EN

3.03.2025, 09:56 Wersja do druku

90 lat temu urodził się poeta, pisarz, dramaturg i dyplomata Ernest Bryll

Ernest był bardzo przyjaznym człowiekiem, z pięknym sercem, który lgnął do ludzi – mówi PAP artysta malarz Franciszek Maśluszczak. 1 marca 1935 roku urodził się w Warszawie Ernest Bryll – poeta, pisarz, dramaturg, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz, krytyk filmowy i dyplomata.

fot. PAP/ Rafał Guz

"Ten, który skrzywdził człowieka prostego / Wynajdzie rymopisów, co wszystko wymażą / I historyka w dowodach zręcznego / Który wyrzeźbi dzieje z tak dostojną twarzą / Jak nigdy w dziejach jeszcze nie bywało. / Ten, który zbrodnię czynił – byle wyszedł cało / Znajdzie w ciemności wieków swoją sprawiedliwość / Chociaż siał burze, słodkie zbierze żniwo. / Takie jest doświadczenie. A my byśmy chcieli / Aby się słowa poety lękano / By imperatorowie w pomiętej pościeli / Pocili się, myśleli – co o nich pisano / Takie jest doświadczenie, które zawsze znano / I zawsze przeciw głupi poeci lecieli" - napisał Ernest Bryll w 1975 roku, w poetyckiej polemice ze starszym o ćwierć wieku wierszem Czesława Miłosza.

"Przez moje wiersze widziałem świat o wiele mądrzej niż przez moje kombinacje i myślenie polityczne" – powiedział PAP Bryll w 2020 roku.

W czasie okupacji był Zawiszakiem – członkiem najmłodszej drużyny Szarych Szeregów. Po wojnie krótko konspirował w podziemnym skautingu, maturę zdał jako szesnastolatek. Po krótkim epizodzie robotniczym w gdyńskiej elektrowni portowej dostał się na polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. "Kiedy po niecałym roku odchodziłem na studia, wezwał mnie mój majster i powiedział: Co ty robisz? Czym ty będziesz? Ja bym z ciebie zrobił spawacza podwodnego" - wspominał Bryll. Wówczas, przy cięciu blokującego główne wejście do portu w Gdyni wraku pancernika "Gneisenau", spawacze zarabiali duże pieniądze.

Wychowany był w tradycji patriotycznej II Rzeczypospolitej – ojciec Stanisław był podoficerem, starszym sierżantem dyplomowanym. Matka, Helena z Soboszyńskich, urodziła się w Westfalii (dziadek Paweł Soboszyński był działaczem Związku Polaków w Niemczech). "Odnosiła się do Polski jako kraju bałaganiarskiego, jedocześnie była zaciętą Polką - nawet w czasach Jaruzelskiego nie mogłem nic na Polskę powiedzieć. To jest matka twoja… - upominała mnie" - powiedział Bryll prof. Andrzejowi Nowakowi w książce pt. "Kto pisze naszą historię?" (Wydawnictwo Literackie, 2024).

Jako poeta debiutował w 1958 r. tomikiem "Wigilie wariata". Opublikował blisko 40 tomów wierszy, m.in.: "Autoportret z bykiem", "Sztuka stosowana", "Mazowsze", "Czasem spotykam siebie" i "Adwent". Zajmował się też tłumaczeniem literatury m.in. czeskiej i irlandzkiej.

"Bardzo podziwiałem wszechstronność Ernesta, bo on pisał te małe formy i te większe tak, jakby śpiewał. Był bardzo przyjaznym człowiekiem, z pięknym sercem, który lgnął do ludzi" - mówi PAP grafik, artysta malarz Franciszek Maśluszczak, który miał szczęście zostać "uwiecznionym" przez poetę. "Fragment z grzybów / straszny Maśluszczak / wielce niepozorny / ale w istocie swojej tak potworny / że go najgorsza bestyja omija / bo Maśluszczak oddechem zabija" - napisał Bryll w wierszu wydrukowanym w almanachu frywolnej poezji polskiej pt. "Sekscytacje" (2009).

"Niektórzy krytycy powiadają, że jego poezja ociera się o grafomaństwo. Inni uważają go za wieszcza. Tymczasem nakłady książek Ernesta Brylla sięgają tysięcy, co jest nieosiągalne dla wydawanej współcześnie twórczości poetyckiej. A na spotkaniach z autorem bywa po kilkaset osób" – napisał Mateusz Wyrwich w tekście "Poety życiorys nieprosty" (niedziela.pl, 2011). "Jego poezja kształtowała gusta estetyczne Polaków" - ocenił.

