EN

13.07.2024, 14:41 Wersja do druku

Zbrodnia doskonała

„Metoda na serce. Śledztwo” Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego w reż. Katarzyny Szyngiery w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

fot. Bartek Warzecha/mat. teatru

Znałam metodę na wnuczka, przeżyłam metodę na wypadek ale o metodzie na serce nie słyszałam. Wszystkie  łączy efekt zaskoczenia wysoce uprawdopodobnioną historią/zdarzeniem, ufność, empatia ofiar i bezczelność, interesowność, wynaturzenie intencji przestępców. Ich pomysłowość bez granic. Dlatego oparta na faktach, nawiązujących do pierwszego sezonu podcastu „Śledztwo Pisma” Mirosława Wlekłego, fabuła spektaklu Teatru Powszechnego w Warszawie METODA NA SERCE. ŚLEDZTWO  w reżyserii Katarzyny Szyngiery bardzo mnie zainteresowała. Opowiada historię o parze oszustów, Janie (psychopata, były ksiądz), granym przez Grzegorza Falkowskiego, i Agacie(osoba zaburzona, niedoszła zakonnica), granej przez Aleksandrę Bożek, która manipulując, matacząc, oszukując krzywdziła dzieci i osoby chore na serce. Motywy zbrodni nie są tu najważniejsze ale to, że udawało się przez bardzo długi okres czasu z nieznanych pobudek ale z nieprawdopodobnym zaangażowaniem, talentem, wyczuciem wodzić za nos nie tylko osoby dorosłe, normalne ale też system, który winien reagować na zaistniałe nieprawidłowości, wysyłane sygnały o przestępstwie. Wespół potrafili z sukcesem uprawdopodobniać swoje zachowanie zarówno przed potencjalnymi ofiarami, jak i ich bliskimi (syn, córka, mąż), ale też funkcjonariuszami publicznymi(opiekunka społeczna), reporterem (media). Zdumiewa fakt, że ich argumentacja nie była podważana, zachowanie-gra nie budziła wątpliwości  a jeśli już się pojawiły, bardzo zręcznie były rozwiewane stosownym wyjaśnieniem, sprytną perswazją, sugerowaną groźbą, wywieraną presją psychiczną, fizyczną czy naprędce stosowaną sankcją. Doskonale dowodzi tego kobieta z Centrum Pomocy Rodzinie, która w czasie swojej relacji ciągle chowa się za firanami, z poczucia wstydu?, w geście przyznania się do kłamstwa?, usprawiedliwienia zaniechania pomocy? Jak Potwór firana, który porywa reportera nie dopuszczając do kontynuowania jego śledztwa, mówienia o nim. Otoczenie, nawet jeśli dostrzegało, że sytuacja jest dziwna, nienormalna, było bezradne, jego obrona nieskuteczna wobec stosowanych zabiegów socjotechnicznych przestępców. I tak osoby pozbawione empatii żerowały na osobach głęboko empatycznych, ufnych, bezbronnych (szczególnie dzieci) chyba dla samej przyjemności dręczenia, wykorzystywania, oszukiwania. Dla pieniędzy. Z wyrafinowaną kalkulacją, z psychopatyczną obojętnością wobec zadawanego cierpienia swym ofiarom. Zwłaszcza, że oszuści pewni swego nie czuli się winni, nie bali się kary. Pozostawali nietykalni. Przez bardzo długi okres czasu oszukiwali, udawali, krzywdzili, kradli. Z zimną krwią.

Spektakl pokazuje, jak bardzo ludzie bywają łatwowierni, ufni, jak szybko można uśpić ich czujność, jak łatwo można ich zwieść uprawdopodobnioną historyjką, sugestywnie zagraną rolą, zwłaszcza gdy są chorzy, słabi, niedojrzali a oszust daje im to, czego potrzebują (zainteresowanie, uczucie, troskę, czas, poczucie bezpieczeństwa), gdy odwołuje się do ich dobrego serca, a przede wszystkim do uczuć, całkowicie wyłączając swoje. Manipulacja odgrywa tu wielką rolę, jest dziś zjawiskiem wszechobecnym. Pozwala przejąć nad człowiekiem kontrolę, zawładnąć jego umysłem, ciałem, wolą, majątkiem, całym życiem. Prowadzi do uzależnienia od toksycznych związków. Pozwala szybko spacyfikować wszelkie przeciwdziałanie siłą kłamstwa, oszustwa, groźby. Podstępu. Spisku. Jakby nie były powszechnie znane mechanizmy przemocy psychicznej i nie istniała jej penalizacja. Jakby winne były ofiary, bo tylko one poniosły konsekwencje. Nie mogąc dochodzić swego, traciły ostatecznie spokój ducha, zdrowie a nawet życie. Dzieci doświadczały głębokich traum, które zniszczyły ich zdrowie psychiczne na zawsze.

