EN

23.05.2023, 09:15 Wersja do druku

Alfabet dla zaawansowanych (49): Urbański, Tomczak, Satanowski

W „Alfabecie dla zaawansowanych” spróbuję uchronić od zapomnienia postacie, z którymi związało mnie życie osobiste albo zetknąłem się z nimi w czasie działalności publicznej. Albo wreszcie byli to po prostu moi przyjaciele lub wrogowie. Tych ostatnich obiecuję potraktować łagodnie, licząc na wzajemność w odwecie - pisze Sławomir Pietras w „Tygodniku Angora”.

Franciszek Urbański
Odkąd Marek Łyszczarz zawiaduje cmentarzem parafii Świętej Trójcy rozpostartym od Góry Zamkowej w kierunku Czarnej Przemszy od strony Teatru Dzieci Zagłębia w moim rodzinnym Będzinie, często zaglądam do biura cmentarnego, gdzie spotykam pana Bartka Urbańskiego, który wraz ze swą ekipą pochowa mnie kiedyś w grobowcu, gdzie czekają już moi Rodzice, niedaleko starodawnego kościółka Świętego Tomasza.
Ale nie tylko wdzięczność za ład, porządek i opiekę nad tą starożytną zagłębiowską nekropolią jest powodem tych wizyt. Wokół biura cmentarnego leży ponad 50 moich przodków; babek, prababek, dziadków, pradziadków, ciotek, wujków, kuzynek i kuzynów. Dostałem od nich mnóstwo wzorców, wskazań, przykładów, porad i zaleceń, którymi kieruję się przez całe długie życie. Wśród nich, nieopodal biura cmentarnego, spoczywa pewna osoba ze mną nie-spokrewniona, ale która wywarła na mnie niezatarty wpływ u progu dorosłości.

Nazywa się Franciszek Urbański. Był harcmistrzem będzińskiego Hufca, oboźnym na naszych pierwszych stanicach w Golczowicach koło Olkusza po 1956 roku, kiedy było już wolno organizować obozy harcerskie. Wtedy byłem drużynowym w szkole na Małobądzu, potem założyłem i prowadziłem drużynę zuchów im. Króla Maciusia I (tak, tak!) przy szkole na Promyka, następnie działałem jako Namiestnik Zuchowy przy Komendzie Hufca, a przed maturą rzuciłem to wszystko, przygotowując się - również za radą druha Franka - do egzaminów na studia prawnicze.

O czym myślę, stojąc nad grobem mego harcerskiego przełożonego, nie będę teraz mówił nikomu. Zapalając mu świeczkę, wyrażam każdorazowo wdzięczność za to, że mnie ukształtował, nauczył samodzielnie myśleć, racjonalnie działać i nigdy się nie poddawać. Jeśli zdążę, napiszę o tym książkę.

Skoro u progu mojego dorosłego życia stał harcmistrz Urbański, to niechże wyekspediuje mnie na wieczność też Urbański, tylko że sympatyczny i o wiele młodszy Pan Bartłomiej. Chciałbym żyć długo, więc życzę mu, niechże żyje jeszcze dłużej, aby spełnić tę ostatnią - według zagłębiowskiego porządku - zaszczytną posługę.
(9 maja 2023)

Maria Tomczak
Już prawie pół wieku minęło od jej śmierci, a ja ciągle wracam do wizerunku scenicznego tego pod każdym względem pięknego sopranu („Traviata”, „Cyrulik sewilski”, „Żydówka”, „Marta”, „Don Giovanni”, „Telefon”, „Orfeusz w piekle”). Umierając, miała zaledwie 42 lata, z pochodzenia i wykształcenia była poznanianką (z klasy wokalnej prof. Józefa Wolińskiego), ale - jak sama uważała - kunszt i technikę wokalną rozwinęła w niej Ada Sari.

Całą karierę sceniczną odbyła we Wrocławiu w latach 1958 -1972, gdzie spotkaliśmy się we wspólnej pracy, ale wcześniej bywałem na jej gościnnych występach w Operze Poznańskiej. Nigdy nie widziałem jej Goplany, „Łucji z Lammermooru” czy„ Zaręczyn w klasztorze”, o czym krążyły legendy nie tylko w operowych kulisach.

W moim życiorysie była przykładem przyjaźni stricte teatralnej. Pewnego razu w latach 60. pojechaliśmy ze Zdzisławem Dworzeckim na sylwestra specjalnie do Wrocławia, aby obejrzeć ją w „Cyruliku sewilskim”. Po spektaklu widzieliśmy, stojąc przed Operą, jak wsiadała do taksówki, udając się widocznie na powitanie Nowego Roku. Zazdrościliśmy - ubodzy wtedy studenci - że nie będziemy na tym samym balu sylwestrowym.

Po latach okazało się, że tego właśnie sylwestra spędzała samotnie... Nie zawsze powinno się być powściągliwym i nieśmiałym...
(16 maja 2023)

Robert Satanowski
Aby oddać pamięć o moim Mistrzu, przełożonym i nauczycielu, należy napisać opasłą książkę, a nie tylko hasło w „Alfabecie". Posłużę się więc fragmentami opinii Adama Czopka, człowieka uczciwego, kompetentnego i sprawiedliwego: „...niemal jednogłośnie uważano go za znakomitego organizatora i ambitnego dyrektora kilku polskich i niemieckich teatrów operowych. Nad całym życiem Roberta Satanowskiego unosiło się piętno jego wojenno-partyzanckiej przeszłości, które doprowadziło go do generalskich szlifów, jakie otrzymał w 1988 r., co wprawiło w zdumienie świat polskiej kultury. Był bez wątpienia jedynym z niewielu jak dotąd dyrektorów, którzy nie tylko mieli jasną wizję prowadzonych przez siebie scen, ale też potrafili konsekwentnie wprowadzić ją w życie... Żaden z polskich dyrektorów operowych nie doprowadził do tak wielu polskich premier. Opera Poznańska, Opera Krakowska, Opera Wrocławska i Teatr Wielki w Warszawie okres jego dyrekcji zaliczają do najświetniejszych momentów w swojej historii... To właśnie Robertowi Satanowskiemu zawdzięczamy możliwość bliższego poznania twórczości Ryszarda Wagnera, której był wielkim admiratorem... Podobnie było w przypadku kilku oper współczesnych".
(16 maja 2023)

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Alfabet dla zaawansowanych

Źródło:

„Tygodnik Angora” nr 22