Na początku lat 50. młody Bryll miał typowe dla młodych ambicje: "Chciałem obracać się wśród intelektualistów i propozycja żałoby narodowej była trudna do przyjęcia" - wspominał.

A ci intelektualiści nie byli wcale wrogo nastawieni do nowego ustroju. Bryll zapamiętał np. Jana Kotta rozprawiającego się z Conradem jako "pisarzem faszystowskim". Gdy napisał krytyczny tekst o kradzieżach i pijaństwie w Państwowym Gospodarstwie Rolnym – stanowiącym "osiągnięcie przodującego ustroju" - usłyszał od Jerzego Andrzejewskiego, że napisał nieprawdę. "To jest prawda, bo ja to widziałem!" - zaprotestował 19-letni dziennikarz Bryll. "A on mi na to: widziałeś, ale to jest twoja subiektywna prawda. A prawda obiektywna wymaga od pisarza, by zobaczył i pokazał nowego rodzącego się człowieka. A ty go nie zobaczyłeś. I to jest twój błąd pisarski" – wspominał Bryll. "Było to dla mnie dramatyczne doświadczenie – on był autorytetem. No więc pracowałem nad szukaniem prawdy obiektywnej, ale na szczęście w wierszach mi to nie wychodziło" - wyjaśnił.

"Zresztą w pierwszych moich wierszach było sporo grafomaństwa. Za dużo słów. I to widocznie Przybosia denerwowało" - powiedział PAP Ernest Bryll, wspominając, że Julian Przyboś oznajmił mu, że nigdy nie będzie poetą - choć po dwóch latach przyznał, że się pomylił. Poezję Brylla docenił natomiast ówczesny redaktor "Po Prostu", późniejszy premier RP Jan Olszewski. "Napisało mi się przy jakiejś okazji wszyscy wołają światło, światło, a nikt nie sięga do kontaktu. Akurat był to czas, kiedy wstrząsały krajem rewelacje funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa płk. Światły, który uciekł na Zachód i w Radiu Wolna Europa ujawniał tajemnice UB. Jan uśmiechnął się i powiedział: ty, jak na poetę, masz czasami węch. Coś czujesz, czego nawet nie rozumiesz" – opowiadał Bryll.

Po odwilży 1956 r. został jednym z współtwórców tygodnika "Współczesność". Dwa lata później pismo rozwiązano, a Bryll otrzymał wilczy bilet, co w praktyce oznaczało zakaz publikacji. "Byłem młody poetajeden z obiecujących… Wszystko było fajno. I nagle znalazłem się bez pracy" - mówił Bryll Nowakowi. "Zostałem bezrobotny, kompletnie bez pieniędzy" - dodał. Przez jakiś czas robił za "murzyna" - jego teksty podpisywali koledzy, oddając mu honoraria. Dowiedziawszy się przypadkiem o konkursie na powieść o wsi, napisał "Studium" i dostał drugą nagrodę. "Dali mi w kopercie trzydzieści tysięcy złotych!" - wspominał.

W 1964 r. został kierownikiem literackim Teatru Telewizji. W 1967 r. rozpoczął pracę w zespole filmowym Kamera, od 1970 r. pracował w Teatrze Polskim w Warszawie. W latach 1974-78 był dyrektorem Polskiego Instytutu Kultury w Londynie.

Pisał sztuki teatralne cieszące się powodzeniem u widzów i realizatorów, m.in. "Rzecz listopadową" (1968), "Po górach po chmurach" (1969). Napisał również oratorium "Kolęda-Nocka". "Na szkle malowane" - śpiewogra z muzyką Katarzyny Gaertner i scenografią Adama Kiliana miała tylko w 1970 r. pięć premier w całym kraju. Spektakl w warszawskim Teatrze Polskim zagrano do czerwca 1976 r. 470 razy.