Spektakl ogląda się z zapartym tchem, bo wciąga bez reszty. Mimo że trwa ponad dwie godziny, nie czuje się upływającego czasu. Na pewno za sprawą wspaniałego aktorstwa ale też dzięki temu, że akcja najpierw toczy się na scenie, potem w filmie a w końcu jest reporterską publicystyczną niezwizualizowaną relacją skrzywdzonych dzieci z rodziny zastępczej i do końca pozostaje niesłychanie zajmująca ze względu na sensacyjny, szokujący przebieg.  Faktograficzna narracja sceniczna inscenizowała w gruncie rzeczy horror śledczy za sprawą scenariusza Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego oraz scenografii Mileny Czarnik (biała, ogromna łazienka, w głębi pokój z PRL-u, obok przedpokój, firany, które tonowały ostrość akcji, wprowadzały niepokój poruszane przez podmuchy wiatru a może niewidzialne zło, sprawiały, że widzowie widzieli nieostro, jakby podglądali przez okno, a dostęp do prawdy mieli ograniczony). Film stwarza zawsze dystans ale pogłębia i rozszerza perspektywę. Przenosi akcję w plener. Może być w identycznej, raz na zawsze zarejestrowanej formie po wielokroć wyświetlany, podobnie jak przekręty są w innym czasie, z innymi ludźmi (nieostrożnymi, naiwnymi, zaskoczonymi) powtarzane. Ale trzeba pamiętać, że jest to zawsze  obraz narracji twórców; ich wybór, perspektywa, koncepcja. Ponadto unaocznia, że rozłączona para - on w mieście, ona na wsi w sekwencji łączącej przebieg zdarzeń na scenie i w filmie - doskonale sobie radziła z każdą sytuacją. Głos dzieci z offu w kolejnej części spektaklu buduje grozę samym wypowiadanym słowem. Jest porażającym świadectwem. Kontekst sceniczny tej zbrodni zredukowany jest do pustki czerni okna sceny, ogromnej czarnej dziury, która zasysa i więzi opowieść o patologii rodziny zastępczej Jana  i Agaty - nie pozwala jej ujrzeć światła dziennego, wybrzmieć w przestrzeni publicznej, powstrzymać i przeciwdziałać złu- uwiarygadnia zamysł artystyczny najmocniej, dociera najgłębiej. Sucha relacja bezbronnych dzieci niesie wielką falę emocji, buduje napięcie trudne do zniesienia i pozostawia widzów w zdumieniu, że to wszystko, co usłyszeli, wydarzyło się naprawdę. Tym samym reżyserka z całym zespołem kumuluje wiedzę na temat przemocy psychicznej, jej skutków tylko jednego przypadku, prawdziwej historii Jana i Agaty, pokazując skalę niemocy rodzin, znajomych, właściwych władz (opieka społeczna, medyczna, policja, sąd), mediów(reporter przez lata prowadzi śledztwo).

Spektakl dowodzi, że  dokumentalny teatr stosując różne środki wyrazu może wpływać na szerzenie świadomości społecznej w obszarze mechanizmów przemocy psychicznej jeszcze dziś nie do końca rozpoznawanych. Podważa myślenie stereotypami. Uruchamia emocje, prowadzi grę z widzami, przekonuje, argumentuje, działa podprogowo. Przenosi ich w różne rewiry działania Jana i Agaty chcąc pokazać jak ich zło, bez widocznej przyczyny, ewoluowało, doskonale się przystosowywało do każdych warunków, sytuacji a ofiary nie były w stanie nic zrobić. Prawo w tym obszarze nie działało. Teatr Katarzyny Szyngiery stosuje metodę na sztukę silnie angażując widzów we wspólne śledztwo dla poznania, ku przestrodze. Skłania do uważności, do działania. Do zmiany prawa. Wyznacza skalę problemów,  sygnalizuje ogrom pracy do wykonania w tym obszarze. Przekonajcie się sami. Zapewniam, wkręcicie się w temat. Na pewno. Potencjalnie każdy może stać się  ofiarą przemocy psychicznej. Wszędzie: w domu, w pracy, w szkole, w drodze, w szpitalu. W okolicznościach gdy się najmniej tego spodziewamy. Wszystko to zależy od tego na jak zdolnego artystę oszusta się trafi, na jak inteligentnego psychopatę. Na jaką przynętę zechce nas złapać. A możliwości są nieograniczone(zdolności sztucznej inteligencji i łatwy dostęp do informacji). To już się dzieje. Naprawdę.

Tytuł oryginalny

Zbrodnia doskonała

Źródło:

Okiem Widza
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk