyszanymi wcześniej inwektywami, spokojnie odpowiedział – A nas jest 10 milionów. Gdybyśmy tak „gieroili” jak wy, już dawno by nas nie było…

Ta pouczająca anegdota o narodowych strategiach przetrwania pozwala zrozumieć potrzebę konieczności zachowania dystansu wobec przekonania o słuszności własnych sądów o innych, także o innych narodach. W ten sposób omijamy mielizny nadmiernie subiektywnego postrzegania świata, na które spycha nas rozumowanie podszyte etnocentryzmem. Dzięki temu nie tylko zachowujemy szacunek i tolerancję wobec „innego”, ale unikamy również błędu kognitywnego wynikającego z używania centymetra poznawczego, którego podziałkę wyznacza własny, „jedynie słuszny”, światopogląd. Kiedy już uchwycimy właściwy dystans do tego co nasze i obce, rodzi się refleksja: A może w tym czeskim szaleństwie, albo jego braku - jak kto woli, jest metoda?

Do poszukiwania odpowiedzi na tak postawione pytanie prowokuje spektakl Bambini di Praga w reżyserii Marka Mokrowieckiego, przygotowany na podstawie powieść Bohumila Hrabala przez zespół aktorski Teatru im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku. Premiera przedstawienia miała miejsce 26 czerwca 2021 roku i była już 365 w dorobku repertuarowym płockiej sceny.

fot. Waldemar Lawendowski/mat. teatru

Opowieść o czeskiej prowincji, w której ukryty agent policji (ciekawe, kto nim jest?) próbuje zdemaskować grupę drobnych oszustów-naciągaczy (Szef – Marek Walczak, Uhde – Szymon Kołodziejczyk, Wiktor – Adam Gradowski, Marek Pogonowski - Bucyfał) żerujących na łatwowierności i nadziejach na lepszą przyszłość mieszkańcach prowincji, stała się pretekstem do ukazania powojennych Czech w momencie szczególnego intermedium między dwoma aktami dramatu. W 1947 r. nie doszło bowiem jeszcze do przejęcia władzy przez komunistów. Skończyła się natomiast druga wojna światowa, która mimo swego okrucieństwa obeszła się z Czechami względnie łaskawie, pozwalając zachować naszym południowym sąsiadom ciągłość kulturową tak brutalnie przerwaną w Polsce. Dzięki temu możemy oglądać zabawną historię naciągania przez drobnych hochsztaplerów miejscowych przedsiębiorców wiodących względnie spokojne życie na prowincji.

Podobnie jak Hrabal, z jego mistrzowską umiejętnością obserwacji, także Marek Mokrowiecki uchwycił z wielkim wyczuciem specyfikę czeskiej mentalności, opartej na zdrowym rozsądku i umiejętności cieszenia się małymi radościami codzienności. Aktorzy jako zespół świetnie zbudowali atmosferę spektaklu, zarówno poprzez stworzenie szeregu interesujących osobowościowo i charakterologicznie postaci, jak i uchwycenie subtelności wzajemnych interakcji między nimi. Nie zabrakło przy tym groteskowego humoru (lekcja tańca) oraz pięknej oprawy muzycznej, w której wykorzystano nieco melancholijne czeskie utwory. Całość kompozycji dopełniła oszczędna w formie, ale celnie nawiązująca do przekazu scenicznego, scenografia autorstwa Mariana Fiszera.

W tym ujmującym swą bezpretensjonalnością i prostotą obrazie czeskiej prowincji, na który złożyła się suma mikroświatów poszczególnych postaci stworzonych z małych dziwactw i drobnych słabości, kryje się namysł nad sprawami fundamentalnymi dla jakości ludzkiej egzystencji w jej wymiarze humanistycznym. W swej interpretacji dzieła Hrabala, reżyser ukazał z wielkim wyczuciem ludzką potrzebę miłości i bliskości drugiego człowieka, a także poszukiwania choćby najdrobniejszego okruchu szczęścia lub choćby jego namiastki. Znalazło się również miejsce dla wizji świata pięknego i dobrego, niestety stworzonego nie w oparciu o empirię, lecz w wyobraźni niewidomej dziewczyny czekającej z nadzieją na pociąg do lepszego życia (Sylwia Krawiec).

Do tego to burzące spokój widza i skłaniające do refleksji, natrętnie pojawiające się w formie werbalnej wypowiadanej przez Nadzię (Katarzyna Anna Małachowska) oraz wizualnej, motto spektaklu: „Niektórych plam nie da się usunąć bez naruszenia osnowy materiału”. Czy na pewno reżyserowi chodziło wyłącznie o zapewnienie widzowi beztroskiej teatralnej rozrywki? Bynajmniej!
Naszkicowany bardzo udanie przez aktorów w spektaklu Bambini di Praga obraz ludzkiego świata skłania do zadumy nad czeskim sposobem życia, dzięki któremu nasi południowi sąsiedzi potrafią cieszyć się małymi radościami i skutecznie impregnują swoje dusze przed niebezpieczeństwem zamartwiania się sprawami, na które i tak nie mają wpływu. Ten sposób bycia, jak się zdaje, skutecznie uodparnia czeską naturę przed destrukcyjnymi wpływami skłonności drapowania się w szaty mesjasza narodów i cierpienia za miliony. Może zwyczajnie, nie przeceniając własnych możliwości, biorą na siebie tyle, ile potrafią unieść przy jednoczesnej umiejętności budowania osobistego szczęścia dzięki małym radościom, losy świata pozostawiając jego własnemu biegowi? Zanim jednak polska natura, przesiąknięta patetycznym romantyzmem i megalomanią, nakaże Polakowi z oburzeniem zanegować: Ale jak to? Gdzie Bóg, Honor, Ojczyzna?!, warto zastanowić się, dlaczego to Polacy zachwycają się Pragą i kupują Škody, a nie czescy turyści szturmują Warszawę i jeżdżą polskimi… no właśnie czym? Może zatem warto przyznać, że „inny” także miewa czasem rację?

Już choćby próba odpowiedzi na te pytania powinna skłonić miłośników teatru do obejrzenia spektaklu „Bambini di Praga”.
---
Rafał Kania – doktor nauk prawnych, absolwent Wydziału Prawa i Administracji, absolwent MBA, nauczyciel akademicki, radca prawny i menadżer. Autor książki „Usprawnić państwo. Myśl społeczno-polityczna Rajmunda Rembielińskiego”.

Źródło:

Materiał nadesłany