Mniejszym powodzeniem jego dramaty cieszyły się u władz. "Kurdesz" wystawiony przez Bogdana Hussakowskiego w Starym Teatrze w Krakowie (premiera 6 września 1969 roku) wywołał aferę, zdaniem Magdaleny Raszewskiej, sprowokowaną właśnie przez władze. "Premiera przeszła bez echa, zarówno towarzyskiego, co się zdarzało, ale gdy i prasowego, zaczęto zastanawiać się, o co chodzi" - napisała Raszewska w artykule pt. "Władza i teatr: Wokół Dziadów i Marca '68" ("Pamiętnik teatralny", 2018). "Mechanizm miał być taki sam, jak w przypadku +Dziadów+: atak prasy, demonstracje publiczności, +rozrzedzenie+ grania, wymuszanie (nieudane) na zespole potępienia reżysera i dyrektora, troska władz partyjnych o czystość linii socjalizmu (pytano w Gazecie Krakowskiej: "Komu potrzebny jest ten Kurdesz? Czy Bryll pisał sztukę w trosce o socjalizm?"). Do Krakowa przyleciała nawet w trybie pilnym (samolotem wojskowym z Bemowa) cała delegacja władz centralnych (Stefan Olszowski, Wincenty Kraśko, szef cenzury Józef Siemek, Antoni Juniewicz, Jan Szydlak), by wspomóc działania władzy lokalnej, która w prostych, zrozumiałych słowach została pouczona, że nie można tolerować na afiszu czegoś, co szerzy dywersję większą niż Wolna Europa" - wspominała Raszewska.

W dramacie Brylla padały słowa profetyczne. "DZIENNIKARZ: Świat jest gotów wspomnieć naszych patriotów, wydać plakat i foldery… POMOCNIK: Świat zaszlochać może nawet, kiedy wspomni na Warszawę, ale w handlu nas obsmyczy… DZIENNIKARZ: I jak trzeba, to zapomni, ile tu krwi poszło w ziemię. POMOCNIK: O, świat nie jest bity w ciemię! Jeśli trzeba, to ustali… DZIENNIKARZ: Że to m y ś m y mordowali…".

Za wystawienie "Kurdesza" Zygmunt Hübner zapłacił utratą stanowiska dyrektora Starego Teatru.

"Bryll miał szczęście (a może pecha) do niestandardowych działań władz wobec swoich dramatów. Wrocławska prapremiera +Rzeczy listopadowej+ jesienią 1968 została poprzedzona wydarzeniem bez precedensu w historii teatru, nazwanym przez złośliwców +kongresem cenzorów+: do Wrocławia zjechali przedstawiciele Głównego Urzędu Kontroli Publikacji, Prasy i Widowisk i wszystkich delegatur wojewódzkich, którzy na próbie generalnej byli szkoleni przez ideologów z KC w kwestii szukania aluzji, odczytywania metafor, chwytów artystycznych itd." - oceniła Magdalena Raszewska.

Sukcesami okazały się też "Kolęda-Nocka" (1980) i zagrany w podziemiu - dosłownie, bo w piwnicy kościoła na Żytniej i w przenośni, bo poza cenzurą - "Wieczernik" (1984) w reżyserii Andrzeja Wajdy. Ten ostatni dramat - zdaniem Mateusza Wyrwicha - podobnie jak "Rzecz listopadowa" stał się zarzewiem narodowej dyskusji: "Kim byliśmy, kim jesteśmy i dokąd dążymy?". "Podczas prób, gdy przechodziłem korytarzem, widziałem jeden z rysunków robionych dla Faustyny, przedstawiający Jezusa Miłosiernego z jej wizji" - wspominał pracę nad "Wieczernikiem" Bryll w dwumiesięczniku "Bunt młodych duchem" (2012). "Przechodziliśmy obok tego - i nic nie widzieliśmy" - podkreślił.

"Nie będę ukrywać, że do 1979 r. byłem przekonany, iż podział świata zadekretowany jest na długie czasy" – mówił Bryll. "Uważałem więc, że w Polsce dobrze byłoby zrobić taką konstrukcję socjalizmu, która byłaby inna niż sowiecka. Przez pewien czas sądziłem, że koncepcja Gierka była takim wyjściem. Jednak gdzieś tak po 1979 r. zrozumiałem, że to moje myślenie nie było dobre" - wyjaśnił poeta. "Bryll nie należy do twórców, którzy tłumaczą się, że w PRL-u chcieli +dobrze, po polsku, narodowo, niepodległościowo+, ale wyszło źle. Nie używa bielinki do prania swego życiorysu. I jak podkreśla jego wiersze zawsze były mądrzejsze od niego" - ocenił postawę Brylla Mateusz Wyrwich.

