W „Alfabecie dla zaawansowanych" spróbuję uchronić od zapomnienia postacie, z którymi związało mnie życie osobiste albo zetknąłem się z nimi w czasie działalności publicznej. Albo wreszcie byli to po prostu moi przyjaciele lub wrogowie. Tych ostatnich obiecuję potraktować łagodnie, licząc na wzajemność w odwecie.
Józef Kański
Nazywamy go nestorem polskiej publicystyki muzycznej (urodzony w 1928 r.). Na po premierowych bankietach w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu czy Poznaniu witałem go jako dziekana krytyków naszej sztuki z atencją i respektem.
Z wykształcenia filozof klasyczny, muzykolog, absolwent teorii i kompozycji oraz pianista (!) uważany za wybitnego znawcę problematyki teatru operowego. Napisał „Przewodnik operowy", powszechnie cytowany i używany przy różnych okazjach, kapitalny tom esejów „Mistrzowie sceny operowej", „Chopin i jego ziemia" oraz setki, tysiące innych publikacji na łamach prasy i mediów w czasie kilkudziesięciu lat pracowitego oglądania, słuchania i relacjonowania różnorodnych wydarzeń muzycznych.
Mój sentyment do niego bierze się również z rodzinnych opowiadań o przedwojennych czasach wołyńskich, gdzie w młodości stryj mojej matki służył pod dowództwem pułkownika Kańskiego (ojca Józefa) w XIII Pułku Ułanów, natomiast jego córka, a moja ciotka Hanka, będąc kilkuletnią dziewczynką, bawiła się z rówieśnikiem Józkiem pod fortepianem w krzemienieckim salonie. Z czasem Józio wyszedł spod pudła i został pianistą, a moja ciotka też wyszła, tylko że za wspaniałego lekarza weterynarii. Dobrze, że nie odwrotnie!