Po ogłoszeniu stanu wojennego Bryll wystąpił z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. "Miałem wtedy chyba najwięcej kuszących propozycji ze strony władz" - wspominał. "By im nie ulec, oddałem legitymację i poczułem ulgę. Jeździłem na spotkania autorskie po całej Polsce, przede wszystkim kościoły stały się moim miejscem spotkań" - wspomniał. Mimo że nie było to jego zamiarem, Bryll stał się autorem tekstów kilku popularnych piosenek – m.in. "Psalmu stojących w kolejce", który - w wykonaniu Krystyny Prońko - stał się przebojem Karnawału Solidarności w latach 1980-81. Jego utwory wykonywali także, m.in.: Maryla Rodowicz, Halina Frąckowiak, Stan Borys, Jerzy Połomski "Skaldowie" oraz "2 plus 1".

"Nigdy nie pisałem specjalnie tekstów piosenek, bo jak się za to zabierałem, zawsze były do chrzanu" – mówił Bryll. "Jeden kompozytor powiedział mi kiedyś: nie pisz piosenek, nie myśl o tym; pisz wiersze i pozwalaj nam, muzykom, w nich buszować" - wyjaśnił.

Po zmianie ustrojowej w 1989 r. Ernest Bryll był brany pod uwagę jako kandydat na stanowisko ministra kultury. Dowiedziawszy się o tym, zdecydowanie odmówił. Zgodził się natomiast zorganizować pierwszą od czasów wojny ambasadę polską w Irlandii. Wiązało się to z jego wcześniejszymi zainteresowaniami kulturą Zielonej Wyspy, które zaowocowało płytą "Irlandzki tancerz" (1979) nagraną przez zespół Dwa plus Jeden z jego tłumaczeniami poezji irlandzkiej. To z niej pochodziła spopularyzowana później przez Myslovitz piosenka "Peggy Brown". Ambasadorował w Dublinie w latach 1991-95. Pod koniec dyplomatycznej misji został odznaczony Orderem Kawalera Irlandzkiego Rodu Królewskiego O'Conor. W 2021 r. otrzymał Medal Per Artem ad Deum przyznany mu przez Papieską Radę ds. Kultury "za osiągnięcia, które w istotny sposób przyczyniają się do pogłębiania dialogu różnych kultur współczesnego świata, promując człowieka jako jednostkę".

Od 2009 roku zajmował się "Bryllowaniem" – występował na scenie z młodszym o 43 lata pieśniarzem, kompozytorem i autorem tekstów Marcinem Styczniem - do licznych życiowych zajęć doszło mu więc jeszcze śpiewanie. Wspólnie zrealizowali też kilka innych artystycznych przedsięwzięć, m.in. poemat pasyjny "Golgota Jasnogórska" i "Duchy poetów" – książkę i płytę stanowiącą zapis rozmowy o nieżyjących już poetach, których Bryll znał osobiście. Są to Stanisław Grochowiak, Władysław Broniewski, Tadeusz Nowak, ks. Jan Twardowski, Julian Przyboś, Marian Ośniałowski, Stanisław Swen Czachorowski, Mieczysław Czychowski i Jakub Zonszajn. "W tej książce nie zajmuję się szczegółową biografią poetów ani wnikliwą analizą ich poezji. Opowiadam prawdziwe historie, przywołuję spotkania z poetami, którzy tak mocno zapisali się w mej pamięci, że powrócili po latach w moich snach" – wyjaśnił Bryll.

Ernest Bryll zmarł 17 marca 2024 roku - jest pochowany na cmentarzu przy ul Wałbrzyskiej w Warszawie.

"Byliśmy umówieni na ciąg dalszy naszej rozmowy, na 19 marca. Ernest miał wielki apetyt na ten ciąg dalszy" - napisał prof. Andrzej Nowak.

1 marca w Służewskim Domu Kultury w Warszawie o godz. 18 odbędzie się wieczór wspomnień w którym wezmą udział Halina Frąckowiak, Olgierd Łukaszewicz i Marcin Styczeń. Następnie o godz. 19 koncert "Bryllowanie".

15 marca w kościele św. Katarzyny o godz. 18 zostanie odprawiona msza święta w intencji śp. Ernesta Brylla, po której odbędzie się koncert Anny Szaji śpiewającej wiersze Ernesta Brylla - płytę pt. "Prześwity" przygotowano w ramach projektu fundacji "Most Do Nieba" - prowadzącej jedyne hospicjum na Litwie.

16 marca w parafii ojca Pio (ul. Fieldorfa 1 w Warszawie) po mszy świętej w intencji śp. Ernesta Brylla o godz. 18 odbędzie się koncert pt. "Golgota Jasnogórska". 

Źródło:

PAP